Artykuły

Mistrz i Małgorzata w kosmosie

Chyba tak można powiedzieć, bo kiedy pan Oskar Herting, pierwszy kamerzysta ZDF, dru­giego programu telewizji zachodnioniemieckiej, wyjaśnił mi tajniki transmisji, obraz z Teatru Wielkiego w Warszawie pokonał 72 tysiące kilo­metrów, by powrócić na ekran kontrolnego mo­nitora. Ta droga w kosmos i z powrotem była zaświadczona opóźnieniem dźwięku powtórzo­nego jak pogłos wobec płynącego wprost z sali teatralnej.

Cztery wielkie, na biało pomalowane Mercedesy z napisami Zweites Deu-tsches Fernsehen i charakterystycznym "Sat" z pomarańczową trójką w białym kole - symbolem trzeciego kanału tele­wizji satelitarnej, zajechały pod Teatr Wielki w Warszawie już w sobotę, 30 stycznia. Przez tydzień, do dnia trans­misji 6 lutego, prowadzono żmudne, co­dzienne przygotowania.

Piąty samochód, mikrobus, opatrzony został pięknie wymalowanym napisem, dokładnie informującym o celu eskapa­dy. Głosił on: Internationales Satelliten-fernsehen ZDF-ORF-SRG i niżej - Die Oper "Der Meister und Margarita", Live aus Warschau 06.02.1988. Ta kawalkada wozów z 40-osobową ekipą podążająca z Moguncji, gdzie TV satelitarna ma swą siedzibę, przez NRD do Warszawy, wioz­ła najnowocześniejszy sprzęt elfektroniczny wartości 14 milionów marek.

Była to pierwsza transmisja satelitar­na z Polski, choć druga w historii Teatru Wielkiego w Warszawie. Za pośrednictwem satelity telekomunikacyjnego transmitowano bowiem przedstawienie "Borysa Godunowa" Musorgskiego, pod­czas występów teatru w lipcu 1986 roku w Berlinie Zachodnim. Z Warszawy nato­miast przekazywano "na gorąco" operę Rainera Kunada "Mistrz i Małgorzata", której libretto oparte jest na głośnej po­wieści Michała Bułhakowa, pod tym sa­mym tytułem. Spektakl przygotował mu­zycznie i dyrygował - Robert Satano­wski, inscenizację i reżyserię - Marek Grzesiński, scenografię - Andrzej Maje­wski.

Jak informował reżyser z ekipy ZDF, pan Hundorf, TV zachodnioniemiecka przeprowadza często, od z górą 27 lat, transmisje najwybitniejszych przedsta­wień operowych nie tylko z terenu RFN, ale z całei Europy, a także z USA. Transmisje te cieszą się dużym powodzeniem u widzów. Są przekazywane najczęściej na żywo, a więc wieczorem, w najlep­szym czasie, kiedy telewizję ogląda naj­większa liczba osób. Przedstawiciele dru­giego programu TV RFN wytypowali warszawskie przedstawienie "Mistrza i Małgorzaty", jako wybitne wydarzenie kulturalne. Program satelitarny adresowany do trzech krajów niemieckojęzycz­nych; RFN, Austrii i Szwajcarii, odbierany jest praktycznie na terenie całej Europy poprzez satelitę telekomunikacyjnego umieszczonego na wysokości 36 tysięcy km.

Transmisję zachodnioniemiecką cecho­wała szczególnie wysoka jakość obrazu i dźwięku, równa doskonałości nagrania płyt i taśm kompaktowych. Wszelkie infor­macje o przedstawieniu przekazano przed spektaklem, tak aby obraz i dźwięk nie były zakłócane napisami czy spikerką, co, zdaniem pana Hundorfa, odciąga uwagę i przeszkadza w odbiorze.

Polscy telewidzowie przyzwyczajeni do pracy ekip TV na "łapu-capu", zdumieliby się solidnością przygotowań do sobotniej transmisji, którą mogli obejrzeć za pośred­nictwem II programu naszej TV.

Obraz przekazywały 4 ciężkie kamery umieszczone na widowni, dla których wyko­nano specjalne długie pomosty, dokładnie spoziomowane. Prócz tego dwie kamery przenośne działały zza kulis, z boków sceny.

Przez cały tydzień od rana do wieczora, scena po scenie kontrolowano światła i natężenie filtrów barwnych, aby wypośrodkować oświetlenie między wymaganiami teatru a potrzebami telewizji. Przeprowa­dzono próby z orkiestrą i śpiewakami. Była to żmudna praca. Niemcy chwalili wyposa­żenie techniczne sceny, choć brak skomputeryzowanej nastawni oświetlenia dawał się bardzo we znaki, przedłużając ustawia­nie reflektorów. Teatr Wielki musi wkrótce zdobyć się na tę konieczną inwestycję. Na­stawnie tego typu, sterowane komputero­wo, posiadają dziś wszystkie czołowe sceny Europy. Technika, także teatralna, idzie stale do przodu i trzeba jej dotrzymać kro­ku.

- Mimo wszystko, praca była łatwiejsza, ponieważ już się znamy z berlińskiej trans­misji "Borysa Godunowa" - mówił Oskar Herting, pierwszy kamerzysta, a dopowia­dał mu Rolf Rick, inżynier oświetlenia:

- "Herr Stanisław", to doskonały facho­wiec!

Chodziło o kierownika oświetlenia Tea­tru Wielkiego pana Stanisława Ziębę.

- Inscenizacja jest bardzo skompliko­wana - ciągnął Oskar Herting. - U siebie nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni na co dzień. Mało który z naszych teatrów pod­jąłby się tak trudnego zadania. Na ogół nie mamy do czynienia z tak dużą dawką tech­niki teatralnej. Ale to także jeden z powo­dów, dla których realizujemy tę transmisję telewizyjną. To wybitny spektakl i na pew­no wzbudzi duże zainteresowanie wśród telewidzów. Tak od strony muzycznej, jak i wizualnej. Jest to spektakl pełen wrażeń. Żałujemy, iż mamy tylko tydzień na przygo­towanie tej transmisji - westchnął mój rozmówca. A ja myślałem, że oni mają aż tydzień na to zadanie. Jak widać, co kraj, to obyczaj. A solidność i dokładność na szczęście nie zniknęły bezpowrotnie z tego świata...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji