Artykuły

Czarna komedia - jasny śmiech

Peter Shaffer jest dziec­kiem szczęścia. Zadebiutował 11 lat temu (w 1958 roku - ma w tej chwili 43 lata) me­lodramatem mieszczańskim Pt. "Pięciopalcówka" (Five Finger Exercise) i z miejsca podbił publiczność i kryty­kę. W sumie napisał siedem sztuk, kilka słuchowisk tele­wizyjnych i scenariusz do głośnego filmu (wg powieści Williama Goldinga) "Władca much".

Wszystko, oo napisze, od­nosi sukces, jest tłumaczone na wiele języków i - co najważniejsze - wszystko to ma cechy prawdziwego, rze­telnego pisarstwa, opartego o znakomity warsztat i rzad­ko spotykane wyczucie sce­ny. Jest błyskotliwie inteli­gentny, posiada silnie rozwi­nięty zmysł obserwacyjny - i nie poddaje się żadnym modom. Czegóż więcej mo­żna żądać od dramaturga? Zapytany kiedyś w wywia­dzie, jaki program wyznaje.

odpowiedział: "teorię arty­stycznego niezdecydowania".

I to jest prawda. Interesu­je go wszystko: analiza kon­fliktów psychologicznych, demaskowanie obłudy i za­kłamania, nie stroni też od problematyki społecznej. "Czarna komedia" Peter Shaffera, wystawiona przez Teatr Dramatyczny, jest jed­nym z ostatnich utworów te­go fenomenu dramaturgii angielskiej (po raz pierwszy komedię tę wystawiono na Festiwalu w Chichester w 1965 roku). "Czarna komedia" jest żartem scenicznym, zabawą autorską i, być może, próbą sprawdzenia w praktyce sce­nicznej, czy teatr może być tylko i wyłącznie rozrywką. Może. Przekonajcie się sa­mi, obejrzyjcie ten spektakl, a wyjdziecie z teatru obolali od śmiechu. Nie zdradzę Wam treści pomysłu "Czar­nej komedii" (nie mającej bynajmniej nic wspólnego z tzw. czarnym humorem), bo wszystko tu opiera się wy­łącznie na pomyśle - kapi­talnym, zaskakującym. W warszawskim przedsta­wieniu zabawa jest podwój­na dzięki znakomitej grze całego zespołu, a zwłaszcza Wiesława Gołasa, aktora o fenomenalnej sile komicznej, ponieważ rola ta wymaga niebywałej kondycji fizycz­nej, mam nadzieję, że Teatr Dramatyczny nie będzie grał tej sztuki codziennie, bo to groziłoby aktorowi zawałem.

Zaskakuje w tym spekta­klu Ryszarda Hanin, którą przyzwyczailiśmy się oglą­dać w rolach tragicznych, tutaj zaś narysowała soczy­sta sylwetkę komediową - bogactwo środków aktorskich tej artystki wydaje się nie mieć granic. Pyszna jest Ja­nina Traczykówna - słodka idiotka. Danuta Szaflarska - cyniczna i finezyjnie dow­cipna przedstawicielka bohe­my. Czesław Kalinowski - zamaszysty i niezbyt bystry pułkownik w szkockiej spódniczce, Wojciech Pokora - podejrzanie dwuznaczny przyjaciel głównego boha­tera i zbieracz porcelany. Dobre aktorstwo zademon­strowali też: Stanisław Gaw­lik i Jarosław Skulski. Na specjalne uznanie za­sługuje reżyseria Piotra Pia­skowskiego - inteligentna, pomysłowa, dowcipna. W interesującą scenografie Xymena Zaniewska-Chwedczuk wkomponowała auten­tyczne, bardzo oryginalne rzeźby-kompozycje z metalu Jerzego Jarnuszkiewicza (kilka rzeźb eksponowano w kuluarach teatru), z którymi zestrojono też muzykę (mi­krostruktury) Włodzimierza Kotońskiego.

Proszę wiec ustawić sie w ogonku do kas biletowych! A na pytanie: co dają? - odpowiedzieć: relaks.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji