Teatr Paniczny
Od dawna już przyglądam się teatralnym poszukiwaniom Helmuta Kajzara. Nie tyle zresztą -poszukiwaniom, co konsekwentnemu zainteresowaniu dramaturgią współczesną. Kajzar dał mu wyraz pisząc interesujące posłowie do "Anioła na dworcu" - Abramowa, tłumacząc "Publiczność zwymyślaną" - Petera Handke, czy wreszcie reżyserując jednoaktówki Arrabala. Te trzy utwory pozwalają nam zapoznać się z jednym z najciekawszych zjawisk awangardowego teatru - z literaturą krwawego absurdu i sadystycznego okrucieństwa. Arrabal operuje mocnymi efektami, przejaskrawia i kondensuje. Nie pisze ról, postacie sceniczne są jedynie głosami jego prawdy formułą autorskiej wypowiedzi. Punkt wyjścia jest zawsze realistyczny: "Guernica" to dialog męża z przysypaną podczas nalotu żoną, "Modlitwa" jest po prostu przechadzką po cmentarzu, "Franciszka i kaci" - dramatem rodzinnym. Wątki realistyczne przekształca Arrabal w groteskę, okrutną błazenadę. Kobietę przysypał gruz, gdy schroniła się w klozecie, spacer po cmentarzu staje się parodią Biblii, Franciszka - drwiną z wątku matki, szlachetnego wątku europejskiej literatury: matka zadenuncjowała męża i teraz z rozkoszą przysłuchuje się zadawanym mu torturom.
Arrabal jest bluźnierczy i bezlitosny. Tak, to prawda. Ale jego teatr potrafi jak żaden inny przemawiać do współczesnego widza, otępiałego i znieczulonego przeżytą i oglądaną makabrą. Realizacja Kajzara starała się jakoś przybliżyć ten teatr świadomości polskiego widza. Lubimy sielanki. Arrabal złagodniał. Z aktorów jedynie Wanda Łuczycka i Ryszard Pietruski trafiali w ton oryginału. Ta pieczołowitość, z jaką zacierano kontury i tuszowano drastyczności ukazuje staroświecczyznę naszych gustów, konserwatyzm machiny teatralnej. Wołanie o czarny humor, które od czasu do czasu ożywia felietonistów, jest przysłowiowym głosem na puszczy. Wołanie o rezerwat.