"Śmieszny staruszek"
Pisząc o swym "Śmiesznym staruszku" ("Teatr niekonsekwencji", "Odra" nr 19) Różewicz zastrzega się, że "nie jest to monolog" lecz "scenariusz sztuki" z którego "trzeba zrobić sztukę". Ta informacja jest o tyle zasadna, że "Śmiesznego staruszka" grano przeważnie jako monodram (m.in. przed czterema laty w "Ateneum"). Poza tym autor w jakiejś mierze upoważnia tym stwierdzeniem reżysera do ingerencji w tekst, dopuszczalnej właśnie w "scenariuszu". Realizator drugiej warszawskiej premiery ) Piotr Piaskowski skorzystał z tych autorskich sugestii i zrobił ze "Śmiesznego staruszka" oryginalny, bardzo interesujący spektakl z kilkuosobowa obsadą. Ingerencja reżyserska w tekst w jego układ nadała utworowi nieco inny wymiar, zróżnicowany wobec oryginału jeszcze aktorską propozycja Zbigniewa Zapasiewicza, który gra bez żadnej charakteryzacji a jak wiadomo niczym nie przypomina "staruszka". Piaskowski tekst znacznie określił, przetasował go, podmalował muzyką, wprowadził dodatkowa postać Drugiego (Stefan Śródka), na miejsce Asystenta I i Asystenta II wprowadził dwóch Pielęgniarzy (Maciej Damięcki i Andrzej Polanowski). Pielęgniarze - a więc szpital? Tak, "szpital dla nerwowo i psychicznie chorych" jak nazywa się w oficjalnej nomenklaturze "dom wariatów". Bo Piaskowski rozgrywa "akcję" sztuki właśnie w takim szpitalu. Stąd ten jej "inny wymiar", inny klimat i inna w sumie wymowa. Stąd istotne przesunięcia akcentów utworu. Przypomnijmy, że ta "komedia w dwóch odsłonach", to wygłaszany na sali sądowej monolog starego człowieka, oskarżanego o niemoralne czyny dokonane na nieletnich, ukazujący genezę jego zboczenia. Staruszek moralnie skompromitowany, czy chociażby podejrzany kompromituje, rzecz jasna, te wszystkie partie monologu, które odnoszą się do spraw obyczajowości, współżycia społecznego i innych problemów naszej współczesności.Inaczej sprawa wygląda w przedstawieniu Piaskowskiego. Tu, Śmieszny Staruszek w niektórych partiach z oskarżonego staje się oskarżycielem, który znalazł się w zamkniętym pomieszczeniu dla obłąkanych nie za swe niemoralne czyny lecz właśnie za zbyt gwałtowne oskarżanie, "łagodzone" tu i tłamszone radykalnie przez "humanitarnych" pielęgniarzy. Mógł więc Zapasiewicz pozwolić sobie "nagranie po cywilnemu", bo w tej sytuacji wiek nie odgrywa już roli. Staruszek ma zresztą i w omawianym spektaklu swoje obsesje, jeszcze bardziej wyostrzone przez reżysera, ale te obsesje nie zamazują nowych rysów bohatera monodramu, nadanych mu przez Piaskowskiego i Zapasiewicza. Punktem wyjścia dla takiej właśnie inscenizacji jest stwierdzenie bohatera "Nie skorzystam z łaskawej oferty mego obrońcy, który się stara zrobić ze mnie chorego umysłowo" oraz przedostatnie zdanie (końcowe) monologu - "Młody człowieku, proszę mnie nie dotykać".
Piaskowski wprowadził też inne zakończenie: Staruszka nr 2, który - podobnie jak i Śmieszny Staruszek, Zapasiewicza - rozpoczyna swój monolog o niezrealizowanych ambicjach napoleońskich i którego chwytają dwaj pielęgniarze...
Prócz wspomnianych już aktorów występuje jeszcze Mirosława Krajewska, grająca ze zdumiewająca precyzją (i kondycją!) ożywający manekin Sędziego.
Niewątpliwie najciekawszy - obok "Aby podnieść różę" w "Ateneum" - spektakl obecnego sezonu warszawskiego.