Artykuły

Pięć spowiedzi

Rzadko trafia się publiczności spektakl tak głęboko przenik­nięty problematyką filozoficz­ną, jak inscenizacja "Bram raju" dokonana w Teatrze Wielkim w Warszawie przez Marka Grzesińskiego. Oczywiście reżyser przed­stawienia jest ostatnim ogniwem w łańcuchu przekazu idei, który bieg­nie od faktów rzeczywistych poprzez umysły wielu twórców przy­oblekających je w formę, aż do uszu i oczu odbiorców. Poszczególne bra­my i bramki mogą z treści wyjściowej coś ujmować, mogą jednak wzbogacać ją, obudowywać w nas­troje, i wreszcie - wypuszczać w świat w formie głęboko filozoficz­nego przesłania. Tak stało się z "bramami raju", które są wyjątko­wo długim łańcuchem kolejnych transformacji idei.

Na początku było słowo wypo­wiedziane przez Jezusa Chrystusa, urodzonego w Betlejem a złożonego do grobu w Jerozolimie. Słowo to obiecywało szczęście wieczne po życiu, ale zarazem stanęło u pod­łoża kultu ziemskiego i całkiem konkretnych poczynań materialnych. Średniowieczne papiestwo dla rozszerzenia sfery wpływów gotowe było uświęcić stan rycerski, a na­wet wojny z niewiernymi lub prze­ciwnikami Kościoła. Znakomitym pretekstem do usankcjonowania masowego rozlewu krwi stała się idea zdobycia Ziemi Świętej, która trafiła pod panowanie islamu, ale też każdy z uczestników wyprawy krzyżowej mógł sobie dopowiedzieć własne argumenty uzasadniające trud - zdobycie łupów, ucieczka przed głodem, wpływy z handlu, zwykła przygoda. Średniowieczni krzyżowcy byli więc bardzo kon­kretni, lecz te ich "przyziemne" mo­tywacje, choć w niczym nie przesz­kadzały ojcom Kościoła, budziły niezadowolenie u mniej przedsiębior­czych, osiadłych i zachowawczych współziomków. Przebąkiwano pew­nie tu i ówdzie, że Chrystus nie byłby zadowolony, iż jego grób zdobywany jest ogniem i mieczem. - A jak? - Otóż - odpowiadali ci mało konkretni i trochę wystra­szeni - trzeba by pójść ze szczerym sercem i niewinnym zamiarem. - Why not? To jest całkiem niezła myśl.

Pierwszą bramą do raju stała się więc krucjata dziecięca w XIII stule­ciu prowadzona przez świadomych rzeczy ludzi z inicjatywą. Dzieci, którym udało się dotrzeć na wy­brzeże Francji, zostały sprzedane w niewolę a organizatorzy przemarszu, jako pozbawieni wszelkich skrupu­łów, wcale nie musieli się z tego spowiadać ani tłumaczyć. Chociaż - zapewne - mogli.

Drugą bramą była wyobraźnia pi­sarska Marcelego Schwoba, autora wielu baśni i opowiadań opartych na motywach średniowiecznych. Człowiek ten miał wybitną zdolność oblekania całkiem prozaicznych zda­rzeń w romantyczne szaty i oble­wania wszystkiego łzawym sosem. Przykładem - napisana w 1896 ro­ku "Krucjata dziecięca".

Ta właśnie książeczka stała się (trzecią) bramą dla polskiego pisa­rza Jerzego Andrzejewskiego, prze­żywającego liczne rozterki, a więc trochę zgorzkniałego i sceptycznego wobec ludzkich uniesień. Z wzru­szającej baśni Schwoba urobił opo­wieść mroczną, dekadencką i podej­rzaną moralnie, jak on sam. Dzie­ciom podążającym w pielgrzymce przypisał liczne wady i grzechy, głównie natury erotycznej. Może była to forma jego własnej spowie­dzi lub też kolejna wersja popular­nego w naszej literaturze motywu, "zaklętego kręgu''?

"Bramy raju" Andrzejewskiego zainspirowały do stworzenia spek­taklu muzycznego zdolną kompozytorkę Joannę Bruzdowicz, dzielnie stawiającą kroki na paryskim i brukselskim bruku. Motyw powieści wydał się jej zapewne bliski i atrakcyjny, gdyż zahacza o temat "francuski" (a i współautor libretta Jerzy Lisowski z łatwością mógłby stworzyć wersję dla frankofonów), oraz zawiera trochę perwersyjnego dramatyzmu, który można oddać środkami muzyki współczesnej. I wreszcie piąta brama i piąta spowiedź - reżysera Marka Grzesińskiego. Nie udało mu się insce­nizować "Bram raju" za życia Andrzejewskiego, ale ponieważ pragnienie spowiedzi było silne do­czekał chwili, kiedy jako reżyser największej sceny w Europie uzys­kał niepospolite warunki techniczne - i oczywiście partyturę Joanny Bruzdowicz. - "W tym dziele sta­rałem się zawrzeć całość moich doś­wiadczeń scenicznych" - powiedział w wywiadzie radiowym. Czy rzeczy­wiście nie skłamał?

"Fascynuje mnie, zawsze osoba Anioła Stróża - wyjawił w progra­mie przedstawienia. - "W związku z tematem spowiedzi w "Bramach raju" myślałem o nim jako o świad­ku wszystkich naszych grzechów a jednocześnie świadku spowiedzi. (...) Wydaje mi się, że Anioł Stróż musi bardzo cierpieć z powodu naszej niedoskonałości".

Jakże pięknie i subtelnie zwraca się tu twórca do swego szefa i chlebodawcy, ale "Bram raju" na­prawdę nie trzeba się wstydzić. Muzyczno-teatralna wersja pięciu spo­wiedzi uczestników dziecięcej kru­cjaty: Jakuba, Aleksego, Roberta, Maud i Blanki, pozostaje na długo w pamięci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji