Artykuły

Zapiski z linii frontu

Zaimportowana zza Oceanu przez polską prawicę strategia wojen kulturowych wymaga wroga. I to wroga fantazmatycznego. Teatr nadaje się na niego idealnie - pisze Witold Mrozek.

Wtorek, 12 stycznia

Katakumby w Operze Narodowej

Na ulicach, choć zimno, wciąż nie ma koksowników. Podczas rozdania Paszportów Polityki niespodzianek też nie ma, przynajmniej w kategorii teatr: Ewelina Marciniak. Wielokrotnie padają zapewnienia, że nagroda nie ma nic wspólnego z aferą wokół "Śmierci i dziewczyny", bo sama nominacja była przyznana wcześniej.

Bal w Operze okazuje się być zarazem imprezą tematyczną "Jutro nie będzie Teleranka". Nastroje podniosłe. "Podobno zebrali nas tu wszystkich, żeby nas internować" - żartuje Ważna Postać Kultury między winem a potrawką z bakłażana. Dowcipy Grażyny Torbickiej i Jerzego Baczyńskiego zawsze były przyciężkawe, ale z "dobrą zmianą" nabrały konsystencji aresztanckich sucharów. "Proszę pozdrowić brata" - rzucił naczelny "Polityki" Robertowi Glińskiemu. Albo taki żart: jedyna laureatka Paszportu, która przeszła polityczną weryfikację? Dorota Masłowska. "Bo napisała wojnę polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną". Wieczór rozbłyskuje nie tylko dowcipem, ale i fleszami - ludzie kultury robią sobie zdjęcia z Janem Hartmanem.

Aż dziwne, że Artur Rojek nie śpiewa na scenie "Murów" czy "Mazura kajdaniarskiego". Wygląda na to, że 12 lat po otwarciu Muzeum Powstania Warszawskiego również nieprawicowa/liberalna część polskiej elity rozmiłowała się w rekonstrukcjach historycznych. A może po prostu warszawska inteligencja ponad politycznymi podziałami najbardziej ceni sobie cierpienie na pluszowym krzyżu. "Wynajmiemy sobie takie wielkie katakumby" - zakończył Baczyński, zapraszając na kolejną uroczystość w przyszłym roku i "dziękując za udział w manifestacji".

Żarty żartami, ale między stołami krąży informacja, że ministerstwo kultury wymieniło skład komisji eksperckiej dzielącej granty w priorytecie "Teatr i taniec", powołanej już wcześniej przez minister Omilanowską. Ze starego składu miał zostać tylko jeden ekspert. W komisjach zajmujących się innymi dziedzinami sztuki podobno żadnych zmian nie dokonano. Priorytet "teatr" jest dla nowej władzy naprawdę priorytetem.

Środa, 13 stycznia

Demirski prowokuje spokojem

W popaszportowej "Polityce" ukazał się wywiad z Pawłem Demirskim, przestrzegającym przed zbiorową histerią i wyrażającym tęsknotę za "zdrowym konserwatyzmem", którego miało zabraknąć na polskiej prawicy. Czy "zdrowy konserwatyzm" to to samo, co konserwatyzm rozumny, a nie taki, który walką z rowerami i wegetarianizmem przykrywa zarówno zwykły rasizm, jak i parę w miarę sensownych pomysłów na politykę społeczną? Dlaczego taką tęsknotę w Polsce musi zawsze wyrażać lewica? "Kiedy parę lat temu napisałem na Facebooku Tęsknię za Lechem Kaczyńskim, lajkowali moi znajomi z prawicy, teraz jak znów to napisałem - lajkowali znajomi z lewicy". Niektóre wypowiedzi Demirskiego budzą mój sprzeciw: np. pisarz nie tylko jest przeciwny posyłaniu sześciolatków do szkół, ale i lubi polskie społeczeństwo, a co gorsza środowisko teatralne. Ale Demirski prowokuje głównie kontrastującym z obecną temperaturą debaty publicznej spokojem i stonowanymi wypowiedziami. Dziwnie czyta się u przedstawiciela "wściekłego duetu" zdanie: "Nikt nie zna umiaru, w tym problem, same ekstrema".

Zapytany przez Anetę Kyzioł, czy będą ze Strzępką pracować w Teatrze Polskim we Wrocławiu w razie zastąpienia dyrektora Mieszkowskiego "jakimś pisowskim urzędnikiem", odpowiada: "Porozmawiajmy o tym, gdy to zrobią. Chociaż mam nadzieję, że nic takiego się nie stanie i czarne scenariusze się nie sprawdzą. Snucie planów na temat zachowań moralnych, zanim pojawią się do tego rzeczywiste przesłanki, jest zajęciem czczym". Demirski rzuca za to pomysł serialu historycznego "Zapusty" o rabacji galicyjskiej: "Małopolska, konflikt góra-dół: szlachta-ludzkie masy, Wesele - tylko w wersji gore". Jeśli to sygnał w kierunku nowych władz telewizji, to raczej ironiczny. Chyba, że naiwny. Szczerze wątpię, żeby Szela na modłę Tarantino mieścił się w dworkowo-ułańskiej optyce decydentów.

Tandem kończy właśnie zamówiony przez poprzedniego dyrektora TVP2 serial o kulisach pracy w teatrze. Część lubianego przez Demirskiego środowiska roztrząsa z oburzeniem na Facebooku, czy wypowiadający się w ten sposób dramatopisarz jest już kolaborantem, czy jeszcze pożytecznym idiotą. Jakby znów były lata 90. (albo i 80.) i trzeba było się ulokować po jednej z dwóch stron jedynej w Polsce barykady. Podobno na premierowych bankietach odpytują już z obecności na demonstracjach KOD.

Piątek, 15 stycznia

Zaremba wysyła CV

Portal e-teatr.pl przedrukowuje tekst Piotra Zaremby z tygodnika "wSieci". Od dawna powtarzam sobie, że trzeba czytać więcej prasy prawicowej - wtedy o cymesach w rodzaju "Teatru hochsztaplerów" dowiadywałbym się parę dni wcześniej.

Zaremba w drużynie byłych niepokornych nieraz rzucany bywał na odcinek sztuki scenicznej, chyba głównie dlatego, że od czasu do czasu ogląda Teatr TV i frazę ma bardziej inteligencko-nobliwą niż pałkarską. Nie tym razem jednak. "Lewackie reinterpretacje dawnych sztuk uderzają w naturę naszej tożsamości", pisze Zaremba, wywodząc, że polskie teatry opanowali bolszewicy i skandaliści. To kolejny dowód że nie ma pojęcia, o czym pisze - i że nawet do warszawskich teatrów, z reguły przecież konserwatywnych, nie chce mu się ruszyć.

Oczywiście motywem przewodnim tekstu Zaremby jest Stary Teatr pod dyrekcją Jana Klaty, a zwłaszcza jego inscenizacja "Wroga ludu" (na zdjęciu), której zgodnie z najlepszymi wzorami prowadzenia w Polsce dyskusji o teatrze publicysta nie oglądał. Skąd czerpie więc wiedzę o tym przedstawieniu? "Zapytałem Rokitę" - przyznaje bez żenady. W przeciwieństwie do redaktora "wSieci", niedoszły premier z Krakowa faktycznie chodzi do teatru. Widziałem go nieraz w foyer przy Szczepańskim: zamyślonego, chmurnego, samotnego. Parę razy chciałem podejść, zagadnąć człowieka, który bądź co bądź widział z bliska kawał historii politycznej Polski. Jakoś nie wyszło.

Najzabawniejsze, że akurat udany "Wróg ludu" spokojnie mógłby być zinterpretowany po myśli wczorajszych niepokornych. Lokalny układ, obłudni niby-lewicowi dziennikarze, którzy ostatecznie - z pobudek finansowych - opowiadają po stronie establishmentu. Jak to się stało, że nie wyłapał tego Rokita - niegdyś gwiazda komisji śledczej ws. afery Rywina?

Jeśli ktoś z kolei nie połapałby się co do intencji tekstu Zaremby - na przykład mając ciężkiego kaca, albo znając polski na poziomie A1 - w sukurs idą niezawodni redaktorzy. Przedstawiciele tej profesji, niezależnie od orientacji swojego medium, zawsze potrafią wyostrzyć przekaz. "Zróbmy z tym porządek!" - woła ostatni śródtytuł.

Czy Zaremba planuje robić porządek osobiście? Może na początek zajmie któreś ze zwolnionych miejsc w komisji eksperckiej? Skoro Pospieszalski i Ziemkiewicz zostali ekspertami PISF...

Sobota, 16 stycznia

Poeta walczy

Adam Zagajewski publikuje w "Gazecie Wyborczej" wiersz o rządzie PiS. Nie, to nie literacki "AszDziennik". "Należałoby którejś nocy rozstrzelać kilku reżyserów filmowych, nie oszczędzając kobiet. / Wszyscy profesorowie prawa konstytucyjnego powinni być dożywotnio internowani" - radzi poeta trochę Herbertowską, ciężkawo ironiczną frazą.

Jarosław Marek Rymkiewicz zapewne już szykuje ripostę. A Komitet Noblowski zastanawia się, czy dwoje laureatów pod rząd może pochodzić z krajów słowiańskich. Widzę te nagłówki: "Nikt z polskiego rządu nie pogratulował nobliście".

Poniedziałek, 18 stycznia

CV Zaremby rozpatrzone

W Polsat News 2 mam rozmawiać o polityce kulturalnej rządu. Prowadzący nie może nadziwić się, że w kulturze obowiązuje osobna płaca minimalna. I że to od 4 lat tylko 1055 złotych. "Czy to zgodne z konstytucją? - pyta profesjonalnie zaskoczony.

W studiu spotykam Jerzego Zelnika. Podczas zaskakująco uprzejmej acz raczej niezbornej rozmowy na antenie, aktor raz jeszcze dementuje pogłoski, jakoby chciał zostać dyrektorem krakowskiego Starego Teatru. Rzuca za to mimochodem, że chętnie objąłby jakąś scenę w Warszawie.

Tydzień po publikacji tekstu "Teatr hochsztaplerów" Piotr Zaremba zostaje wicedyrektorem TVP Kultura. Słowa miewają jednak siłę, Zelnik wie, co robi.

Środa, 20 stycznia

Kraków czyta sobotnią "Gazetę"

"Tygodnik Powszechny" odnosi się do sobotniego opozycyjnego wiersza "podpisanego nazwiskiem Adama Zagajewskiego". Można powiedzieć, że z nadzieją. "Wciąż czekamy na sprostowanie autora Jechać do Lwowa, że to nie on jest autorem utworu" - pisze redakcja. Jednak trudno czasem nie zatęsknić za krakowskim dystansem.

Czwartek, 21 stycznia

Klata zostaje

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego odpowiada na swojej stronie skrzykniętym w internecie obrońcom Jana Klaty: "MKiDN nie planuje zmian na stanowiskach kierowniczych w Narodowych Instytucjach Kultury niewynikających z końca kontraktów podpisanych przez dyrektorów tych instytucji". Z paroma osobami założyłem się o flaszkę, że Klata zachowa stanowisko. Czemu zawdzięczam butelki w lodówce?

Po pierwsze, wydarzenie jeszcze z czasów poprzedniej ekipy pokazały, jakie emocje budzi Stary Teatr. Dziś podczas ewentualnej okupacji sceny przy Szczepańskim obok siebie na karimatach znalazłyby się osoby, które na co dzień nie podają sobie ręki. Można mieć nadzieję, że czym innym był tradycyjny rytualny opór wiecznie niedowartościowanych krakowskich kół wzajemnej adoracji przed nowym dyrektorem, a czym innym byłoby stanięcie w jednym szeregu z "dobrą zmianą". Nawet krakowski parlamentarzysta Jerzy Fedorowicz (PO), wieloletni dyrektor Teatru Ludowego w Nowej Hucie, który przed rokiem z okładem plótł ciężkie androny o pozbawieniu Starego statusu sceny narodowej, w nowym politycznym klimacie zaczął wspierać dyrekcję Jana Klaty. Do pomysłu odwołania Klaty zdystansował się też "Dziennik Polski", przedtem w awangardzie nagonki.

Po drugie, zaimportowana zza Oceanu przez polską prawicę strategia wojen kulturowych wymaga wroga. I to wroga fantazmatycznego. Teatr nadaje się na niego idealnie. Jak pokazuje przykład Zaremby, a wcześniej afera wrocławska i setki podobnych sytuacji - politycy, publicyści i wyborcy kłócą się o tajemniczą zawartość scenicznego pudełka, najczęściej samemu wcale jej nie oglądając. Tym bardziej mogą mówić na jej temat cokolwiek i podkręcać emocje w nieskończoność. Teatr to nie TVP - kluczowe jest to, czego lud w teatrze i-tak-nie-widzi, a nie to, co ogląda nieznaczny odsetek teatralnej widowni. Nie dajcie się zwieść tzw. trosce o widza.

Po trzecie wreszcie, Klatę trzeba by było kimś zastąpić. Wbrew wywiadowi Kyzioł, nie sądzę, że z nominacji Glińskiego i Zwinogrodzkiej w Starym zjawiłby się "jakiś pisowski urzędnik" albo inny Piotr Semka. Nie jest też tak, żebym szczególnie wierzył w solidarność tzw. środowiska, ale nowy dyrektor miałby, delikatnie mówiąc, nielekko. A że i bez klimatu wojny domowej za oknem kierować Starym Teatrem nie jest łatwo, niejeden się już przekonał.

Piątek, 22 stycznia

Nowak odsegregowany

Reklama społeczna promująca segregowanie śmieci zostaje zdjęta z anteny - ogłasza minister środowiska. Powód? Promuje "ideologię gender", bo występuje w niej Maciej Nowak - pierwszy i jak dotąd bodaj jedyny (!) otwarcie homoseksualny dyrektor teatru w Polsce. Mniejsza z tym, że w przebrany w kostium św. Mikołaja mówi tyle, żeby rozpakowawszy prezenty spod choinki papier wyrzucać osobno, a plastik osobno. Macieja Nowaka kolejno z Teatru Wybrzeże, festiwalu Warszawskie Spotkania Teatralne i wreszcie Instytutu Teatralnego wyrzucał nie kto inny, tylko ludzie Platformy Obywatelskiej. Dziś PiS usuwa go nawet ze spotu o workach na śmieci.

To pierwszy od lat na taką skalę akt otwartej homofobii - minister zdjął materiał, bo występował w nim homoseksualista, którego homoseksualizm okazuje się podstawową cechą definiującą, eliminującą prawo do publicznego istnienia. Ironią losu jest, że ta tragifarsa rozgrywa się akurat wokół wizerunku Nowaka, który w Teatrze Polskim śpiewa z poznaniakami historyczne pieśni powstania wielkopolskiego, w myśl wyrytej na fasadzie tegoż teatru dewizy "Naród sobie".

Nowaka, który w prywatnych rozmowach tonuje martyrologiczne nastroje wzmożonych, a w wywiadach opowiada, że w sztuce trzeba "zaprzestać wojen kulturowych" i prowadzić dialog "z drugą stroną". Rzecz w tym, że to nie lewica wywołuje w Polsce wojny kulturowe.

Z całą pewnością w jednym Nowak ma rację - od zawsze powtarza, że Polsce bliżej jest do Rosji, niż Polacy byliby to w stanie przyznać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji