Śmierć w podróży
WŁADYSŁAW Zawistowski, poeta, niezwykle w swoim czasie czynny krytyk literacki, wojujący na łamach ogólnopolskiej prasy o miejsce sztuki w naszym życiu, od dawna związany jest z teatrem. Debiutował groteskowym "Wielorybem" już pod koniec lat 70. Był potem jeszcze dramat "Wysocki", mający swą prapremierę właśnie w Szczecinie, a wystawiany również przez Teatr TVP, były inne ze sceną próby (nie bez kozery przez lata Zawistowski pracował jako kierownik literacki w gdańskim Teatrze Wybrzeże). Lecz właściwie dopiero od lat dwóch, jak sam dzisiaj przyznaje, teatr stał się dlań główną domeną twórczości. Pisze dla sceny, dla radia i telewizji, tłumaczy (m.in. Szekspira!).
"Podróż do krańca mapy" napisał w 1980 r. Ale prapremiera tej sztuki, przygotowywana przez Teatr Polski w Szczecinie, to już wersja bardzo odmienna od tamtego pierwowzoru. Zawistowski na nowo rzecz właściwie napisał, ale uaktualniać jej nie musiał. Bo w tej "Podróży..." przez czas - bohaterowie wędrują do krańca mapy, chcąc zbadać, co jest za nieznaną granicą ich Cesarstwa - dzieje się z owym czasem dokładnie to, co zawsze działo się w Historii. Epoki pędzą, następują sobie na pięty, tratują ludzi, którzy ów pęd próbują jakoś powstrzymać. Ale uniwersalność "Podróży.." to tylko jedna strona medalu. Sztukę tę można bowiem czytać (i oglądać, rzecz jasna) jako bardzo trafny wizerunek świata współczesnego. Tego, który na naszych oczach ulega właśnie takim zawirowaniom jakie większość spośród nas zna tylko z kart historii. "Podróż do krańca mapy" jest groteską na poważnie. Śmieszy, kiedy grając z konwencją sięga zarówno do stylu... Sienkiewicza, jak i wtedy, gdy żonglując formą - czerpie z teatru Gombrowicza. Ale też, zgodnie z Gombrowiczowską szkołą, ma w sobie ogromny ładunek tragizmu. Historiozoficznego, przestrzennego, wartego refleksji. Ciekawe, jak poradzi sobie z tym tekstem Ryszard Major, tym ciekawsze, iż to on właśnie reżyserował Zawistowskiemu tego debiutanckiego "Wieloryba", no i "Wysockiego" w Szczecinie.
Major lubi i umie czytać Gombrowicza (osiągał na tym polu znaczne sukcesy) - jest więc wielka nadzieja, że z tej "Podróży..." wywiedzie to, co najlepsze. Dobrze by było, bo sztuka ciekawa, a i smaczna jako tekst sceniczny. Może sprawić sporo frajdy widzom.