Artykuły

Mistrzowska premiera

Rainer Kunad - "Mistrz i Mał­gorzata", opera romantyczna w 10 obrazach z epilogiem, według po­wieści Michała Bułhakowa. Libretto - Heinz Czechowski. Prze­kład polski - Jacek Stanisław Buras. Kierownictwo muzyczne - Robert Satanowski. Inscenizacja i reżyseria - Marek Grzesiński. Scenografia - Andrzej Majewski. Kierownictwo chóru - Bogdan Gola. Ruch sceniczny - Emil We­sołowski. Teatr Wielki w Warsza­wie (pierwsze wykonanie w Pol­sce).

NARESZCIE! Nareszcie coś z samego założenia kontrower­syjnego: i dla tych, którzy znanej powieści Michała Bułhakowa 1891-1940) nie przeczytali. I dla tych, którzy nie gustują lub za bardzo gustują w diabłach i ob­łąkanych. I dla tych, którzy - bije się w piersi - nawet po powtórnym przeczytaniu - nie dali się powieści zauroczyć. I dla tych wreszcie, którzy do wszyst­kiego, co by się w stołecznym teatrze operowym na scenie nie pojawiło, odnoszą się ze zgrzytliwym pomrukiem.

Już sam pomysł przeniesienia powieści Bułhakowa na scenę operową (przeniesiono ją na scenę baletową!) mógł wydawać się jeżeli nie absurdalny, to na pewno piekielnie, właśnie - piekielnie trudny. A jednak, jak sądzę, lib­retto jest w pełni udane, bo na­wet niektórym niedopowiedzeniom powieści dodaje, prawda że z in­teligentnym umiarem, przysłowio­we kropki nad ,,i".

To samo powiedzieć można o muzyce. Jeżeli wielowątkowość i specyficzna forma powieści, a siłą rzeczy - i libretta, grozić mogła pomieszaniem stylów, kompo­zytor z dużą kulturą i nie mniej­szym doświadczeniem warsztato­wym potrafił zatrzymywać się w porę przed zarysowującym się nie­bezpieczeństwem. Jeżeli więc, dla przykładu, już na wstępie rów­noległe sekundy grzmiącej bla­chy mogły zaniepokoić, a nawet przerazić przypuszczeniem, że w tej diabelskiej konwencji pożeglujemy do końca, trójdźwięki pełne jak najbardziej tonalnej słodyczy następnych fragmentów wnosiły, choćby na chwilę, atmosferę ukojenia. Muzyka objawiała się ciekawie i była wciąż obecna i wciąż na właściwym planie.

NIE próbuję nawet (bo nie potrafiłbym) zdać sprawy z te­go, co działo się na scenie, z ru­chu przesuwających się płaszczyzn z przemienności planów, z gry świateł, kolorów, dyskretnego mieszania się realności z fantastyką, grozy ze wzruszającą prostotą, a nawet humorem. Wszystko albo brało sens z powieści albo narzu­cało swój własny, przekonujący.

W przygotowaniu tej fascynują­cej premiery niczego sobie nie ułatwiano. Jedynym ułatwieniem mogło być przekonanie, że oglądając i słuchając "Mistrza i Mał­gorzatę" po raz pierwszy, nie bę­dziemy mieli możliwości snucia po­równujących wniosków. Jeżeli jednak na upartego miałbym zestawić wrażenia i przeżycia, dozna­ne w ów premierowy wieczór, z in­nymi, na których usiłowano raczej tylko imponować i zadziwiać nie mam wątpliwości że tym razem opuszczałem teatr pełen podziwu dla rozmachu zamierzeń i rzetelności dokonań.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji