Małgorzata i medycyna
Teatr Wielki przygotowuje na 30 i 31 maja polską prapremierę opery romantycznej w 10 obrazach z epilogiem - "Mistrz i Małgorzata" wg Bułhakowa. Przyszłą Małgorzatę - Wandę Bargiełowską - spotykamy na próbie.
- Próby na scenie trwają zaledwie od trzech tygodni- powiedziała Kurierowi artystka. - "Mistrza i Małgorzatę" przypomniałam sobie po dobrych 10 latach, książka jest wspaniała, mam nadzieję, że i przedstawienie nie zawiedzie.
Jak czuje się Pani we współczesnych operach?
- Cenię je zarówno jako wykonawczyni, jak i słuchaczka. Ale wkrótce wystąpię w przedstawieniu raczej klasycznym. Śpiewam partię Karczmarki w "Borysie Godunowie", którego spektakle odbędą się niebawem we Francji.
Dużo Pani podróżuje...
- Taki jest ten zawód. W latach 1982-85 miałam kontrakt z Teatrem Operowym, w Monachium. Występowałam tam w "Trubadurze" i uzyskałam pochlebne recenzje. Jednocześnie wygrałam konkurs na udział w kursie interpretacyjnym muzyki Wagnera. Brałam też lekcje w Wiedniu, gdzie ćwiczy się nietypowo - na specjalnej desce, dzięki czemu narządy wpływające na emisję głosu są całkiem rozluźnione.
Może więc Pani porównać pracę śpiewaczki za granicą i w Polsce.
- W naszej rzeczywistości artysta ma niezwykle ciężkie życie: pogoń za benzyną i innymi zakupami, a potem zaraz... wielka sztuka. Takie przestawienie się bywa bardzo brutalne. Ale mamy wspaniały teatr z doskonałym zapleczem technicznym, dyrektora, z którym praca jest dużą przyjemnością.
Co Pani robi, gdy nie śpiewa?
- Powinnam leczyć ludzi, skończyłam medycynę, ale jako lekarz jestem obecnie na urlopie bezpłatnym.
Czy chciałaby Pani, aby jej dzieci też zostały śpiewakami?
- Mam córkę, która właśnie dopiero teraz dojrzała do tej decyzji. Talent ma i Jurek, ale jest na II roku medycyny.