Artykuły

Flip i Flap

- Chyba więcej w nas podobieństw niż różnic. Nawet kiepscy jesteśmy w tym samym. Obydwaj nie znamy się na komputerach - MIROSŁAW KROPIELNICKI i MARIUSZ PUCHALSKI, para aktorów z Teatru Nowego w Poznaniu, opowiada o swojej przyjaźni.

Mariusz Puchalski jest...

Mirosław Kropielnicki: Ostatnim Mohikaninem. Takich mężczyzn już nie ma, przynajmniej ja takich nie znam. Długo by opowiadać... Twardy - wrażliwy, mądry - naiwny, do tego, zdecydowany... Nie lubi chamstwa, głupoty, przemocy. Ginący gatunek, lub mówiąc po prostu: dinozaur z Wildy. Nierzadko mam takie wrażenie, że znamy się od zawsze. Gdybyśmy obaj nie byli aktorami, a życie by nas ze sobą zetknęło, to i tak byśmy się kumplowali. Mariusz Puchalski jest też, a może przede wszystkim, wspaniałym aktorem i wirtuozem fortepianu - mógł zostać wielkim pianistą, ale wybrał aktorstwo.

Mirosław Kropielnicki jest...

Mariusz Puchalski: - Mówiąc o Mirku muszę powiedzieć, że stanowi on bardzo ważną część mojej duszy. Kiedy stawiam sobie różne pytania dotyczące nie tylko teatru, ale też rzeczywistości, pojmowania świata, to "odpowiadam sobie Mirkiem". Wyobrażam sobie, co on by zrobił w danej sytuacji, co by powiedział, pomyślał... Nie potrzebuję psychoterapii, bo mam jego, który - na swój sposób leczy mój skołatany umysł. Jest mi bardzo bliski, a obcowanie z nim to sama radość. Do tego jest najlepszym aktorem, najciekawszą osobowością sceniczną, jaką spotkałem i mam to szczęście, że jest moim przyjacielem.

Edyta Wasielewska: Co najchętniej robicie razem?

M.K: - Jedziemy do lasu, nad jezioro i wędkujemy. Uciekamy od miasta. Poza tym podczas wspólnych wyjazdów, które najczęściej mają charakter zawodowy, staramy się też ciekawie spędzać wolny czas. Do każdego wyjazdu jesteśmy przygotowani - wiemy dokąd mamy pójść, co chcemy zobaczyć, co powinniśmy kupić.

M.P.: - Do tego jesteśmy smakoszami i wspólnie próbujemy smakołyków różnych kuchni.

Często razem występujecie na scenie w Teatrze Nowym. Na przykład w "Zagraj to jeszcze raz, Sam", "Weselu", "Ryszardzie III", "Fauście". Która z tych ról była najciekawsza dla was jako pary przyjaciół.

M.P.: - "Faust", w którym Mirek gra Mefistofelesa, a ja Fausta. Nawet nas czasami korci, żeby kiedyś zamienić się rolami.

M.K.: - Ten spektakl przyniósł nam sporo satysfakcji. Ale tak naprawdę chętnie występujemy razem w każdym przedstawieniu - bez względu na to, czy jest to rola duża, czy mała. Bardzo lubimy "Zagraj to jeszcze raz, Sam", który w ubiegłym tygodniu zagraliśmy po raz 450.

Gdyby tak podsumować waszą przyjaźń, która niezmiennie trwa od 1992 roku, to opiera się chyba bardziej na podobieństwach niż różnicach.

M.K.: - Jeśli nawet takie różnice są, a na pewno się zdarzają, to potrafimy o nich rozmawiać i te rozmowy są nam bardzo potrzebne. Wspólnym mianownikiem naszej przyjaźni jest takie samo poczucie humoru, bez którego nie wyobrażam sobie porozumienia, co dotyczy też pracy nad rolą: podczas prób, w trakcie przedstawień.

M.P.: - Ciągle pozostajemy z sobą na poziomie rozmów," dywagacji, ironii, kpiny, satyry. Mirek nie lubi tego samego co ja: obłudy, draństwa, sprzeniewierzania się ideałom, ludzkiego moralnego brzydactwa. Ale jego charakteryzuje coś jeszcze - pełna wdzięku intuicja. Ocenia wszystko w pół słowa - nie krytykuje, ale nazywa wszystko po imieniu. Do tego nad wyraz trafnie.

M.K.: - Za to Mariusz jest bardziej wyważony, dojrzalszy, mądrzejszy, ma większy dystans do świata, którego mi brakuje.

M.P.: - Poza teatrem, podczas różnych przedsięwzięć artystycznych, kiedy mamy okazję występować razem, to raczej funkcjonujemy na zasadzie przeciwieństw, które są zawsze bardzo atrakcyjne dla publiczności, jak duet Flip i Flap. I chyba nawet trochę jesteśmy do nich podobni.

Jeden z nas jest zwinny, długi szczupły. Drugi tłusty, pękaty i niski.

M.K.: - Nie wiem o kim mówisz (śmiech). Chyba więcej w nas podobieństw niż różnic. Nawet kiepscy jesteśmy w tym samym. Obydwaj nie znamy się na komputerach. Dopiero niedawno założyliśmy sobie adresy internetowe, choć i tak rzadko z nich korzystamy.

M.P.: - Już nawet powstało stowarzyszenie, które nazwaliśmy Grupa Hakerów - nieudacznicy. www.pl. Chwileczkę, chyba coś pokręciłem w tym adresie internetowym (śmiech).

M.K.: - Co nas dzieli? Mariusz nie lubi szybkiej jazdy samochodem.

M.P.: - Jeżdżę wyłącznie z Mirkiem. Czuję się bezpiecznie i komfortowo, kiedy on prowadzi samochód. Z większością moich krewnych, bliskich nie jeżdżę, po prostu boję się.

Plany, marzenia, też wspólne?

M.P.: - Żebyśmy mogli się wspólnie zestarzeć, jak najpóźniej.

M.K.: - Aby zagrać razem jeszcze jakiś niedługi spektakl. Fajny, dowcipny, z sympatycznym reżyserem - krótko próbować i długo grać. To nasze marzenie.

Mirosław Kropielnicki: - Jestem ciekaw nie tylko tego, co Mariusz myśli o jakiejś inscenizacji teatralnej, czy mojej roli, ale też co ma do powiedzenia, na przykład na temat choroby mojej babci, prac w ogródku, a nawet "becikowego".

Mariusz Puchalski: - Rozumiemy się bez zbędnych słów, choć gadamy z sobą na okrągło. Pewnie dlatego, że odbieramy na tych samych falach. Nie tylko mamy tę samą stację, ale nawet nie trzeba nas specjalnie do siebie dostrajać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji