Artykuły

"Czarna komedia"

Tytuł komediofarsy angielskiego pisarza Petera SHAFFERA "CZAR­NA KOMEDIA", wystawionej obecnie w warszawskim Teatrze Dramatycz­nym*), jest przekorny wobec tzw.czar­nej dramaturgu, a więc w jakiejś mierze z tą dramaturgią polemizujący. Bo jedynym, acz bardzo ważnym elemen­tem "czerni" jest tu umowna ciemność na scenie, znakomicie wygrywana przez Shaffera i teatr. Zaakcentował to też dowcipnie program teatralny o czarnej fakturze. "Czarna komedia" miała już swą prapremierą polską w Krakowie (grana wspólnie z jednoaktówką tego autora pt. "Niewinne kłamstwa", podobnie jak na Brooadwayu), dał się już też poznać Shaffer polskiej publiczności dramatem widowiskowym o podboju Chile przez Hiszpanów pt. "Królewskie łowy słoń­ca" (prapremiera we Wrocławiu). Pisze zresztą na rożne tematy i w różnych konwencjach, sprawiając kłopot kryty­kom w zakwalifikowaniu jego twór­czości. W "Czarnej komedii" okazał się mis­trzem w budowaniu farsy. Dotąd tak bawić widownią potrafił tylko jeden Feydou. Tylko, że u autora "Dudka" komplikująca się i narastająca akcja zewnętrzna powoduje kapitalne spiętrze­nia sytuacyjne na scenie, natomiast w "Czarnej komedii" jedna jedyna sytua­cja wyjściowa wystarcza do nakręcenia zgrabnego mechanizmu farsy sytuacyj­nej. Klucz do tego "nakręcania" pozo­stawia autor w rękach reżysera. Od po­mysłowości reżysera i aktorów, od ory­ginalności obliczonych na komizm dzia­łań scenicznych zależy ostateczny efekt przedstawienia o skromnych tylko pozornie bo jakże trudnych do zrealizowania zamierzeniach: bawić przez dwie godzi­ny widownię, nie uciekając się do żad­nych aluzji, akcentów satyrycznych itp. Otóż Shaffer wymyślił sobie bardzo prostą historię wyjściową, dotąd w euro­pejskim teatrze nie wyeksploatowaną: cała akcja rozgrywa się w pozorowanej ciemności, spowodowanej "krótkim spię­ciem" w głównej "mufie". Ciemność jest pozorowana, scena jest bowiem oświecona, działające jednak ma niej po­stacie zachowują się tak jak gdyby pa­nowały na niej "ciemności egipskie". Żeby było jeszcze zabawniej: na począt­ku sztuki scenę istotnie zalega ciem­ność, dwoje jej bohaterów jednak - młody rzeźbiarz Brindsley i jego narze­czona Carol - zachowują się tak, jak gdyby na scenie było jasno. Sama anegdota farsy nie jest tu najważniejsza, można ją streścić w dwóch zdaniach: Wspomniana para oczekuje przybycia ojca Carol, Pułkow­nika, oraz niemieckiego milionera, któ­ry zainteresował się przestrzenną rzeźbą Brindsleya; rzeźbiarz chcąc jak najle­piej zaprezentować się przyszłemu teś­ciowi, urządza swą pracownią antykami chwilowo nieobecnego przyjaciela, wypożyczonymi z jego mieszkania, przyja­ciel wcześniej jednak wraca z weeken­du a poza tym przyjeżdża nieoczekiwa­nie była kochanka rzeźbiarza Clea - a zjawia się też przed milionerem pracownik elektrowni Schuppanzigh... Wy­starczy, by piętrzyć różne nieporozumie­nia i zabawne sytuacje, wykorzystując dodatkowy efekt pozorowanej ciemności. Śmiech trwa na widowni z niesłabną­cym napięciem przez całe przedstawienie, sporo tekstu nie dociera więc do widza. W pewnym momencie Wojciech Pokora, który gra przyjaciela rzeźbia­rza, Harolda, na premierze prasowej za­apelował "gromko" do widowni o ciszę, ale że "siedziało to" w sytuacji, więc zabawa była jeszcze większa. Nie pamię­tam po wojnie przedstawienia (a widzia­łem ich w ciągu 4 lat chyba ponad dwa tysiące), które dostarczyłoby tyle bez­troskiej zabawy i wywoływało tyle śmie­chu. Shaffer ma w tym znaczny udział oczywiście, ale teatr ma tu szczególnie wie­le do zrobienia. Trzeba powiedzieć, że zarówno reżyser (Piotr Piaskowski) jak i wszyscy wykonawcy wycisnęli z tej błahej przecież farsy, maksimum humo­ru i zabawy. Więc chwała im za to, bo ten gatunek śmiechu, który wywołują, jest równie u nas cenny co rzadki. Tak można się śmiać tylko chyba jeszcze w krakowskiej "Piwnicy". Za ten wieczór śmiechu trzeba więc podziękować Jani­nie TRACZYKÓWNEJ (Carol), Wiesła­wowi GOŁASOWI (Brindsley), Ryszar­dzie HANIN (miss Furnival), Danucie SZAFLARSKIEJ (Clea), Czesławowi KA­LINOWSKIEMU (Pułkownik), Wojciechowi POKORZE (Harold), Stanisławowi GAWLIKOWI (Schuppanzigh) i Jarosła­wowi SKULSKIEMU (Bamberger).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji