Artykuły

Tresowanie żony

"Poskromienie złośnicy" Williama Shakespeare'a w choreogr. Johna Cranko i realizacji Jane Bourne w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Stanisław Bukowski w Gazecie Polskiej Codziennie.

Na szczęście nie tylko polityką człowiek żyje. Są jeszcze dziedziny, które wywołują równie gorące emocje. Między innymi muzyka. Oba te byty - polityka i muzyka - istnieją równolegle i prawie nigdy się nie przenikają. Chwalić Boga, bowiem jedna z tych dziedzin wywołuje złe, a druga dobre emocje. Która jakie, każdy z nas musi sam sobie odpowiedzieć.

"Złym musi być człowiek, który nie lubi tańca, śpiewu lub muzyki". To słowa najwybitniejszego dramaturga świata - Williama Szekspira. A przecież w jego sztukach niewiele znajdziemy odwołań do muzyki czy baletu. Inna sprawa, że niewiele wiemy o samym Szekspirze. Żadnych listów, ani jednego słowa prywatnego, oprócz treści, które zmieścił w swoich dramatach. Aluzje polityczne, aktualne komentarze do wydarzeń społecznych. To wszystko pozwala nam dowiedzieć się czegoś więcej o Szekspirze człowieku. Umiejscowić go w określonym kontekście. Nie przeszkodziło to rozmaitym odkrywcom postawić jego istnienia pod znakiem zapytania. Byli tacy, którzy twierdzili, że jego dramaty napisali elżbietańscy myśliciele, poeci i arystokraci pod wodzą znanego filozofa i polityka Francisa Bacona. Istniała teoria, że prawdziwym autorem "Hamleta", "Burzy" i "Kupca weneckiego" była... kobieta. A najpewniej wszystkie dramaty Szekspira zostały stworzone przez niego samego lub, jak to określił z właściwym dla Brytyjczyków humorem Gilbert K. Ghesterton, "przez innego poetę o tym samym nazwisku".

Gdzie była Magdalena Środa?

Najnowszą premierą w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej jest balet Johna Cranko "Poskromienie złośnicy" według Williama Szekspira. Wszyscy znamy historię prowadzącego niezbyt zdrowy i ekologiczny tryb życia Petruchia i jego wybranki - sekutnicy, postrachu otoczenia Katarzyny. Petruchio nadużywa alkoholu i spędza czas z kobietami wątpliwej konduity. Wbrew pozorom i w odróżnieniu od tzw. porządnych obywateli jest wrażliwym i mądrym człowiekiem. Podczas gdy inni zainteresowani są poślubieniem ładnej, uległej i w gruncie rzeczy nijakiej Bianki, młodszej siostry Katarzyny, Petruchio postanawia ujarzmić, wychować, a może nawet - nie bójmy się tego określenia - wytresować swoją przyszłą żonę. Stosuje zatem wobec niej różne metody, z których najskuteczniejsze okazują się, zimno i głód. Ujarzmiona Kasia, spotkawszy po raz pierwszy w swoim życiu godnego przeciwnika, ulega mu i uznaje go za swego pana. Jeśli nie z teatru czy lektury, znamy tę historię z filmu Franca Zefirellego, z Elizabeth Taylor i Richardem Burtonem. Notabene przedstawiają tam oni własną, nieudawaną historię. On nadużywał, ona robiła dzikie awantury. Tak to sztuka przenika się z życiem...

John Cranko pochodził z Afryki Południowej i aby znaleźć się w centrum sztuki baletowej, musiał przyjechać do Europy. Zamieszkał w Londynie, początkowo pracował jako tancerz w Sadler's Wells Ballet, a od początku lat 60. jako choreograf. Stworzył swój własny styl. Nie ulegał przy tym awangardowym trendom, nie stosował nowych technik - crawlingu czy spinningu. Starał się być wierny klasycznemu tańcowi, nie stając się zarazem podrzędnym epigonem i naśladowcą klasycznych choreografów. To dzięki temu, że jego balet był zarazem tradycyjny, jak i oryginalny, zaliczamy go do najwybitniejszych twórców XX w. Cranko żył krótko. Zmarł w 1973 r., mając zaledwie 46 lat. W ciągu 13 lat, od 1960 r., stworzył wiele znaczących przedstawień baletowych. W tym "Poskromienie złośnicy" i "Romeo i Julię" według Szekspira oraz "Eugeniusza Oniegina" według Puszkina z muzyką Czajkowskiego. Muzyka do "Poskromienia złośnicy" oparta jest na muzyce Domenico Scarlattiego, neapolitańczyka, znanego przede wszystkim jako twórca sonat klawesynowych, ale też kompozytora "Stabat mater" i "Salve Regina". Muzykę rówieśnika Bacha i Haendla opracował na potrzeby baletu współpracownik Cranko - Kurt-Heinz Stolze. Pod żadnym pozorem nie jest to muzyka wybitna. Ze Scarlattiego pozostały tylko linie melodyczne. Mimo to orkiestra Teatru Wielkiego pod dyrekcją koreańskiej dyrygentki Judith Yan spisuje się znakomicie, a partie fortepianu i klawesynu nadają chwilami jej interpretacji stylu barokowego. Bez zarzutu są też tancerze. Zarówno soliści, jak i corps de ballet. Świetny jest jak zwykle Maksim Wojtiul jako Petruchio. Bardzo dobra i sprawna technicznie jest wykształcona w Amsterdamie Mai Kageyama jako Katarzyna. Cały spektakl trzyma tempo i napięcie. Jedyne zastrzeżenia mam do zbyt licznych i przeciągających się w nieskończoność pas de deux (duet w balecie klasycznym - red.).

Jednak trzeba uznać, że jest to kolejne przedstawienie baletowe na wysokim poziomie. Krzysztof Pastor stworzył bowiem zespół, który umie wykonać rozmaity i najtrudniejszy repertuar baletowy. A nie jest to łatwe, bowiem trudno zmieniać na zawołanie różne, często przeciwstawne stylistyki. To tak jakby kazać muzykom wykonywać jednego dnia awangardową muzykę współczesną, a następnie muzykę dawną, w stylistyce i na instrumentach z epoki.

No i na koniec konstatacja związana z treścią i wymową baletu. Dziwię się niepomiernie, że przed wejściem do Teatru Wielkiego nie protestowały feministki z Magdaleną Środą w roli Reytana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji