Artykuły

Idealny pomysł na wieczór w teatrze

- Ja w Buni dostrzegam to, co związane z przeszłością, tradycją, historią. Myślę, że ten kontekst dla nas, Polaków, jest szczególnie istotny - z Jackiem Jabrzykiem, reżyserem teatralnym, autorem premierowej inscenizacji sztuki "Bunia" w Tarnowskim Teatrze, rozmawiała Beata Stelmach-Kutrzuba w tygodniku Temi.

Beata Stelmach-Kutrzuba: Reżyserował Pan w wielu teatrach jak Polska długa i szeroka. Jak Pan trafił do Tarnowskiego Teatru?

Jacek Jabrzyk: nJakub Porcari widział wcześniej mojego białostockiego "Rewizora" i zaprosił mnie do współpracy. Myśleliśmy wstępnie o przedstawieniu na festiwal Talia, stąd w Tarnowie reżyseruję akurat tekst komediowy, choć "Bunia" ma zabarwienie tragikomiczne.

W spisie dotychczasowych Pana inscenizacji są zarówno dramaty klasyczne, jak i współczesne. Czy jest jakiś klucz, którym się Pan kieruje, wybierając tekst do przeniesienia na scenę?

- W moim dotychczasowym dorobku reżyserskim przeważają inscenizacje sztuk klasycznych. Tak czy inaczej, żeby pracować nad jakimś tekstem, muszę najpierw wejść z nim w specyficzny dialog, to znaczy muszą się w nim pojawić takie tematy czy sytuacje, które uruchamiają moją wyobraźnię, prowokują do zmierzenia się z nimi - to jest klucz, którym się kieruję.

Co Pana zaintrygowało w dramacie Roberta Cossy "Bunia"?

- Ten tekst jest wielowarstwowy i otwiera duże możliwości interpretacyjne. Z pozoru farsowa historyjka o tym, że babcia dużo je i trzeba ją nakarmić, co rujnuje jej rodzinę, u Cossy przekształca się w groteskową historię bliską estetyce filmów Tarantino. Niezwykle ciekawie jest przedstawiona w nim rodzina. Jej determinacja, aby związać koniec z końcem, doprowadzona do granic absurdu, ukazuje świat ludzi, którzy są bezradni wobec wyzwań, jakie stawia przed nimi życie. Tytułowa Bunia jest kimś, na kogo można zrzucić odpowiedzialność za własne porażki i usprawiedliwić swoje słabości. Z jednej strony wszyscy chcieliby się Buni pozbyć, ale z drugiej skutkowałoby to koniecznością spojrzenia sobie głęboko w oczy i przyznania się do własnych ułomności i niepowodzeń. Im bardziej przyglądamy się bohaterom, tym bardziej tajemnica ich domu staje się frapująca. Dodajmy, że jest to przede wszystkim dom kobiet, w którym mężczyźni - Carmelo i Chicho - nigdy nie dorośli, są jak dzieci we mgle, żyją w wyimaginowanym świecie, odgrywając narzucone im role. Sztuka Cossy ma także ciekawy kontekst polityczny - bohaterowie są powojennymi emigrantami z Włoch, co nie jest bez znaczenia. Stawia ponadto pytania o granice hipokryzji i zakłamywania rzeczywistości, byle tylko nie naruszyć obowiązującego systemu wartości.

Najbardziej jednak interesująca jest postać samej Buni, która niesie ze sobą cały bagaż tradycji, historii, doświadczeń, wobec którego młody człowiek się buntuje, próbuje się spod niego wyzwolić. Tej relacji warto uważnie się przyjrzeć.

Kim w takim razie jest dla Pana Bunia? A może powinnam spytać: czym, bo od początku, czyli od premiery sztuki w Buenos Aires w 1977 r., krytycy zaczęli traktować tę postać jako pewną metaforę.

- Trzeba by zacząć od tego, że ten dramat jest nie do końca realistyczny i błędem byłoby do niego tak podchodzić, bo wtedy zrobiłaby się z niego płytka farsa oparta na grubym sytuacyjnym żarcie. Cossa pisał go na fali eksplodującego w tym czasie nowego teatru absurdu, spod znaku Ionesco czy Becketta. Przerwał jednak pracę nad tekstem na ok. 20 lat, by po tym czasie do niego wrócić. W efekcie mniej więcej do połowy sztuka jest absurdalną komedią, ale w drugiej jej części coraz mocniej dochodzą do głosu wątki groteskowe. Bunia z babci, która jest w domu, ma sto lat i ciągle je, czym obciąża swoją rodzinę, staje się postacią symboliczną. I rzeczywiście różni inscenizatorzy próbowali ją różnie interpretować - od figury śmierci, poprzez wpychanie w ramy polityczne związane z dyktaturą argentyńską, na metaforze żarłocznego kapitalizmu kończąc. Sam autor jej nie dookreśla. W jednym z wywiadów dość enigmatycznie powiedział, że Bunia jest wszystkim tym, co nas zżera. To stwierdzenie prowadzi do całego wachlarza możliwych odczytań. Ja w Buni dostrzegam to, co związane z przeszłością, tradycją, historią. Myślę, że ten kontekst dla nas, Polaków, jest szczególnie istotny.

Czy ten dramat jest wg Pana czytelny dla polskiego współczesnego widza?

- Jestem przekonany, że tak. W pierwszej warstwie jest to bardzo prosta historia. Myślę, że możemy w niej odnaleźć świat, który znamy.

Może widz sam sobie dopowie, co go ogranicza czy, jak nazwał to Cossa, zżera?

- Myślę, że teatr jest wtedy ciekawym medium, gdy nie daje prostych odpowiedzi, tylko stawia pytania, prowokuje. Rolą teatru nie jest pouczanie, tłumaczenie świata, tylko raczej poddawanie go w wątpliwość, ukazywanie z niecodziennej perspektywy, więc rzeczywiście każdy z widzów przez pryzmat własnych doświadczeń będzie tę Bunię odczytywał.

Do roli tytułowej bohaterki ogłoszono casting dla pań po 60. roku życia. Jak wypadł?

Bardzo owocnie. Zgłosiło się ponad 30 pań. W spektaklu zagra 14.

Wszystkie w jednym przedstawieniu?

- W jednym przedstawieniu zagra 12 pań, bo nasza Bunia, można powiedzieć, jest zmultiplikowana. W tekście wyczuwa się, że jest jej w domu coraz więcej, coraz bardziej panoszy się i staje się żarłoczna. Postanowiliśmy stworzyć więc z tej bohaterki chór starszych kobiet, które będą ten dom powoli przejmować.

Ciekawe. Dotychczas w tę postać wcielały się wybitne aktorki - Krystyna Feldman, Stanisława Celińska, a także mężczyźni...

Mężczyźni nawet dość często, bo pierwowzorem postaci był dziadek autora.

Wielu reżyserów podjęło ten trop, obsadzając w roli Buni aktora i uruchamiając dodatkowy element komediowy - wiadomo, facet w stroju kobiety zawsze będzie śmieszny. My, zastanawiając się nad bohaterką, braliśmy pod uwagę powierzenie tej roli znanej osobie. Ostatecznie jednak wydaje mi się, że przyjęte przez nas rozwiązanie jest interpretacyjnie bogatsze i scenicznie dużo ciekawsze. Jak radzą sobie na scenie amatorki? Pracują z muzykiem i choreografem, ale oczywiście naszym celem nie jest zrobienie z nich zawodowych aktorek. Przeciwnie, chcemy skorzystać z ich naturalności, z tego, co przynoszą do nas na próby. Z ich doświadczeń, mentalności, energii chcemy konstruować postać Buni. Nasze Bunie są fantastyczne!

Kogo zobaczymy z zawodowego zespołu aktorskiego w spektaklu?

- Szóstkę aktorów. W członków rodziny wcielą się: Aleksander Fiałek, Karol Śmiałek, Ewa Sąsiadek, Dominika Markuszewska i Monika Wenta, a postać mężczyzny, za którego usiłują wydać Bunię, zagra Tomasz Pisecki. Odnoszę wrażenie, że mam tu do dyspozycji bardzo dobry zespół. Tak się złożyło, że większość aktorów znam z krakowskiej szkoły teatralnej. Poza tym, zanim przyjechałem pracować tu w teatrze, obejrzałem kilka tarnowskich przedstawień - m.in. "Kajzara. Odyseję" i "Grażynę" - i uważam, że ten teatr nabiera rozpędu, że brane są na warsztat rzeczy ambitne i robione są w sposób awangardowy. To sprawia, że aktorzy, mając możliwość brania udziału w takich projektach, są dużo bardziej rozćwiczeni i mają apetyt na więcej - daje się to wyczuć podczas naszej pracy.

Proszę na koniec zdradzić trochę szczegółów odnośnie muzyki i scenografii.

- Podczas rozmów ze scenografem (Bartholomaus Martin Kleppek - przyp. red.) odrzuciliśmy sceniczny realizm. Postanowiliśmy stworzyć symboliczną przestrzeń - jest to więc mieszkanie, w którym żyje rodzina, tylko że przypomina raczej stołów-kę. Tropem dla nas było wydawanie posiłków, bo cały czas chodzi przecież o zaspokajanie głodu tytułowej bohaterki. Głównymi sprzętami w scenografii są lodówki. Nad muzyką do spektaklu pracuje Ania Stela. Będą piosenki śpiewane przez aktorów i Bunię, czyli chór starszych pań. Czyli zapowiada się ciekawie.

Jak zachęciłby Pan tarnowian do przyjścia na spektakl?

- Absurdalny humor. Groteskowe postaci. Dużo niespodzianek. I Bunie! Idealny pomysł na wieczór w teatrze. Zapraszam*

Życzę sukcesu i dziękuję za rozmowę.

***

Premiera w Solskim

Teatr im. L. Solskiego w Tarnowie 2 stycznia 2016 o godz. 18 zaprezentuje na Dużej Scenie premierę inscenizacji sztuki Roberto Cossy "Bunia".

Przedpremierowy pokaz spektaklu będzie można zobaczyć w teatrze już 31 grudnia br. o godz. 19.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji