Artykuły

Rozsądek wśród namiętności

Nie jestem entuzjastą efektownej ale nielitościwej operacji jakiej dopuścił się Dürrenmatt na żywym organiz­mie "Tańca śmierci" Strindberga. Jestem z pełnym uznaniem dla zrobionej przez Dürrenmatta przeróbki, z której wyłonił się "Król Jan według Szekspi­ra".

Jeżeli już rzymskie powiedzenie przypominało, że i Ho­mer czasem zasypiał, mogło się to samo zdarzać Szekspirowi. I rzeczywiście zdarzały mu się drzemki nieliczne. Kto z was, z ręką na sercu, czytał kronikę Szekspira "Życie i śmierć króla Jana" plon jednej z takich "drzemek"? Na scenie nie wi­dział tej sztuki nikt bo "Króla Jana" się nie grywa. Ale za to Szekspira można przerabiać jak kto chce Szwajcarski drama­turg miał na tyle taktu, że nie wziął się do przerabiania "Ham­leta" czy "Makbeta", ale po­przestał na sztuce jak na Szek­spira pośledniej. Ze sprawnością kuglarza zrobił Dürrenmatt z przysypanego kurzem archiwów utworu doskonałe widowisko współczesne, polityczne i postę­powe. Jak tego dokonał? Nie mam miejsca na szczegółowe porównanie pracy adaptatora z oryginałem, zresztą to prob­lem specjalistyczny. Znana jest teza Dürrenmatta, że dzisiaj w teatrze sens ma tylko komedia. Z tragicznej historii o królu Ja­nie spreparował też autor "Fi­zyków" komedię o królu Janie. Nic go przy tym nie obchodziła historia, autentyczne dzieje Jana zwanego Bez Ziemi, jednego z najmniej udanych i najbardziej niefortunnych królów z angiel­skiego średniowiecza. Stworzył komedię polityczną i to kome­dię świetną, antywojenną oraz antymieszczańską jak to u Dür­renmatta w zwyczaju Komedię, która przywróciła opowieść o królu Janie teatrom w jeszcze większym stopniu niż się to udało adaptatorom Marlowe'a z tragedią o Edwardzie II. "Król Jan" odbywa obecnie swój zwycięski obchód teatrów europej­skich - jego satyra polityczna nie jest odkrywcza, ale przeka­zana doskonałymi środkami tea­tralnymi, jest zabawą i głęb­szym znaczeniem. Utwór ten został w Teatrze Dramatycznym poddany pew­nym dalszym zabiegom - tro­chę leczniczym trochę znachorskim - co się spotkało z oklas­kami widzów, łasych na żywio­łowy śmiech, ale nie jest naj­szczęśliwszą formą teatralnego prezentowania Dürrenmattowskiej pseudo kroniki. "Król Jan według Szekspira" jest komedia polityczną, która od kabaretu przechodzi do filozoficznej za­dumy. Ludwik René doskonale ukazał w pierwszej części utworu ów kabaret, który jest zara­zem teatrem, a nie skeczem. W najlepszej scenie utworu Dürrenmatta - kapitulacja Jana przed Kościołem dzięki której ratuje on siebie i swą koronę z opresji - dał się René pociąg­nąć ku grotesce która się podo­ba i jest obiektywnie bardzo śmieszna, ale niech się René nie łudzi, to przez jej humor im­prowizowany pod publiczkę przybladła wymowa scen póź­niejszych, nie możemy już na kardynała Pandulfa patrzeć jak na gracza serio wciąż czekamy nowych gierek ze szkandelą i chowaniem się pod łóżko. Przez co i tragiczny zgon króla Jana przystaje do kabaretu i nawet końcowa tyrada Bękarta zawisa po części w próżni. Stonować scenę w sypialni Pandulfa, a nie tylko wyjdzie mocniej to co dramatyczne (śmierć starej mat­ki królów i chłopca, pretendenta do tronu) ale, przez kontrast, również to co komediowe, co jednak w żadnym przypadku nie powinno być farsowe. Poza tym jest jednak dobrze - a raczej, bardzo dobrze. Re­né czuje Dürrenmatta i szanu­je jego sceniczną konstrukcję, która ze swej strony uszanowa­ła błyskawiczne zmiany szeks­pirowskie. Znajduje dla nich René świetne rozwiązania, jak choćby końcowy obrazek obło­żenia koroną 9-letniego Henry­ka III (dla większej zabawy zrobionego niemowlęciem). Do triumfu tej sceny przyczyniają się również efekty świetlne ro­dem z wesołego miasteczka, or­ganicznie związane z intencją doskonałych dekoracji (rozeta witrażowa w tle) i bardzo cel­nych kostiumów Zofii Wiercho­wicz. Ton całości, nadany przez Renégo, podchwycili i wybor­nie przenoszą do widza akto­rzy. Jest w tym "Królu Janie według Szekspira" sporo ról wdzięcznych, w swoim zakresie małych kreacji. Do takich ról zaliczyć pragnę przede wszyst­kim tytułową króla Jana, któ­rego Józef Nowak interpretuje w miarę drwiąco, w miarę serio. Utrafione akcenty kaba­retu politycznego - powta­rzam: wielkiego satyrycznego kabaretu, a nie skeczu o krót­kim oddechu - prezentuje Mieczysław Voit jako rywal Jana, król Francji Filip, dalej Franciszek Pieczka jako Pandulf, niezłomny strażnik przy­wilejów Kościoła, kardynał-legat Innocentego III, najpotęż­niejszego z papieży; a także Witold Skaruch w trzech ro­lach, najlepszy jako szarman­cki i mocno Dürrenmattowski poseł króla Francji; i także Ta­deusz Bartosik w roli Leopol­da, księcia małej jeszcze przed - habsburskiej ale już zaczepnej Austrii. Nasycone dramatycz­nymi akcentami, wyraziste po­stacie stworzyły Wanda Łuczycka i Barbara Horawianka, w epizody wpisali się wyraźnie Czesław Kalinowski i Krysty­na Maciejewska-Zapasiewicz. Pilną uczestniczką "gier i za­baw" politycznych, a także uciech życia prywatnego jest Blanka Kastylijska: Magdalena Zawadzka ostro trzaska szpic­rutą i czupurnie upomina się o prawo wyboru męża i łoża, jest urodziwa, ale widać, że jej ta rola mało odpowiada.

