Artykuły

Wytwórnia happy endów

Teatr Wytwórnia na warszawskiej Pradze założyli młodzi dramaturdzy. Zaczynali bez wody, prądu i pieniędzy. Po pół roku mają teatr, kino, klub dyskusyjny i premierę co dwa tygodnie - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Zaczęło się nad Wigrami, skończyło po kolana w wodzie. Artyści z grupy G8 (Małgorzata Owsiany, Monika Powalisz, Radek Dobrowolski, Jacek Papis) poznali się przed dwoma laty na mazurskich warsztatach dramaturgicznych. Do fabryki wódek Koneser w Warszawie weszli 1 sierpnia 2005 roku. Nie było prądu ani gazu, w głównej sali pływały porzucone kalosze. Kusiła jednak aura miejsca.

O Koneserze zaczęło być głośno w 2003 roku, gdy Krzysztof Warlikowski wystawił w jednej z hal swojego "Dybuka". Magiczną przestrzenią zainteresowali się organizatorzy Warszawskiej Jesieni. Wkrótce stowarzyszenie Warszawski Monopol przygotowało plany rewitalizacji ogromnego kompleksu XIX-wiecznych magazynów. Na sześciu hektarach miało powstać centrum kultury i turystyki, galerie, restauracje, kino, klub, teatr.

Dyrektor stowarzyszenia Janusz Owsiany na próżno zwracał się do gwiazd, które krążyły akurat po stolicy w poszukiwaniu własnej sceny (Krystyny Jandy, Tadeusza Słobodzianka). Skontaktował się w końcu z młodymi ludźmi, którzy z zarządzaniem teatrem nie mieli dotąd najmniejszej styczności. Postawił ultimatum: "bierzecie albo nie". Wzięli. 5 listopada 2005 roku otworzyli własny teatr.

- Zabraliśmy się za to z egoizmu, żeby wystawiać własne sztuki - przyznaje Małgorzata Owsiany. - Współpracę obiecywał nam długo Teatr Powszechny, ale skończyło się na próbach czytanych. A tu nagle dostajemy prawdziwą scenę.

Uważają, że Praga to najbardziej przyszłościowe miejsce w Warszawie i czują się mocno osadzeni w lokalnym kontekście. W pobliskiej knajpie Łysy Pingwin znaleźli Darię Jędrę, choreografkę, która rzuciła pracę przy barze i przygotowała ich najnowszą premierę "Zum Beispiel". Nawiązali współpracę z praskimi przedszkolami (najuboższe mają wstęp wolny), organizowali zajęcia letnie dla maluchów. - Co rusz ktoś przychodzi i pyta, co u nas nowego - mówi Owsiany. - Wpada do nas pani ze spożywczego, emeryci dowiadują się o zniżki.

Młodziutką Wytwórnię porównuje się już z Łaźnią Nową, nowohuckim ośrodkiem artystycznym, głośnym dzięki odważnym działaniom na rzecz wciągania miejscowej ludności w życie kulturalne. Prascy artyści startują niebawem z cyklem imprez "Rosjanie na Pradze", a w ramach projektu "teatr.net" prowadzą wymianę z artystami z podobnych ośrodków z całej Polski.

Wytwórnia przygarnęła wiele inicjatyw, które dotąd były uważane za braci ubogich "prawdziwego teatru"; założyli profesjonalną scenę dla dzieci (w ramach "Miniwytwórni" wystawiono dotąd "Pana Andersena na Pradze" Moniki Powalisz i "Gąskę" Radka Dobrowolskiego), planują warsztaty taneczne i filmowe dla młodzieży. Działają trzy miesiące, ale dbają o wychowanie sobie kolejnych pokoleń widzów.

Cały czas działa scena dla dorosłych proponująca coraz ciekawsze przedstawienia (Marek Kalita pokazał tam ostatnio swój świetny spektakl "Kalimorfa"). Uruchomili kino prezentujące najnowsze filmy dokumentalne, prowadzą klub dyskusyjny "Przekroju" i bar filmowy Kasablanka. Czekają na lato, gdy teatr będzie żywy od rana do wieczora. - Jesteśmy ewenementem w środowisku dramaturgów, którzy zwykle kłócą się i nienawidzą - mówi Radek Dobrowolski. - Próbujemy się uczyć na cudzych błędach, żeby nie wpaść w koleiny prowadzące do komercji.

Wspólne inicjatywy młodych autorów to nie nowość. Przy Teatrze Narodowym działa Studio Dramatu, w kinie Przodownik - Laboratorium Dramatu Tadeusza Słobodzianka. Jednak nie zdarzyło się, by młodzi twórcy zbudowali od zera profesjonalną scenę o tak szerokim programie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji