Artykuły

Groteska i smutek

"Historia II" i "O-płatek" w reż. Macieja Masztalskiego w Grupie Artystycznej Ad Spectatores we Wrocławiu. Pisze Tomasz Wysocki w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Ani trochę straszno, może ciut śmieszno. W piwnicach wrocławskiego Dworca Głównego grupa Ad Spectatores pokazała "Historię II" i "O-płatek". W obu najważniejszym bohaterem jest śmierć

Pokazana w ubiegły czwartek "Historia II" to kobieca wersja sprawdzonego już pomysłu na przedstawienie. Przez ciemne piwnice Dworca Głównego prowadzi nas dwóch niezrównoważonych przewodników (Paweł Kutny i Marcin Chabowski). Na zmianę odkrywają przed nami mroczne tajemnice podziemi. Ale przedstawienie trzyma się na aktorskiej robocie Agaty Kucińskiej i Doroty Łukasiewicz.

Najpierw trafiamy na posterunek straży miejskiej, gdzie schowały się dwie funkcjonariuszki. Panie w mundurach z przyjemnością obserwują. jak podczas ulicznych zamieszek chuligani mordują burmistrza. W kolejnej odsłonie jesteśmy świadkami rozmowy zjaw. Co zrobić, kiedy ludzie nie boją się nawet pobrzękiwania łańcuchem? - zastanawia się jedno z widm. W dodatku trudno wyć z poderżniętym trzysta lat wcześniej gardłem. Wprawdzie przyjaciółka próbuje pocieszyć partnerkę, ale na nic się to zdaje. - Może ja umarłam? - zastanawia się głośno zrozpaczona zjawa. Konsekwencje tych wątpliwości są przerażające dla duchów.

Po chwili jesteśmy już w katowni UB. W ciasnej celi młoda kobieta nerwowo się miota. Jest gotowa na najgorsze, dlatego kiedy staje przed nią postać w kapturze i z kosą, już się nie lęka. A Śmierć, osamotniona i nieszczęśliwa, przyszła sobie jedynie porozmawiać. Nie ma zamiaru nikogo nigdzie zabierać. Role nawet się odwracają, to zdeterminowana więźniarka budzi lekkie zmieszanie w Śmierci. To najlepsza z serii scenek granych przez Kucińską i Łukasiewicz. Aktorki z wprawą balansują między thrillerem a komedią. Ludzki smutek Śmierci bawi w zestawieniu ze zdecydowaniem więźniarki. I z tego wynika groteskowy charakter spotkania.

Dzień później "Spectatorsi" pokazali zupełnie nieudany "O-płatek" [na zdjęciu] - relację z wigilijnego spotkania grabarzy i lekarzy. Od razu dowiadujemy się, że obie grupy ściśle ze sobą współpracują, co przywołuje aferę łódzkich "łowców skór". Pani anestezjolog dostaje pod choinkę czek, jest też prezent dla prezesa przedsiębiorstwa pogrzebowego - akt zgonu jednego z pacjentów. Miły, sielankowy wieczór.

Maciej Masztalski napisał sztukę po tragicznej śmierci Mikołaja Michalewicza, swojego przyjaciela, aktora Ad Spectatores. "To przedstawienie jest moją niezgodą na fakt, że ludzie umierają. Pokazuję światu, że na przekór wszystkiemu, im więcej będzie mnie dopadać nieszczęść, tym więcej będę się śmiał, zamiast płakać" - wyznaje w programie autor.

W "O-płatku" groza śmierci jest jednak niezauważalna. Zabawnie też mogłoby być, ale "O-płatek" nie jest śmieszny. Chociaż okoliczności spotkania i przyjęta konwencja spektaklu do tego prowokują. Komediowe skrawki nie neutralizują głęboko skrytej rozpaczy.

Przedstawienie rozłazi się w długich, pustych scenkach nakrywania stołu, tańców, nostalgicznego zawieszania się gości i gospodarzy nad kieliszkiem wódki. Z niecałej godziny spektaklu dramatu wystarcza zaledwie na kilkanaście minut.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji