Wrocławska Zemsta
V Warszawskie Spotkania Teatralne, odbywające się w Teatrze Dramatycznym, zostały zainaugurowane "Zemstą" Fredry w wykonaniu wrocławskiego Teatru polskiego. Program informuje, że premiera odbyła się 1 marca 1968 roku, a wiec prawie dwa lata temu, jednak spektakl jest ciągle młody, jędrny, świeży, grany ostro, zamaszyście, niekiedy drapieżnie. Taki Fredro szokuje nas niekiedy, ale to propozycja bardzo interesująca. No i rzecz najważniejsza: zabawna i śmieszna przy tym jest ta wrocławska "Zemsta". Jerzy Krasowski wydobył z tekstu Fredry nowe akcenty, zarówno satyryczne jak i humorystyczne, rozbudował komedie inscenizacyjnie, są też nowe propozycje charakterów.
Są jednak pomysły reżyserskie odbierane z oporami, nie zawsze trafne czy uzasadnione charakterem komedii. Krasowski wprowadza "Szlachtę Cześnika" (5 osób) oraz "Szlachtę Rejenta" (4 osoby). U Fredry są to Hajducy i Pachołki. Różnica bardzo istotna. Kiedy chwytają za pałasze, skłonni w każdej chwili - na znak Cześnika - do burdy czy "zajazdu" - w porządku, chociaż to jest poza Fredrą. Ale kiedy Krasowski ustawia ich w roli groźnych "wykidajłów", terroryzujących zarówno Murarzy jak i Papkina - to to już nie jest w porządku. Dlatego też arcyzabawna scena Papkina u Rejenta przekształca się w terroryzowanie Papkina nie przez Rejenta lecz przez hajduków ("szlachtę") - co rzutuje fałszywie i na postać Rejenta, i na postać Papkina. Podobnie jest w scenie z Murarzami. Są i łatwizny w rodzaju zawieszenia głosu przez Papkina po słowach "Ja syn mego ojca" w scenie odczytywania jego "testamentu" (zabawnie natomiast rozegrana sama sprawa pisania testamentu). Są zastrzeżenia do sceny pisania listu przez Dyndalskiego, do sceny z obitym Wacławem, zaskakuje i dziwi ten sztylet czy kordzik w rękach Cześnika w spotkaniu z Rejentem. Nie jest to więc reżysersko czyste przedstawienie, ale inne jego walory, zarówno inscenizacyjne jak aktorskie (pysznie, z finezją grana przez Annę Lutosławską Podstolina, wzbogacony o nowe tony, antytradycyjny Rejent Andrzeja Polkowskiego) równoważą te reżyserskie przerosty czy niedopatrzenia.