Rosyjski Hamlet
Przed trzema laty, podczas pracy nad pierwszym "Płatonowem" we wrocławskim Teatrze Polskim, Jarocki zrezygnował z III aktu tej młodzieńczej sztuki Czechowa o wiejskim nauczycielu Michale Płatonowie, który rozkochał w sobie tłum kobiet. Teraz wrócił do pominiętego obrazu "W szkole", aby głębiej przyjrzeć się bohaterowi i jego chorobie uczuć. Okazało się, że powstała nieomal nowa sztuka. Z aktu pominiętego Jarocki zbudował historię człowieka pozbawionego zasad, który jest karykaturą Hamleta i Don Juana. Opowieść, która rozgrywa się w ciągu jednego dnia, pozbawił sentymentalizmu i rodzajowości, uzyskując uniwersalny wymiar.
Jarocki w "Płatonowie" dogrzebał się do tematu głębokiego moralnego upadku XIX-wiecznej Rosji. Główny bohater pogrąża się w apatii, niemocy i alkoholizmie, nie jest zdolny do podjęcia jakiejkolwiek decyzji, do rozstrzygnięcia, która z trzech uwiedzionych przez niego kobiet: Sonia, Sasza czy Generałowa - jest najważniejsza. Głównym rekwizytem są butelki z winem pochowane po kątach, które Płatonow opróżnia jedną po drugiej.
Scenografia Andrzeja Witkowskiego nadaje inscenizacji metaforyczny sens. Rzecz dzieje się w brudnej klasie szkolnej. W szkole tej głównym przedmiotem jest chyba gimnastyka, ławki zestawiono bowiem na bok, na stertę, żeby zrobić miejsce dla sportowego kozła, materacy i drabinek. To jest miejsce, w którym wychowywane są nowe pokolenia, a ich nauczycielami są ludzie tacy jak Płatonow - zapijaczeni, bezwolni, tchórzliwi. Do nowego pokolenia będzie należał syn Płatonowa - Kola. Najpierw zadenuncjuje ojca ukrywającego się przed kochankami, potem, w finale przedstawienia, dziarsko skoczy przez kozła i wyciągnie w górę ręce jak słynni radzieccy gimnastycy.
Jarocki żartuje, ale jednocześnie odkrywa rodowód XX wieku - od apatii blisko do całkowitej katastrofy uczuć i wiary. Podstawia lustro nam, którzy wychowaliśmy się w takiej gimnastycznej szkole, i każe zastanowić się nad przyczynami upadku wartości.
Aktorstwo - od najmniejszych epizodów do ról głównych - jest wybitne. Płatonowa gra gościnnie Mariusz Bonaszewski z Warszawy i jest to jedna z najlepszych ról w karierze tego aktora. Gra człowieka wewnętrznie rozdartego, widać to w sposobie poruszania się, a raczej bezruchu, w który co chwila zapada. Płatonow w rozchełstanej koszuli przysiada, poleguje, chowa się po kątach przed nachodzącymi go kobietami. To karykatura Hamleta w wydaniu rosyjskim. Czasem wpada w euforię, aby za chwilę pogrążyć się w jeszcze większej apatii. Chwilami przypomina bohaterów Dostojewskiego, gdy jak oszalały rzuca się na Głagoliewa (Bogusław Danielewski), czasem jest jak wyjęty z powieści Jerofiejewa. Nie myje się, nie zmienia ubrania, ale chce zmienić swoje życie. Najbardziej wstrząsające jest to, że zdegenerowanym Płatonowem jest człowiek trzydziestoparoletni - w wieku, w którym jest się najbardziej aktywnym.
Mimo żałosnego stanu Płatonow rozpala jednak w kobietach niezwykłą namiętność. Szaleją za nim, podkładają poduszki, rozbierają, przywierają całym ciałem. Nerwowa Sonia, w przejmującym wykonaniu Ewy Skibińskiej, miota się między euforią a zwątpieniem. Gdy Płatonow zniknie, łagodna kotka zmienia się w oszalałą lwicę, która walczy o swoją miłość. W ostatniej scenie, w której wszystkie trzy kobiety wydzierają sobie nieprzytomnego Płatonowa, oblewa wodą konkurentki i zabiera go siłą.
Generałowa to wielka kreacja Haliny Skoczyńskiej. Ta rozsądna ziemianka traktuje Płatonowa trochę jak niegrzeczne dziecko, ciągnie za rękę i komenderuje. Kiedy poczuje, że może go utracić, z matki zmienia się w żebrzącą o miłość dziewczynkę. Wyrzucona drzwiami wraca, dosłownie, oknem. Delikatna Sasza, grana pięknie i prosto przez Jolantę Fraszyńską, swoją naiwnością i bólem na zmianę śmieszy i porusza. Sasza ze wszystkich jest najbardziej skrzywdzona, widać to w sposobie trzymania rąk - są wciąż sztywne i wyprostowane, nawet wtedy, gdy mąż trzyma ją w ramionach - jakby brzydziła się go dotknąć. Nawet pokojówce Katarzynie udzieli się ta burza uczuć (piękny epizod Kingi Preis).
Jarocki dokonuje morderczej wiwisekcji świata, który się degeneruje. O katastrofie moralności opowiada jednak tonem ironicznym, w duchu Czechowa, i to jest największą zaletą spektaklu. Śmiech wybucha wiele razy, śmieszne jest pijaństwo Płatonowa i jego rejterada do szafy przed Generałową. Pocieszne bywają kobiety, choćby Maria Grekow (Jolanta Zalewska), gdy czyta list Płatonowa jak Biblię i toczy nieprzytomnym z miłości wzrokiem, a na widok ukrytego w szafie szkolnego kościotrupa pada jak rażona piorunem.
Wzruszające momenty mieszają się z komicznymi. Marko zapamiętuje się w opowieści o carze, ale nie zapomina o napiwku (wspaniały epizod Ferdynanda Matysika).
Po "Kancie" Krystiana Lupy "Płatonow - Akt pominięty" to najwybitniejsze przedstawienie tego sezonu. Przy udziale Jarockiego i Lupy we Wrocławiu tworzy się wspaniały zespół aktorski, a Teatr Polski staje się poważną konkurencją dla Starego Teatru. Dwa lata temu przed spektaklem pierwszego "Płatonowa" spłonęła widownia teatru. Po dwóch sezonach widać, że dyrektorowi Jackowi Wekslerowi udało się katastrofę zmienić w sukces.