Artykuły

Zostawcie Teatr Polski w ekstraklasie

Teatr Polski jest dziś skarbem Wrocławia i regionu. Taką renomę buduje się latami, a zniszczyć ją można jednym nieodpowiedzialnym ruchem. Nie można na to pozwolić - pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Powinni pamiętać o tym przedstawiciele urzędu marszałkowskiego, którzy o losie Polskiego zdecydują. Na razie władze województwa w sprawie wyboru dyrektora ewidentnie się łamią. Informacji o konkursie, który miał zostać ogłoszony do końca lutego, nie ma, i przynajmniej przez dwa tygodnie nie będzie. W tym czasie odpowiedzialny za kulturę wicemarszałek Tadeusz Samborski z PSL chce do tej idei przekonać resztę członków zarządu województwa. Czy mu się uda? Nie wiadomo.

Najważniejsze jednak, by przy okazji podejmowania decyzji o przyszłości Teatru Polskiego nie zniszczyć jego pozycji. Po dziesięciu latach rządów Krzysztofa Mieszkowskiego wrocławska scena trafiła do pierwszej teatralnej ligi, nie tylko krajowej, ale europejskiej. Dowodem jest choćby pokaz "Wycinki" na otwarcie festiwalu w Awinionie - taki honor po raz pierwszy w historii stał się udziałem polskiej sceny. Z kolei po ostatnim czternastogodzinnym maratonie Mickiewiczowskich "Dziadów" w reżyserii Michała Zadary wszyscy byli zgodni: we Wrocławiu mieliśmy do czynienia z wydarzeniem historycznym.

Nie ma gwarancji, że ten wysoki status uda się utrzymać po ewentualnym odejściu Mieszkowskiego. Tym bardziej że jedyne, jak dotąd, nazwisko na dyrektorskiej giełdzie, to Zbigniew Lesień, aktor, reżyser, przed laty dyrektor Wrocławskiego Teatru Współczesnego, któremu udowodniono molestowanie aktorek tej sceny. A to - pomijając kwestie artystyczne - najgorsza z możliwych rekomendacji, dyskwalifikująca go jako kandydata. Wbrew plotkom o stanowisko dyrektora Polskiego nie zamierza natomiast starać się Jacek Głomb, szef legnickiego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej. A o innych znanych twórcach na razie się nie mówi.

Dziś najważniejsze zadanie stojące przed urzędnikami to wykorzystanie twórczego potencjału Mieszkowskiego przy jednoczesnym zadbaniu o stan finansów Polskiego. Bo właśnie na tej linii między obecnym dyrektorem a kolejnymi marszałkami od lat trwa ostry konflikt. Mieszkowski w imię sztuki zadłuża teatr (gdyby tego nie robił, nie byłby w stanie wystawiać kolejnych premier), a urzędnicy nadzorujący instytucję na przedstawienia przychodzą rzadko, ale często mówią o problemach z pieniędzmi. W efekcie jedna strona opowiada o sztuce, druga o cyferkach. W takich warunkach porozumienia być nie może.

Szansą na wyjście z tego impasu jest rozdzielenie funkcji artystycznych i administracyjnych. W duecie dyrektora artystycznego z menedżerem - pierwszy odpowiadałby za sztukę, drugi za sprawy finansowe. Taki model zastosowano w Poznaniu, gdzie konkurs na szefa tamtejszego Teatru Polskiego wygrał Marcin Kowalski. Kształt artystyczny tej sceny kreuje jednak Maciej Nowak, znany krytyk teatralny i kulinarny, były dyrektor Instytutu Teatralnego. Nowak podobnie jak Mieszkowski nie skończył zresztą studiów, co formalnie eliminowałoby go z udziału w konkursie na dyrektorskie stanowisko. A jednak jest niekwestionowanym specjalistą w tym, co robi. Na podobnej zasadzie działa od lat wałbrzyski Teatr Dramatyczny, którym kieruje Danuta Marosz - dziś za stronę artystyczną odpowiada tam Maciej Podstawny.

Także we Wrocławiu podobne połączenie nie byłoby pomysłem nowym. Półtora roku temu, podczas próby odwołania Mieszkowskiego, proponowała to ówczesna minister kultury Małgorzata Omilanowska. Udało się nawet znaleźć odpowiednią kandydatkę - menedżerkę kultury Izabelę Duchnowską. Jednak rozmów z nią nie podjął ani poprzedni, ani obecny marszałek.

Dziś władze województwa mogą swój błąd naprawić, a przy wszystkich działaniach powinny pamiętać, że teatr to wyjątkowy delikatny organizm, a na artystyczny sukces nie ma uniwersalnej recepty. Renomę budowaną latami, nieodpowiedzialnymi decyzjami zniszczyć jednak łatwo.

Tego, jak ciężko rządzić teatrem, dowodzą przypadki poprzedników Mieszkowskiego - Paweł Miśkiewicz sam zrezygnował z tej funkcji ze względu na stan finansów w Polskim, krótka, dwuletnia kadencja Bogdana Toszy nie zakończyła się artystycznym sukcesem. Jego następcy szukano przez półtora roku, w efekcie obecny dyrektor teatru okazał się jedynym człowiekiem skłonnym objąć to stanowisko.

Krzysztof Mieszkowski popełnił wiele błędów. Wejście do polityki z listy Nowoczesnej z dzisiejszej perspektywy nie przysporzyło mu - mówiąc delikatnie - sojuszników ani w PiS-owskim rządzie, ani w kierowanych przez PO władzach województwa, od których zależy los Polskiego. Nieprzemyślane wypowiedzi, w których szafował we własnej obronie losem współpracujących z Polskim artystów, wywołały zaś słuszne oburzenie. Ale kierowany przez niego teatr osiągnął taką rangę artystyczną, że nikt o zdrowych zmysłach nie powinien dziś wszczynać tam rewolucji. A ewentualna korekta sposobu zarządzania powinna być gruntownie przemyślana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji