Szaleństwa abstrakcji
Dramat człowieka, który odwołuje dziś to, co mówił wczoraj, bo nie może wytrzymać ciśnienia opinii, mógłby mieć bardzo współczesną oprawę, gdyby na niego popatrzył pisarz-moralista, śledzący losy człowieka w kategoriach etyki. Problem naukowca-konformisty, który podjął Brecht w "Życiu Galileusza", nie jest problemem tego czy innego okresu historycznego. Nie wiąże się wyłącznie z określoną formacją ustrojową. Przyjmuje różne warianty w zależności od miejsca, czasu i mądrości domów panujących. Brecht zamazał właściwe proporcje dramatu. Spojrzał na niego z ciasnego podwórka doktrynera. A problem trzeba było postawić generalnie. Roztrwonił jego materię dramatyczną i powstał niewypał. Skazy nie potrafił usunąć nawet komentarz, dołączony do utworu.
Satyryczne akcenty pod adresem Kościoła Katolickiego fałszywie zabrzmiały w "Życiu Galileusza". Wprawdzie Brecht pisał w "Uwagach do Życia Galileusza", że intencje tej sztuki są głębsze niż obwinianie Kościoła o prześladowanie nauki, to jednak oskarżenie musiałoby mieć wiele kierunków, by stało się sprawiedliwe. Tropimy w tym utworze jakieś istotne skrzywienie, którego nie może wyprostować żadna realizacja sceniczna. Dramat Galileusza nie angażuje uczuciowo. Czytelnik lub widz pozostaje absolutnie obojętny. Następstwem obojętności jest nuda.
Gadulstwo, pseudogłębia i pseudoodkrywczość kładzie tę sztukę kompletnie. Wpakował w nią Brecht wszystko to, co wiedział o rozwoju społeczeństwa. Abstrakcyjne dowodzenie wyparło dramatyczny obraz.
Krakowskie przedstawienie "Życia Galileusza" należy do bardzo okazałych. Zgromadzono w nim najlepszych aktorów, nie żałowano materiału na kostiumy. Dyrektor Bronisław Dąbrowski przez długi czas celebrował tę sztukę, zanim ją pokazał na scenie. Przygotowania trwały od paru miesięcy. Wszędzie znać staranność: w inscenizacji, w grze aktorskiej, w scenografii. Rolę tytułową zagrał Eugeniusz Fulde. Włożył w nią sporo wysiłku, by nadać jej kształt życia. Z pozostałych aktorów najlepsze kreacje dali: Krzysztof Chamiec (Kardynał Inkwizytor), Rafał Kajetanowicz (Kardynał Barberini), Leszek Stępowski (Kardynał Bellarmin), Roman Stankiewicz (bardzo stary kardynał), Helena Chaniecka (Pani Sarti). Dekoracje projektował: Jan Kosiński. Uboga pracownia Galileusza na tle monumentalnych barokowych pałaców. Kostiumy Ladislava Vychodila. Kolorystycznie bardzo brzydkie i nie zgrane ze sobą.