Artykuły

Wydarzenia (fragm.)

SKUPIONE RZEMIOSŁO

Biegunowym przeciwieństwem tego stylu okazało się także bardzo ważne widowisko w Kra­kowie. Choć w "Życiu Galileu­sza" Brechta też mamy do czy­nienia z tłumem, zaś w "Nocy listopadowej" także z popisami solistów, akcenty zostały inaczej przesunięte. Sceny zbioro­we w "Życiu Galileusza" zo­stały potraktowane umowniej, natomiast solowa gra bohatera i jego głównych partnerów wy­sunięta na plan pierwszy. Galileusza gra Eugeniusz Fulde dając wzór wywiązania się z piekielnie trudnej roli, gdyż trzeba dawać wyraz sceniczny rzeczy dość nieznośnej teatralnie: mianowicie uzewnętrzniać proces myślowy, pokazywać jak człowiek dochodzi do wniosków, rozważa, wypowiada zdania, w których od rewelacji do truizmu jest tylko krok. Trudno tym porwać widza, można tylko przekonać o rzetelności swego rzemiosła.

Godną partnerką Fuldego okazała się w roli córki Halina Żaczek, z początku nieco kon­wencjonalna, w ostatnich sce­nach osiągająca pogłębienie gry. Darecka i Świętoniowska jako damy dworu, Kajetanowicz ja­ko Barberini, zwłaszcza w nie­zapomnianej scenie nakładania szat pontyfikalnych, cała gro­madka innych aktorów składa się na bardzo rzetelne i skupio­ne widowisko, nieco przeciążo­ne gadaniną, co już jest spra­wą nie tylko inscenizatora, ale także autora...

I na ten właśnie temat chciałbym się podzielić paru myślami.

POLOT CZY PRECYZJA?

Wyspiański i Brecht... Dwa kolejne pokolenia teatralne, któ­re kiedyś złożą się na obraz naszego stulecia, a właśnie od­chodzą w głąb historii, wraz z częścią swego myślowego ba­gażu, bo takie są żelazne prawa czasu.

Mogą jednak służyć za punk­ty triangulacyjne. To imiona ludzi, którzy autorstwo połączy­li z pełnią wizji inscenizacyj­nej i realizatorskiej, jak nie­gdyś Szekspir czy Molier. Nie­gdyś było to regułą, w naszej epoce podziału pracy raczej zja­wiskiem - szczątkowym. Może dlatego trudno się oprzeć wra­żeniu, że obaj mają po dwa oblicza: prekursora i pogrobowca. Obaj są prekursorami, je­śli idzie o syntezę teatralną ich wizji, obaj pogrobowcami, jeżeli wyłowić niektóre ele­menty tej syntezy, zwłaszcza frazeologiczne.

Ileż w ich spojrzeniu przewi­dywania przyszłości, lecz ileż jednocześnie anachronizmów, choć one dotyczą zupełnie prze­ciwstawnych rzeczy.

Wersety Wyspiańskiego skle­jone nieraz ze słów pozornie wyświechtanych dzwonią żywą pobudką, gdyż Wyspiański ope­rował plamą zdania z równym polotem, jak plamą malarską. Natomiast u Brechta precyzja myśli, do której zmierzał, każe nam teraz, jak na patelni, wi­dzieć sformułowania, które mu­siały się stać liczmanami przez ich rozpowszechnienie, nim czas, ten wielki kontroler, nie roz­strzygnie czy będą kanonami jak zdania Szekspira, czy tyl­ko konwencjonalną kompozycja powiedzeń tych klasyków, któ­rzy już dziś ani parzą, ani zię­bią.

Przed tym egzaminatorem zawsze stają dzieła sztuki. Czas jedne kruszy, innym daje kryształową przejrzystość. Tak sobie myślałem o "Nocy listopadowej" i "Życiu Galileusza" - dziełach naszego stulecia - idąc na premierę w Teatrze Rapsodycznym dwunastowiecznej gruzińskiej epopei Rustawelego "Witeź w tygrysiej skórze" w której to sprawie jako tłumacz i trawestator mam na ustach recenzencki knebel.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji