Artykuły

Knajpa w teatrze

STOLIKI, kelnerzy, bufetowa, ser­wowane napoje z piwem na czele, program rozrywkowy z konferansjerem i śpiewającymi tancer­kami, a na tym tle filozoficzno-polityczne dysputy doświadczonych przez życie (a raczej przez germański fa­szyzm) panów - w takiej oto żywej i oryginalnej scenerii toczy się akcja ,,Rozmów uchodźców" Bertolta Brechta - zaadaptowana i wyreżyserowała na scenie Teatru na Targówku przez Tadeusza Wiśniewskiego, który opraco­wał spektakl także od strony choreo­graficznej.

Utwór literacki Bertolta Brechta by­najmniej nie jest dziełem scenicznym. Z literaturą wiążą go takie elementy, jak piękno języka, przemyślana konstru­kcja całości, składająca się z mniej lub bardziej zamkniętych kawałków, elementy ironii i groteski, ogólna bły­skotliwość stylu; z filozofią - powaga i ważkość treści. Niewielkie w swych rozmiarach dziełko zawiera bogaty ładunek intelektualny i wiele "złotych" myśli, godnych głębszej refleksji. Je­dnocześnie to połączenie dzieła literackiego i traktatu filozoficzno-politycznego nie jest łatwe do odbioru dla przeciętnego człowieka nawet w swej wersji "czytanej". Od czegóż jednak inwencja reżysera.

"Rozmowy uchodźców" w wersji zaproponowanej przez Tadeusza Wiśniewskiego są dziełem nie tylko mądrym ale i przystępnym dla widza. Drapieżne w swej ironii dialogi przy kuflu piwa są urozmaicone jędrnymi, pełnymi wdzięku i bezpretensjonalnymi piosenkami i tańcami, a także wstawkami konferansjerskimi. To wszystko razem wzięte stanowi ważki i niezbędny przerywnik, wprowadza specyficzną atmosferę luzu i bezpretensjonalności, ułatwiając percepcję treści stricte brechtowskich i dopełniając spektakl od strony czysto artystycznej. Szkoda tylko, że piosenki są wykonywane w języku niemieckim, co nie jest bez znaczenia dla przeciętnego widza. Albo inaczej: szkoda, że tak mało ludzi zna dobrze język niemiecki.

ŚPIEWAJĄCY i tańczący aktorzy Teatru na Targówku dysponują świetną dykcją, co odróżnia ich pozytywnie od piosenkarzy zawodowych. Nienagannie również operują językiem niemieckim (przynajmniej na scenie) - i te elementy także zasługują na szcze­gólne podkreślenie.

Autor adaptacji w mniejszym lub większym stopniu jest zmuszony do wyboru i eliminacji części materiału oryginalnego. Powstałe w wyniku tych zabiegów dzieło może czasem zasad­niczo różnić się od macierzystego. Wiśniewski nie pozwolił sobie jednak na duże odstępstwa. Jego adaptacja nie odbiega od oryginału. Starał się być wierny ideom autora, choć poku­sił się także o uwspółcześnienie utworu i poszerzenie jego wymowy ideowej. W tym chyba celu wprowa­dził do spektaklu rosyjski romans oraz wyeliminował część materiału, co prawda wiernego idei Brechta, ale nadto rażącego w czasach nam współ­czesnych przynajmniej w nowej polskiej rzeczywistości. Trzeba tu bowiem brać tę poprawkę, że Brecht pisał swój utwór na przełomie lat 1940-41. W pamięci miał jeszcze swą specy­ficzną ojczyznę - faszystowskie Niemcy. Co prawda zdołał się od tej ojczy­zny fizycznie uwolnić, ale psychicznie ta negatywna w tym wypadku idea pozostawiła głębszy ślad zaowocowało to w twórczości pisarza sądami w swej doraźności bulwersującymi, nie do końca przemyślanymi, przeżytymi raczej nie intelektualnie, lecz uczuciowo, Spektakl ma wymowę bardzo wste­czną. Jest to cecha typowa dla każ­dego wielkiego dzieła, które podej­muje tak ważką dla każdego człowieka problematykę, jak kwestie wolnoś­ci i odpowiedzialności, godności ludz­kiej, buntu i oportunizmu, stosunku człowieka do człowieka, a także do szerszej zbiorowości i idei - społeczeń­stwa, ojczyzny, państwa. Pisząc ten utwór Brecht był jeszcze w tej szczęśli­wej sytuacji, że wierzył, iż te sprzeczności mogą znaleźć swa pozytywne roz­wiązanie.

GŁÓWNĄ, stricte brechtowską część spektaklu dźwigają na swych barkach dwaj aktorzy. Mieszczanina Zieffela gra Mieczysław Friedel, zaś robotnika komunistę Kallego - gościnnie Jerzy Turek. Jak pi­sał w posłowiu do przetłumaczonych przez siebie "Rozmów uchodźców" nie­żyjący już Roman Szydłowski, "Zieffel i Kalle, bohaterowie "Rozmów uchodźców" są "dwiema duszami" Brechta. Dopuścił obydwu do głosu i kazał pro­wadzić im ze sobą filozoficzne i poli­tyczne dialogi".

Obydwaj aktorzy doskonale wywiązali się ze swych zadań. Mieczysław Friedel jako Zieffel jest po mieszczańsku grzeczny i przewrotny, nastawiony nie na czyn, lecz na przetrwanie. Ironia Jerzego Turka, jako Kallego ma bardziej rzec można przyziemny charakter, a jego postawa jest czymś więcej niż bierną samoobroną. Stwo­rzone z tej dialektyki spięcia stanowią o sile i atrakcyjności spektaklu. Do­łącza się do tego gra aktorska. Friedel i Turek swą interpretacją spowo­dowali, że widz dostrzega liczne niu­anse i aluzje, ale podczas mecha­nicznej lektury książki gdzieś umyka­ją. I za to im chwała.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji