Artykuły

O aktorze, który lubił być Tygryskiem

Kiedy umiera aktor dramatyczny, z re­guły wspomina się jego wielkie role, w wielkim repertuarze. Mówi się o niezapomnianych kreacjach, niepowtarzalnych aktorskich wcieleniach. Nikt jednak nie wspomina tak aktorów lalkarzy, ludzi, którzy ukochali specyfikę swego zawodu z wszelkimi konsekwencjami, także z po­żegnaniem bez oklasków i fajerwerków. Ja, wbrew temu, chciałbym wspomnieć osobę, która z tego właśnie teatru tragicz­nie odeszła. Wszystkim się zdaje, że przed chwilą. Chcę wspomnieć aktora, który lubił być Tygryskiem.

Mirosław Wieński był człowiekiem, który pokochał zawód niewdzięczny, zawód aktora ukrytego, jeśli nie za parawanem to za lalką. Zawód dający niektórym nie­powtarzalną szansę niebycia gwiazdo­rem. On z tej szansy skorzystał.

Był aktorem pracowitym, więc role jego były dopracowane i wyraziste. Skromność cechowała go nie tylko w życiu, ale i w te­atrze. Również dzięki niej ten niepozorny człowieczek był na scenie zawsze wido­czny. A może sprawiała to niezwykła umiejętność, charakteryzująca lalkarzy duże­go formatu, że potrafił i lubił grać dla dzieci. Może to kwestia niezwykłej vis comica, którą dysponował wedle potrzeb i uznania. Nie wiem. Dość, że umiał być aktorem teat­ru lalek i aktorem dramatycznym jedno­cześnie. Niezapomniany w spektaklach dla dzieci, takich jak "Tygrys Pietrek" czy "Państwo Fajnackich", ale równie znakomity w repertuarze dla dorosłych, w "Kabarecie Dada" czy "Paradach". Jedno jest pewne, Białostocki Teatr Lalek stracił dobrego akto­ra, ludzie w nim pracujący - kolegę i przyja­ciela. Wierzę, że jeśli aktorzy idą do nieba, na pewno Go nie zabraknie na niebieskiej scenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji