Artykuły

Nielegalny zabójca czasu

"Momo" w reż. Uli Kijak w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Pisze MW w Nowych Wiadomościach Wałbrzyskich.

Trzecia premiera tego sezonu w wałbrzyskim Teatrze Dramatycznym za nami. "Momo" Michaela Endego w reżyserii Uli Kijak nie rozczarował, nie rzucił też jednak publiczności na kolana. To po prostu sprawnie opowiedziana historia z kilkoma inscenizacyjnymi fajerwerkami w tle. Tylko lub aż tyle.

Postawienie na "Momo" to dość ryzykowne posunięcie dyrekcji Szaniawskiego. Zwłaszcza patrząc z perspektywy całego tego sezonu. "Przed wschodem słońca" Gerharta Hauptmanna raczej kariery w kraju już nie zrobi, "Iwona, księżniczka Burgunda" Witolda Gombrowicza, której świetną inscenizację przygotował Artur Tyszkiewicz wciąż czeka na to, aby zaistnieć poza Wałbrzychem. Czy "Momo" może stać się festiwalową wizytówką naszej sceny? Ja wiem, że teatr istnieje i gra przede wszystkim dla mieszkańców naszego regionu, jednak tu też może być problem. Konkurencja ze strony Teatru Lalki i Aktora w zakresie spektakli rodzinnych, skierowanych także dla starszej młodzieży jest spora. Szkoda, gdyby "Momo" przepadło

Grają, śpiewają, czarują

Ten spektakl się rozkręca i dociera. To co na początku irytuje: powolność, zawiła narracja, czasem przypadkowość, pod koniec pierwszego aktu znika. Widz schodzi na przerwę zaintrygowany, chce poznać dokończenie historii. Tekst jest świetny. Ende prosty w końcu pomysł "Ciułaczy czasu" rozpisał jako konfrontacje dziecinnej beztroski i zabieganego świata dorosłych, coś w rodzaju wyboru między być, a mieć. Swoje "trzy grosze" dorzuciła tutaj reżyserka Ula Kijak. Kilka pomysłów przykuwa uwagę. Szarzy Panowie są jak agenci Matrixa, zwłaszcza gdy z latarkami wyskakują z każdego zakątka widowni. Dariusz Maj natomiast w roli Secundusa Minutiusa Hory wygląda jak połączenie elfa z lasu Lorien z maskotką. Z szumu, który często rozdziela sceny w tym przedstawieniu, wyłania się także kilka zgrabnych piosenek napisanych przez Rafała Kowala. W ogóle dużo w tym spektaklu muzyki, pogłosów, komend wydawanych z offu. Główne role przypadły niedawnej Iwonie, czyli Aleksandrze Cybulskiej (Momo) i gościnnie Pawłowi Zdunowi (Gigi), którego znamy już chociażby z "Kufehka". Gra, niemalże cały etatowy zespół "Szaniawskiego", a Piotr Kondart (Stefano Victuale) nawet czaruje.

- Nie chcę robić typowego kolorowego spektaklu dla dzieci- zapowiadała przed premierą Ula Kijak. Słowa dotrzymała. "Momo" balansuje na granicy baśni i przypowieści. Wyraża to także oprawa wizualna. Tutaj autorzy scenografii Diana Marszałek i Marta Pabin pojechali schematem. Ci dobrzy są kolorowi, a źli szarzy, dym towarzyszy wydarzeniom negatywnym, jaskrawe światło pozytywnym itd. Dokładnie pół na pół. Podobnie w ocenach podzielona była specyficzna, premierowa publiczność. Jak przyjmie "Momo" młodzież? Spektakl ma być grany w weekendowe popołudnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji