Jan Tajemnik
W czas zmartwychwstania Boża moc
Trafi na odpór nagłych zdarzeń.
Nie wszystko stanie się w tę noc
Według niebieskich wyobrażeń.
Są takie gardła, których zew
Umilkł w mogile - bezpowrotnie.
Jest taka krew - przelana krew,
Której nie przelał nikt - dwukrotnie.
Jest takie próchno, co już dość
Zaznało grozy w swym konaniu!
Jest taka dumna w ziemi kość,
Co się sprzeciwi - zmartwychwstaniu.
(B. Leśmian, "W czas zmartwychwstania")
Bajeczna wyobraźnia Leśmiana zdaje się być wymarzonym tworzywem dla teatru lalek. Proste fabuły osnuwa jednak zawsze tajemnica. Za pospolitymi bohaterami kryją się dobre i złe moce, pańscy anieli i książęta piekieł. Co ma robić człowiek, z natury grzeszny i ułomny, wiedziony zdrożnymi pragnieniami, ciekawością i chciwością, by duszy diabłu nie zaprzedać, do otchłani piekielnych nie trafić?
"Jan Tajemnik" jest opowieścią inspirowaną ludowymi bajaniami o ukrytych skarbach, o tajemnicach nocy świętojańskiej, kiedy umarli wstają z grobu a żywi mogą poznać sekrety, które kryje ziemia. Jest też moralitetem o tym, jak w duszy ludzkiej walczą złe i dobre instynkty, jak trudną jest wędrówka przez życie, jak ciężko oprzeć się pokusom i jak sroga przychodzi kara, gdy pragnie się zbyt wiele zbyt szybko.
W inscenizacji Ewy i Mikołaja Maleszów nie zatracił się ani łut czaru i wdzięku leśmianowskiej baśni. Przeciwnie, zyskała spójną plastyczną wizję, fascynującą widzów mimo bardzo prostych, wręcz skromnych środków Sceny Wędrownej Teatru "Lalka". Scenografia, złożona ledwie z podwójnej scenki, kotarowego tła, dwóch zastawek i płachty na podłodze jest monochromatyczna, fioletowo-błękitna i sygnalizować może noc, przestwór, niebo, kosmos. Przez tę opustoszałą, powietrzną okolicę wędruje Jan Tajemnik, chłop skryty, o paskudnej gębie. Wędruje boso, a jego nogi są najbardziej na całym świecie nieobute. Polatuje nad nim Anioł, a za plecami Anioła skrada się diabeł-kusiciel, nazwiskiem Piórkowski. Widzimy ich w planie średnim i czasem dalekim - każda z lalek ma swoje pomniejszone repliki, dzięki czemu maleńka scena potrafi dać wrażenie znacznej głębi i oddalenia.
"Głodnemu chleb na myśli" - powiada Anioł, dlatego znużonemu Tajemnikowi śnią się każdej nocy buty.
O nich tylko marzy, pewnie za buty gotów by duszę sprzedać. Kamasze, ciżmy, trzewiki, wreszcie czerwony but nad buty z cholewami wykonują brawurowy balet; to uciekają przed Janem, to próbują go, maleńkiego, rozdeptać. Sen o butach to prawdziwa zmora, męczy się śpiący, rzuca aż się nad nim srebrny Księżyc ulitował i do bosych nóg przylepił błyszczące monety, talara i dukata, dar niezwykły, bo niebieski.
Żądny niezwykłej monety diabeł poczekał, aż się Anioł Stróż zagapi i Jana Tajemnika wizją bogactw przekupił, zabierając za poradę księżycowe pieniądze. By kupić butów ile zechce, ma Jan Tajemnik iść w noc zmartwychwstania do ciemnego boru, tam za światłem bagiennym zejść w głąb ziemi, wzuć buty zaczarowane, do mary bogatego szlachcica należące i wejść do jego zakopanego zamku, gdzie w tę jedną jedyną noc skarby zakopane z wilgoci obsychają. Widzimy na małej scence groźny, poruszany wiatrem bór, zrobionych z worów jutowych drzew i błędne światła na trzęsawiskach, a potem podziemną podróż Jana Tajemnika w dół po drabinie. Gdy maleńka lalka znika, przed scenką - w zamkowej komnacie, pojawia się Jan - aktor we wspaniale wyrzeźbionej, pełnej wyrazu masce. Nadziewa kieszenie skarbami i deliberuje nad diabelską poradą, by butów na świat boży z podziemi ze sobą nie brać. Ale buty piękne, czerwone - nie zna ludzkiego strachu Jan Tajemnik, jest przy tym chytry i zdaje mu się, że zdoła ciemne moce oszukać.
Ucieka w czerwonych butach, a za nim rozpadające się, groźne, gigantyczne truchło zamkowego pana, który butów swoich nie chce darować. Dogania zmora Tajemnika i porywa go z sobą. Lecą i lecą daleko po niebie, aż ich na postoju Piórkowski spotyka i Jana Tajemnika za buty i księżycowe grosiwo od zjawy kupuje. Dobry Anioł nie spostrzegł w porę, co się z jego podopiecznym działo, ale na koniec chce diabła dogonić. Już się cieszy czart, że duszę nową do piekła zaniesie, ale na próżno Anioł rozpacza i skrzydłami macha, gdy, nagle, Jan Tajemnik dłoń jak do znaku krzyża unosi. Podczas gdy ciało w mękach żebraczego postu
Kurczyło się, jak ochłap wyschłego moczaru,
Ręka ma w samowolnym obłędzie rozrostu
Wszerz i wzwyż potworniała od żądzy bezmiaru...
Ręko, nadmierna Ręko,
W pięść modlitewną się złóż!
Męko, nadmierna Męko,
Zmalej i skurcz się, i znuż!
(Ręka)
I tak zatrzymał się Tajemnik w pół gestu, w pół drogi między piekłem a niebem i wisi tak setki lat skamieniały, oczekując bożego wyroku.
Pozwoliłam sobie opowiedzieć zbyt może drobiazgowo o tym przedstawieniu, choć nie całkiem takie są zadania recenzenta. Opowiedziałem dlatego, by nie zatarły się zbyt szybko w pamięci, pod natłokiem innych wrażeń, wizyjne obrazy Ewy Maleszy, by zatrzymać choć słowem cień teatralnego tworzywa tej niesamowitej bajki dla mądrych dzieci. Był to magiczny wieczór teatralny, wieczór, w którym mali i duzi widzowie zajrzeli przez okno sceny do zupełnie niecodziennego świata - świata wyobraźni autorów, którzy inspirowani Leśmianowskim tekstem umieli przyoblec go w oryginalny, własny, sugestywny i piękny plastycznie kształt.