Ważna jest artystyczna moc oddziaływania
Co Pan sądzi o dotychczasowej dyskusji na temat teatru telewizji?
- Teatr, jeśli ma w pełni na to miano zasłużyć, musi wydobywać z życia, z atmosfery naszych czasów istotne wartości. Celowi temu służy w równym stopniu działalność praktyczna co i refleksja teoretyczna, której jednym z przejawów są publiczne dyskusje osób zainteresowanych - gdy chce się przydać powagi owej wymianie opinii, powiada się - osób kompetentnych. Nie jest dla mnie rzeczą obojętną w jaki sposób teatr może się możliwie najdoskonalej zadomowić w telewizji - w tym sensie jestem osobą zainteresowaną. Zastrzegam się jednocześnie, że nie telewizja w ogóle, lecz sprawa teatru telewizji interesuje mnie przede wszystkim. Jeżeli jednak w dyskusji pada określenie "specyfika telewizji", a jego znaczenie nie zostaje bliżej sprecyzowane - wtedy trudno się porozumieć dyskutantom. Szasta się ową "specyfiką", czyni się z niej wyróżnik wartościujący, bez jednoczesnej próby wyjaśnienia problemów, których sens wyznacza owa "specyfika". Trudno jest w tych warunkach odpowiedzialnie dyskutować - przynajmniej ja się tego nie podejmuję. Skoro jednak wymiana opinii odbywa się w takich okolicznościach - biorący w niej udział powinni określać swoje stanowiska: czy są dyskutantami, czy też wizjonerami. Wizja określa przypuszczalny przebieg procesu w oparciu o wewnętrzne przekonanie. Spotkanie wizjonerów może się odbywać na płaszczyźnie konfrontacji wizji. Nie ma takiej aparatury, która byłaby zdolna obiektywnie rozstrzygnąć, co w wizji jest słuszne, a co nie. Po cóż więc konfrontować wizję jeśli zawsze na ostateczny argument trzeba powołać autorytet "słowa honoru"? Przedmiotem dyskusji mogą być sądy oparte na rozumowo uzasadnionych przesłankach. A jakież racjonalne przesłanki towarzyszą sądom o specyfice teatru telewizji?
Jest jednakże różnica pomiędzy teatrem tradycyjnym a teatrem telewizji...
- Z pewnością nie zachodzi tu stosunek tożsamości. Lecz dotychczas nie zetknąłem się ze sprecyzowanym wyjaśnieniem tej relacji. W dyskusji, jak rozumiem, przyjęto istnienie zespołu środków właściwych teatrowi telewizyjnemu, a następnie pokazywano palcem, które przedstawienia posiadały tych środków więcej, a które mniej. Można i tak dyskutować. Tyle tylko, że dyskusja przypomina sytuację, w której ogon macha psem; przynajmniej wtedy, gdy powiada się, że technika telewizyjna ma decydować o teatrze. Tymczasem zagadnieniem jest przekazanie ustalonych treści środkami dostępnymi telewizji. Pewne zespoły środków płyną z techniki. Problem nie polega na tym, jaką technikę mam do dyspozycji, bo o tym wiem. Chodzi o sposób przekazania określonych treści, dysponując określoną techniką. Rzecz jasna, że inaczej to się dokonuje w teatrze, inaczej w teatrze telewizyjnym. Oczywiste też, że forma przekazu wpływa na treść, więcej nawet: potrafi tę treść tworzyć, formować. Ale reżyser powinien przede wszystkim wiedzieć, jaką treść pragnie przekazać i w zależności od tego wykorzystywać dostępne mu środki.
Jaka jest różnica pomiędzy spektaklem teatralnym, a tym samym spektaklem transmitowanym przez telewizję, na przykład w ramach Telewizyjnego Festiwalu Teatrów Dramatycznych?
- Praktyka przenoszenia spektaklu teatralnego pokazuje, że tam, gdzie istnieją odpowiednie warunki studyjne przenosi się po prostu spektakl do studia i stamtąd transmituje, co w moim przekonaniu rozmija się z zamierzeniami organizatorów tej imprezy, ponieważ zanika wówczas różnica pomiędzy spektaklem przygotowanym w studio, a przedstawieniem teatralnym przeniesionym na antenę. A przecież chodzi o zaprezentowanie dorobku teatrów. W przedstawieniu "Don Juana", które niedawno było emitowane w ramach Festiwalu, uległa "przereżyserowaniu" jedynie kompozycja przestrzenna w planie gry aktorów. W teatrze aktorzy prowadzą dialog stojąc w odległości przypuśćmy trzech metrów od siebie. Ponieważ kamera nie jest w stanie objąć obydwu aktorów jednocześnie mamy do wyboru: albo operować cieciami ujmując za każdym razem innego z aktorów, albo zmienić ich wzajemne usytuowanie. Są to jednak zabiegi czysto techniczne i nie zmieniają w zasadzie artystycznego, czy ogólniej mówiąc - intelektualnego sensu spektaklu. Gdybym tę samą sztukę inscenizował dla telewizji, być może zastosowałbym wstawki plastyczno-scenograficzne, offy, technikę przenikania, dokrętki filmowe itp. Zmieniłaby się tym samym koncepcja komunikatu artystycznego. Lecz i wtedy gruntem pod nogami byłaby nie telewizja z jej techniką; tym gruntem byłby komunikat, dla którego szukałbym telewizyjnych środków wyrazu.
Czy teatr faktu jest odrębnym gatunkiem spektaklu telewizyjnego?
- Gdy przed kilku laty wystawiłem w telewizji "Układy" niektórzy krytycy mówili, że uprawiam teatr faktu. Dlaczego tak twierdzili? Ponieważ istotnie pisząc ten tekst opierałem się wyłącznie na materiale dokumentalnym. Jeśli tak rozumieć teatr faktu, przyznaję się do wyraźnych upodobań w tym względzie, bo autentyczna, żywa historia dostarcza wręcz fantastycznego materiału dramaturgicznego. Ale "teatr faktu" nie różni się przecież w sposób zasadniczy od teatru, powiedzmy, "nie-faktu". Nie upatruję w każdym razie między nimi przedziałów gatunkowych. Różnica tkwi w fakturze materiału literackiego, a co za tym idzie - w fakturze przedstawienia, ogólniej mówiąc - w poetyce widowiska. Natomiast z punktu widzenia odbioru, prawdziwość lub nieprawdziwość faktu ukazywanego w przedstawieniu nie ma decydującego znaczenia. Ważna jest artystyczna moc oddziaływania. Zdarzenie prawdziwe ma ten dodatkowy argument, że apeluje do wiedzy odbiorcy o fakcie lub osobach z nim związanych i z tej racji posiada często większą siłę oddziaływania. To przecież nie przesądza o rezultacie przedstawienia. Nie jest przecież istotne, czy Hamlet istniał rzeczywiście, czy nie; o temperaturze odbioru decyduje geniusz Szekspira i każdorazowa realizacja, za którą stoi wysiłek całego zespołu ludzi.
Czy zdaniem Pana proporcje tekstów współczesnych i repertuaru tradycyjnego są w telewizji prawidłowe?
- Nie sądzę, by można było w płaszczyźnie estetycznej rozpatrywać zagadnienie repertuarowe, bowiem repertuar teatru telewizji jest sprawą programowania.
Może wobec tego spróbuje Pan określić różnice estetyki teatru żywego i teatru TV.
- Powiedzmy sobie, że istnieje coś, co wyodrębnia teatr telewizji. W swoich manifestacjach formalnych jest on bliższy filmowi niż teatrowi żywemu. Potwierdza to zresztą rozwój techniki telewizyjnej. Kilka lat temu emitowano zwykle przedstawienia teatru TV "na żywo"; obecnie coraz częściej przedstawienia zapisuje się na taśmę filmową i w tej formie prezentuje na ekranie. Jeśli posuniemy się jeszcze dalej - a to z pewnością nastąpi - przedstawienia telewizyjne będą filmowane sekwencjami, a następnie montowane, podobnie jak to się dzieje w produkcji filmowej. Jest to jednak w pierwszym rzędzie zagadnienie techniki, a nie poetyki. Istotniejsza dla tej zbieżności z filmem jest rzecz inna; film operuje fotografią, jako swym podstawowym tworzywem i dlatego silnie dochodzi w nim do głosu element weryzmu. Przedstawienie telewizyjne jest bliższe filmowi. Stąd siła teatru telewizyjnego tkwi w częstym eksponowaniu prawdy szczegółu, detalu, w niezdeformowanym wyrazie twarzy człowieka. Teatr telewizyjny ma o wiele większą swobodę kompozycji wizualnej, bo też i na innych zasadach opiera budowę swego obrazu. Widziałem przedstawienia telewizyjne komponowane z elementów nierealistycznych. Próby te wydały mi się niezmiernie ambitne i mało udane. Czy były to po prostu złe spektakle? Myślę, że nie. Przedstawienia były chybione nie z racji małych mocy artystycznych, lecz z racji chęci przekroczenia trudnej do sprecyzowania, ale istniejącej bariery estetycznej, jaka daje się wyczuć w teatrze telewizji. Takie wnioski można by wysnuć z praktyki, która winna stanowić ważne kryterium zwłaszcza tam, gdzie mało jest opracowań teoretycznych, jak właśnie w przypadku telewizji.
Niektórzy upatrują prawdziwą dojrzałość teatru telewizyjnego w wymieszaniu kilku niespójnych elementów - teatru, kina, gazety, radia, estrady, galerii sztuki, kabaretu, cyrku - i dokonania z tych elementów syntezy, zamkniętej ramami przedstawienia. Czy można taką mozaikę tworzyć?
- Oczywiście można, w znaczeniu: "jest możliwe". Powstaje tylko pytanie: po co? Każdy wybór musi być sterowany myślą porządkującą, jeśli nie ma przebywać w sferze przypadku. A jakaż miałaby być to myśl porządkująca, która by te różne elementy zestawiała i to z dobrym skutkiem?
Jako jeden z argumentów na odmienność teatru telewizyjnego wymienia się inny niż w teatrze sposób prowadzenia aktora...
- Rzeczywiście, aktorowi w telewizji stawia się często inne zadania. Dynamika środków telewizyjnych nakazuje uzyskanie innego niż w teatrze wyrazu aktorstwa. Ale też to i wszystko. Jeśli ktoś zechce upatrywać w tym suwerenność teatru telewizyjnego musi mieć dużo wiary. Nie sądzę, by teatr telewizji miał się stać samodzielną, autonomiczną gałęzią sztuki. Co najwyżej może być osobnym teatrem, a to ze względu na odrębny - w pewnym zakresie - zestrój środków formalnych, jakimi dysponuje twórca te-telewizyjny. Pantomima też jest osobnym teatrem, ale przecież teatrem.
Jeżeli niektórzy dotychczasowi dyskutanci używając zwrotu "telewizyjny teatr" akcentują przymiotnik - to ja kładę nacisk na słowo "teatr". Nie można, moim zdaniem, mówić o oryginalności teatru telewizyjnego na tej tylko zasadzie, że rozporządza on cudowną właściwością: specyfiką telewizyjną. A w praktyce wygląda to mniej więcej tak: znany reżyser bierze aktora, trochę muzyki z taśmy, nakierowuje kamerę na aktora, który recytuje. Po kilku dniach można przeczytać w poważnej prasie rozważania o "specyfice".