Najważniejsza w sztuce jest rola Bękarta, nieślubnego syna Ryszarda Lwie Serce, który przez Dürrenmatta przeniesio­ny został w sytuację Klaudiu­sza ze znanej powieści Gravesa; człowiek o nowoczesnym myś­leniu w obliczu nieoświeconych gburów i rzezimieszków, którzy jednak mają władzę. Zbigniew Zapasiewicz poprowadził tę ro­lę z właściwym sobie umiarem i talentem. Jego Sir Ryszard tchnie prawdą polityczną i ludzką. Jest człowiekiem z dys­tansu, jak tego żąda Dürrenmatt, a zarazem człowiekiem rozsądnym wśród ludzi, kiero­wanych głupimi namiętnościa­mi. Przegrywa. Liczy tylko na przyszłe pokolenia. Gorzka, nie­wiele to warta pociecha. Roz­sądek, humanizm są bite na po­litycznej scenie - powiada Dür­renmatt, zaostrzając scepty­cyzm Szekspira. Śmiech na ustach właściwie zamiera. Przekład Zbigniewa Krawczykowskiego brzmi ze sceny doskonale. Przyjęła się ostatnio w "sfe­rach" moda lekceważenia Dür­renmatta,wmawiania mu nie­mocy twórczej, premierę war­szawską "Króla Jana według Szekspira" również poprzedzi­ła fama, że to utwór lichy i pozycja repertuaru zbędna. Nieprawda. Ta twórcza adap­tacja Dürrenmatta jest wybitną pozycją teatru współczesnego, i jej mnożące się sukcesy są za­służone. Mam nadzieję, że jej humanizm, a także satyryczne ostrze wymierzone w politycz­ne cynizmy burżuazyjnego świata Zachodu, zostaną w War­szawie docenione. Przedstawie­nie w Teatrze Dramatyczny zasługuje na powodzenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji