Artykuły

Na powierzchni tekstu

"To komedia, trzy role kobiece, sześć męskich, cztery akty, pejzaż (widok na jezioro); mnóstwo rozmów o literaturze, mało akcji, miłość na pudy" - to słynny cytat Czechowa o "Mewie". Tekst, wcale nie komediowy, doczekał się niezliczonych inscenizacji. Teraz zmierzą się z nim wrocławscy studenci. Rozmowa z Grzegorzem Wojdonem, reżyserem dyplomu we wrocławskiej PWST.

Dorota Oczak-Stach: Kto wybrał "Mewę" - studenci czy pan? Grzegorz Wojdon*: Sam tytuł wymyśliłem ja, natomiast oni wymyślili mnie. Na ich drugim roku miałem zajęcia ze scen klasycznych ze wszystkimi oprócz jednego ze studentów. I przed sesją, półtora roku temu, zapytali mnie, czy nie poprowadziłbym ich dyplomu. Próbowałem się wyłgać, ale dziekan przekonał mnie, że jak spadać, to z wysokiego konia.

Wyłgać?

- Spektakl dyplomowy to duża odpowiedzialność, a ja nie jestem reżyserem, tylko aktorem i pedagogiem. To zupełnie inny rodzaj pracy. Ale takie nowe doświadczenie jest podniecające.

Dlaczego Czechow?

- Pomyślałem, że jeśli mamy obcować z literaturą, niech będzie to literatura najwyższej próby. Bardzo lubię niejednoznaczności Czechowa i tworzone przez niego barwne postacie. A patrząc czysto technicznie - mam do "zagospodarowania" dziesięć osób i nie są to jeszcze aktorzy, lecz studenci. Oni się muszą w tym spektaklu zaprezentować, pokazać swoje możliwości - każdy z nich. A ten materiał jest w miarę demokratyczny. Wszystkie postacie są mocne, świetnie zarysowane. Każdy kocha nie tego, kogo powinien...

"Mewa" jest niezmiennie aktualna?

- Oczywiście. Relacje międzyludzkie, o których opowiada Czechow, są ponadczasowe. Miłość nie zna ram czasowych. Niespełnione marzenia... To są wszystko rzeczy aktualne.

Tekst dotyka też tematu przemijania. Jak sobie radzą z nim studenci?

- Dla nich to jest wielkie wyznanie. Niejeden aktor i reżyser przejechał się na tym tekście. Wyzwaniem jest, aby sztuka była

jednocześnie dojmująca i zabawna. Czechow był osobą przewrotną, swoje teksty nazywał komediami, a jednak śmiechu w nich niewiele. Ja skłaniam się ku opinii, że życie nie jest ani komedią, ani tragedią tylko tragikomedią. Studenci mają znikome doświadczenie teatralne, ale nie w tym rzecz. Ta sztuka wymaga przede wszystkim doświadczenia

życiowego. Jeden z bohaterów ma 62 lata, inny 43. Oni muszą się z tym zmierzyć. Nie starałem się ich odmłodzić, wręcz przeciwnie, skupiliśmy się na pracy nad emocjami.

Ale nie wszyscy są debiutantami. Pola Błasik ma za sobą znaczącą rolę w "Końcu świata w Breslau", a Artura Bocheńskiego możemy oglądać w "Trzech muszkieterach".

- To niespotykane, że dwójka młodych aktorów dostaje angaż już po trzecim roku, to etatowi artyści Teatru Muzycznego "Capitol". Ale na tym polega specyfika tych studiów. Wszyscy studenci mają już za sobą bardziej lub mniej profesjonalne doświadczenia.

Czego życzyć przy okazji premiery?

- Żebyśmy się nie utopili w rym Czechowie, lecz cały czas pływali po powierzchni.

***

Grzegorz Wojdon - zadebiutował na deskach Wrocławskiego Teatru K2 w 1996 roku. Grał m.in. u Jacka Głomba oraz w filmach Wojciecha Smarzowskiego.

"MEWA" WG CZECHOWA

Spektakl dyplomowy studentów wrocławskiej PWST w reżyserii Grzegorza Wojdona Premiera: 31 stycznia, godz. 19. Kolejne wystawienia: 2-5 lutego, godz. 18, wstęp wolny, rezerwacja miejsc: www.pwst.wroclaw.pl/rezerwacje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji