Artykuły

Piękny sen w "Dramatycznym"

"ŻYCIE JEST SNEM" to jeden z najbardziej iro­nicznych dramatów, ja­kie kiedykolwiek napisano o człowieku w świecie. Opowia­dając nam tę baśń o ludziach będących igraszkami w ręku fortuny budzących się to ksią­żętami, to więźniami w łań­cuchach, XVII-wieczny drama­tyczny hiszpański Calderon zadaje także i nam współcze­snym pytanie: czym jest świat? - tylko labiryntem? Czym jest życie? - tylko snem? Bohater tej sztuki, następca tronu Polonii(!), książę Segismundo, za młodu zakuty w kajdany, bo gwiazdy pokazały przed jego urodzeniem, że ja­ko władca będzie tyranem, jest przykładem człowieka, który sam niepewny swego losu, po­szukujący prawdy o sobie sa­mym i świecie, w którym ży­je, pierwszy zatraca granicę między jawą 1 snem, i - sam tylko, igraszka w rękach losu - zaczyna igrać własnym ży­ciem i losami ludzi wokół sie­bie. Przenoszony we śnie z wieży do królewskiej sypialni, to znów na powrót do więzie­nia, zatraca w końcu świado­mość tego, kim jest naprawdę: księciem, czy najnędzniejszym z więźniów? Toteż kolejno zmieniając wcielenia zmienia się sam - jakby próbował: czy jako książę bardziej "opła­ca się" być tyranem, czy ła­skawym władcą? "Życie jest snem" - konkluduje książę Segismundo, świadomy relatywności wszystkiego.Gustaw Holoubek w roli Segismunda jest i głęboko tra­giczny jako więzień, buntujący się przeciw wszelkim formom niewoli, demoniczny jako bez­względny królewicz, tyranizu­jący otoczenie, ale nade wszystko właśnie ironiczny, ja­ko ten bohater Calderona, który doszedł do wniosku, że życie jest snem. I właśnie proces zdobywania tej świadomości fascynuje nas na scenie. Holoubek panuje na niej nie­podzielnie. Grać z Holoubkiem to bar­dzo trudne przedsięwzięcie, nic więc dziwnego, że mało który aktor może temu podołać. Tym większa wiec zasługa Zbignie­wa Zapasiewicza, któremu przypadła trudna rola Clotalda, strażnika uwięzionego księcia, zamieszanego ponadto w liczne rodzinno-uczuciowe intrygi, z której to roli wybrnął znakomicie: był praw­dziwym niewolnikiem honoru, do ostatka wiernym królowi i niezłomnemu rycerskiemu ko­deksowi. Uczonego króla Basilio, postać także nieprostą (zamknął w wieży własnego syna, powodowany wyrokami gwiazd) zagrał z prostotą Mie­czysław Voit, mający na sce­nie sylwetkę rodem ze starych hiszpańskich sztychów. Grać z Holoubkiem to trudne przedsięwzięcie - powiedziałem, a co dopiero "grać z nim" dosłownie: jako alter ego, duchowe echo Segismunda. Taką rolę naznaczył Cal­deron błaznowi Clarinowi, którego w warszawskim Tea­trze Dramatycznym gra Wi­told Skaruch. Grać pod Holo­ubka - musi wyjść parodia, bo tak nikt inny zagrać nie może. Skaruch przeprowadził więc ciekawą sceniczną opera­cję: zaczął parodiować Holoub­ka świadomie. Tylko w ten sposób można by się jakoś wy­bronić, i jest to chyba jedyny możliwy pomysł na tę rolę, ale chyba nie w pełni zrealizo­wany, skoro odnosimy wra­żenie, że tę rolę mógłby zagrać właściwie tylko... sam Holou­bek. Ale kto by wtedy zagrał Segismunda? "Życie jest snem" mówi o ludziach, wplątanych w wiel­kie koło fortuny. Właśnie to koło, będące jednocześnie kręgiem niebieskim, bo i gwiazdy mają niemało do powiedzenia w życiu tych ludzi, jest dominującym elementem deko­racji, monumentalnego dzieła Jana Kosińskiego. Chyba trzeba aby "Życie jest snem" obejrzeli koniecznie wszyscy adepci sztuki scenografii, jest to bowiem dzieło pod każdym względem wzorowe: kon­strukcji scenicznej, piękna plastycznego i logiki drama­turgicznej. Za pomocą pro­stych zabiegów, zdawałoby się bez żadnego trudu, scena zmie­nia się to w górzyste pustko­wie, gdzie stoi wieża Segismunda, to znów w paradną salę królewskiego pałacu, aby za chwilę stać się wnętrzem celi więziennej, a potem kró­lewską sypialnią. Do maksi­mum wykorzystane zalety sce­ny obrotowej, czy zapierający dech w piersiach monumental­ny ogrom niektórych obrazów (gigantyczne koło zodiaku w początkowych scenach, czy ogromny koń w scenie bitwy), stylowa uroda całości sprawia­ją, że Jana Kosińskiego trzeba uważać za głównego chyba - obok Gustawa Holoubka - twórcę tego scenicznego snu.

Ludwik René udowodnił już "Kronikami Królewskimi", że potrafi reżyserować wielkie historyczne widowiska,pokazując, że nie tylko o widowi­skowość w nich chodzi. Teraz potwierdził to w całej rozciągłości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji