Artykuły

SEN ROZUMU PŁODZI POTWORY

Wokół proscenium po­ustawiane kościelne cho­rągwie, na nich - za­miast wizerunków świętych - rysunki Franciszka Goyi z cyklu "Capricios". Nie przy­padkiem znalazł się wśród nich ten noszący tytuł "Sen rozumu płodzi potwory". Mo­że to być motto dla twór­czości jednego z najciekaw­szych nowatorów współczesnej dramaturgii, Hiszpana, piszą­cego po francusku - Fer­nando Arrabala. W swoich dramatach Arrabal daje upust wyobraźni, błądzącej stale wo­kół realiów hiszpańskiej wojny domowej ("Guernica"), tra­gicznych rodzinnych przeżyć dzieciństwa ("Franciszka i ka­ci"), wyobraźni na poły gro­teskowej, na poły tragicznej i okrutnej ("Modlitwa") - tworząc tym sposobem "teatr paniczny", jak go sam na­zywa. Właśnie poprzez tę bujność wyobraźni i łatwość mieszania wzniosłości z gro­teską, tragedii ze zjadliwym humorem - Arrabal sąsiadu­je blisko z Goyą, rzecz ja­sna Goyą z cyklu "Capri­cios". Teatr Dramatyczny pokazał w jednym przedstawieniu wła­śnie trzy wyżej wymienione jednoaktówki, sądząc słusznie, że stanowią one stosunkowo reprezentatywną wizytówką mało u nas znanego pisarza. "Guernica" to gorzka i iro­niczna groteska o losach ma­łych ludzi, uwikłanych w wielką wojną, której nie chcieli, nie rozumieją, której nie potrafią się przeciwsta­wić, ale która ich pożera. Jakże okrutna to groteska! Jest coś przerażającego w dia­logach, prowadzonych przez starego Baska Fanchou z żoną zasypaną gruzami za ścianą. Nieludzka bierność mężczyzny, rozmowy i kłótnie o dro­biazgi, wszystko to w obli­czu samolotów bombowych, które co chwila nadlatując, sypią nową porcją gruzu na głową kobiety, a do tego jeszcze Pisarz i Dziennikarz, widzący w tym wszystkim znakomite tematy literackie, i zjawa kobiety, w milcze­niu przeciągającej przez sceną skrzynie amunicji - to być może bardziej przekonywające i ostrzejsze oskarżenie wojny aniżeli wszystkie tuzinkowe "martyrologiczne" dzieła. Króciutka "Modlitwa" to rozmowa Mężczyzny i Kobie­ty na odwieczne tematy: Do­bro i Zło. Bóg, Niebo i Pie­kło, a jednocześnie pole dla reżyserskich ingerencji: w tekś­cie Arrabala nie ma bowiem żadnych didaskalii, nie wia­domo, kim są bohaterowie ani gdzie czy kiedy odbywa, się rozmowa. I wreszcie "Franciszka i kaci", utwór najdłuższy i chyba najlepszy, być może dlatego, że oparty na auten­tycznej historii rodziny Ar­rabala, o czym autor in­formuje w wywiadzie, za­mieszczonym w programie. Ten dramat ludzkiej podłości i okrucieństwa, skrywanych starannie pod pozorami do­broci i poświęcenia wydarzył sią naprawdę, kiedy policja frankistowska aresztowała ojca pisarza za lewicowe po­glądy, a rodzina wyrzekła się go i zabroniła dzieciom wy­mawiać imienia ojca. Rzecz jasna, tę autentyczną histo­rię przetwarza Arrabal w me­taforyczną przypowieść o tym, jacy potrafią być ludzie. Jak widać, spektakl obejmu­je bardzo różnorodne utwory i byłoby dużą zasługą reży­sera dla dobra całości takie ich połączenie, by nie kłóciły się i nie niwelowały wza­jemnie. Niestety, Helmut Kajzar, nie całkiem podołał temu nieprostemu zadaniu i przez to przedstawienie razi pewnym eklektyzmem, mimo iż wydaje się, że Arrabal reprezentuje jednak pewną określoną poetykę, która wy­dobyta i zaakcentowana mo­głaby stać się czynnikiem scalającym. Zaś każda część przedstawienia sama w sobie jest bardzo dobra, co jest głównie zasługą aktorów, mniej scenografa (Daniel Mróz), na dekoracjach bowiem od­bija się owo reżyserskie nie­zdecydowanie i eklektyzm.

W "Guernice" grają Tade­usz Bartosik i Wanda Łuczycka, mająca rolę o wiele trudniejszą, gdyż przez cały czas mówi zza ściany. Tym większy więc triumf jej kun­sztu, że stała się równo­rzędną partnerką Tadeusza Bartosika, który ma właści­wie w tej sztuce niemal mo­nodram. Na specjalną uwagę zasługuje ciekawy ewenement: swoiste zwycięstwo aktora, który przez cały czas nie wy­powiada ani jednego słowa. Zmieniając zakończenie "Gu­erniki" reżyser kazał Wojcie­chowi Duryaszowi, grającemu rolę Oficera, wyjść przed kur­tynę i pozostawać tam bez słowa aż do czasu, kiedy zostaną zmienione dekoracje do następnej jednoaktówki, Duryasz chodzi sobie przed kurtyną, papierosa pali, kaj­dankami się bawi, a od cza­su do czasu spogląda bacz­nie na widownię. I ciekawa rzecz: wszyscy wiedzą, że się skończyło, ale jakoś nikt nie ma ochoty zacząć klaskać, kilka prób sporadycznych okla­sków Duryasz tłumi w zarod­ku. Ciekawe, ostre zakończe­nie tego drapieżnego dramatu. "Modlitwie",dramatowi wbrew pozorom nie mniej drapieżnemu, bardzo zaszko­dziło piętno swoistej rodzajowości, które zatraciło nieco ogólny wydźwięk ideowy "Mo­dlitwy". Mimo to Zofia Rysiówna i Ryszard Pietruski stworzyli znakomitą parę lu­dzi, którzy pewnego dnia postanawiają być dobrymi, ale nie bardzo wiedzą, na czym to polega. "Franciszka i kaci" to popis aktorski Wandy Łuczyckiej w roli matki, która wydała własnego męża w rę­ce katów, a wobec dzieci zasiania własną podłość i okru­cieństwo pozorami niewysłowionej dobroci. Łuczycka przej­mująco zagrała tę rolę, prze­chodząc od nienawiści do udanej litości dla ofiary i od macierzyńskiej miłości i dobroci do bezwzględności i okrucieństwa wobec własnych synów. Zagrali ich: Ryszard Pietruski i nieco zbyt przeryso­wując - Tadeusz Bartosik. Żywe obrazy z umęczonym ojcem przez dosłowność sym­boliki w tej metaforycznej sztuce zupełnie się nie miesz­czą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji