Artykuły

Lohengrin w Poznaniu

OPERZE Poznańskiej i jej mu­zykalnym słuchaczom od lat na­leżała się ta ze wszech miar udana wagnerowska premiera. Wiele lat temu niezapomniany ówczesny dyrektor, Walerian Bierdjajew, przygotował pieczołowicie "Lohengrina" na poznańskiej scenie.

Teraz Poznań miał zadanie o tyle ułatwione, że scena ta cieszy się już piękną tradycją wagnerowskich inscenizacji powojennych: "Tannhausera" i "Tristana i Izoldy" pod batutą Roberta Satanowskiego. Zda­wałoby się, te z "Lohengrinem" powinno być mniej kłopotów. Byłoby może tak, gdyby nie ambitny zamysł dyrekcji nadania tej chyba najbar­dziej melodyjnej w pewnej sensie przełomowej pozycji na szlaku wag­nerowskiej reformy, nowoczesnego, a zarazem w pełni przekonującego ujęcia. Miło stwierdzić, że zamysł ten udał się. "Nie uczmy Włochów ro­bić makaronu, a Niemców - wy­stawiać Wagnera", strawestował dowcipnie znane porzekadło, dyr. Dondajewski, przy okazji publiczne­go podziękowania zaproszonym z Berlińskiej Staatsoper realizatorom: Rolandowi Wambeckowi - kierowni­kowi muzycznemu, Erichowi Witte - reżyserowi i Wolfowi Hochheimowi - scenografowi.

Z pewnością tych trzech speców nie trzeba było uczyć wystawiania Wagnera, rzecz w tym, w jakim stopniu udało im się przekazać pol­skim wykonawcom swoje wagne­rowskie zamierzenia. Z pewnym zdumieniem przeczytałem w progra­mie: Libretto - Otto Singer. Do­myślam się, ze to tylko adaptacja, a raczej chyba retusze libretta sa­mego Wagnera. Z polską, oczywiś­cie nową - jakżeby inaczej? - wer­sją tekstu, było podobno na próbach sporo kłopotu. Ale i tę inną prze­szkodę z łatwością pokonano w zes­pole znanym z zapału, ambicji, przeciągania prób bez spoglądania na zegarki i typowej dla placówki poznańskiej koleżeńskiej atmosfery.

W rezultacie "Lohengrin" został rozświetlony, przejrzysty w li­nii, bynajmniej nie udziwniony, po prostu przez cały czas interesu­jący i trzymający w napięciu. Na premierze, jak często, niektóre szcze­góły się nie udały, jak na przykład zakończenie w smyczkach chyba naj­piękniejszego z wagnerowskich pre­ludiów, w trudnych fanfarach bla­chy na scenie coś tam czasem zgrzytnęło ale - nie jestem te­go pewien - im bardziej oddalimy się od wręcz morderczych w koor­dynacji kolektywnego wysiłku prób ostatnich przed premierą dni, tym bardziej i te drobne w istocie uster­ki dadzą się usunąć.

Znana to prawda, że Wagner, nie tylko później w teatrologii, ale i w swych wcześniejszych operach roman­tycznych, z "Lohengrinem" włącznie, pisał prawie wokalne partie bez licze­nia się z trudnościami. (Przy kom­pozytorze mniejszej rangi powiedzia­łoby się po prostu, że pisał je źle...) Dwie i pół oktawy rozpiętości, naj­wyższe nuty wybiegające o całą wiel­ką tercję ponad rozsądne dla np. ba­sa granice, to tylko niektóre z tych antywokalnych grzechów. Tym trud­niej dotrwać w pełnej formie do premiery po ostatnich dniach napię­cia na próbach. Większości wyko­nawców to się zdecydowanie udało. Mam na myśli przede wszystkim Aleksandrę Imalską w dramatycznej partii Ortrudy, Janusza Temnickiego w partii jej występnego małżon­ka, Telramunda, i Jerzego Fechnera w mniejszej, choć odpowiedzialnej partii Herolda. Głos Andrzeja Kizewettera brzmiał pięknie w całym wyolbrzymionym rejestrze. Para ,,amantów": Marian Kouba w partii tytułowej i Krystyna Kujawińska w partii Elzy najlepiej wypadli w przepięknym duecie miłosnym w III akcie. W pierwszym akcie mniej udała się Elzie sławna relacja z pro­roczego snu, a nie mniej sławne opowiadania w ostatnim obrazie wy­konywał Lohengrin wprawdzie mu­zycznie nieskazitelnie, ale głosowo nader oszczędnie.

Nie brakowało chwil wręcz wspa­niałych, jak wstęp do III aktu, w którym cała orkiestra pokazała wy­soką klasę, pieśń druhen, popular­nie nazywana "Marszem weselnym", sceny zbiorowe z pełnym brzmieniem chórów (przygotowanie Henryk Gór­ski i Jolanta Dota-Komorowska). Tempa tu i ówdzie przekonująco ożywione, kierownictwo muzyczne wnikliwe, wydobywające z partytu­ry każdy szczegół.

I czegóż chcieć więcej? Jednego: jak najprędzej jeszcze raz do Poz­nania na jeszcze jedno usłyszenie i obejrzenie "Lohengrina"!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji