Artykuły

Zaczynam rozumieć marsz wilków

Być może faktycznie czeka nas lada moment ten zapowiadany od lat Budapeszt w Warszawie. Więc dobrze, że rozmawiamy o tak fundamentalnych sprawach jak konstytucja oraz kształt polskiej demokracji - felieton Michała Kmiecika w Tygodniku Wrocław.

W latach 90. poznański zespół Apatia śpiewał: "Dawni pacyfiści zamienili się w faszystów". Trudno powiedzieć, skąd dokładnie przyszli ci dzisiejsi

Trochę nie mam sumienia zaprzątać głów PT Czytelniczek i Czytelników wydarzeniami sprzed tygodnia, gdy ci sami ludzie, którzy w środę po rasistowskiej demonstracji spalili kukłę wyobrażającą Żyda, w sobotę starali się nie dopuścić do wpuszczenia widzów Teatru Polskiego na premierę "Śmierci i dziewczyny". Bo tak o jednym, jak i drugim czytaliśmy i słyszeliśmy aż nadto. Ale może w tym czasie cokolwiek kłopotliwym dla felietonistów, a tak dobrym i pożywnym dla artystów teatru, trzeba mówić, mówić, mówić. Do skutku. Brunatnieje nam Wrocław w zawrotnym tempie, z dnia na dzień. Wszystkim udziela się psychoza. U niektórych objawia się zewem krwi. Alarm dla miasta Wrocławia trwa i nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie miały się pojawić powody po temu, by go odwołać.

Spalenie wizerunku, in effigie, to praktyka mająca swoje początki w średniowieczu. Chodziło w dużej mierze o to, żeby w jakiejś jednak formie karę śmierci wymierzyć, gdy nie było możliwości doprowadzenia skazańca na stos, bo ten zmarł albo zbiegł. Różne słowa cisną mi się na usta, część z nich bardziej ogólnosłuszna, część może bardziej rzeczowa, co z tego, kiedy na koniec dnia pozostaje bezsilność, załamanie rąk i załamanie w ogóle wszystkiego.

W latach dziewięćdziesiątych poznański zespół Apatia śpiewał "Dawni pacyfiści zamienili się w faszystów". Trudno powiedzieć, skąd dokładnie przyszli ci dzisiejsi. Jakie są ich życiorysy? Jak wyglądają ich CV? To zresztą mało ważne, to zresztą nieistotne. Bo i tak, na koniec dnia, zostaje w głowie obraz wrocławskiego magistratu i płonącej kukły Żyda, pieprzone Campo di Fiori, fontanna zamiast karuzeli, rzucona rękawica, groźba, deklaracja.

Tak pewnie czuliście się, drodzy czterdziestolatkowie, oglądając marsz wilków w filmowym "Panu Kleksie". Dla mnie, bo nie mam takiego mandatu, żeby mówić za całe pokolenie, na poziomie czysto technologiczno-estetycznym było to mocno nie do zniesienia. Ani muzyka TSA, ani śpiew Marka Piekarczyka, ani wreszcie te biedawilki w biedamaskach nie były w stanie dogrzebać się do tych emocji, które w ostatnich dniach wywołuje nie sztuka, lepiej czy gorzej zrobiona, ale rzeczywistość, raczej nędzna, spsiała. Tym niemniej, zaczynam rozumieć marsz wilków. Shit hit fan, jak mawiają anglosasi. Tudzież, z braku lepszego odpowiednika w polszczyźnie, mleko się rozlało.

Teatr dlatego jest fajny, że poza tym, że bywa sztuką, jest też dobrym narzędziem do opowiadania o społeczeństwie i o tym, co aktualnie nas gryzie. I jest to zarówno pochodną krótkiego procesu produkcyjnego (spektakl przygotowuje się przeważnie od około dwóch do trzech miesięcy), jak i tego, że co do zasady teatr jest na dziewiętnastą. I że o tej dziewiętnastej zawiązuje się, choćby tymczasowa, ale jednak, wspólnota.

Nic dziwnego, że teatr bywa barometrem naszych niepokojów i lęków, również gniewu. Telewizja jest medium emocji, teatr oprócz tego operuje jeszcze myślą, przepływami energii ze sceny na widownię i w przeciwną stronę. Czasem również wylewa się na ulice. Tak było rok temu, gdy dyrektor poznańskiego festiwalu Malta odwołał pokazy spektaklu "Golgota Picnic", a w ramach protestu przeciwko temu autorytarnemu aktowi cenzury w całej Polsce zorganizowano czytania scenariusza autorstwa Rodriga Garc~i, również w przestrzeni publicznej. Tak było teraz, pod Teatrem Polskim we Wrocławiu, niezależnie od tego, czy była to kwestia złej woli czy dezinformacji. Późniejsze wydarzenia, groźby pod adresem pracowników teatru, akty wandalizmu, świadczą raczej na korzyść złej woli. Dziarscy chłopcy znaleźli chochoła, którego mogą sobie teraz powymłócać za wcale nie tak cichym przyzwoleniem wicepremiera w rządzie Rzeczypospolitej Polskiej.

Po kilku ostatnich latach muszą być wyposzczeni, bo choć Platforma Obywatelska nie rozpieszczała tak Teatru Polskiego, jak innych instytucji kultury w Polsce, załatwiała to raczej w białych rękawiczkach, a jedynymi bojówkami, jakimi dysponował ancien régime były hufce deregulatorów-cięciokosztowców. Groźne, ale raczej w białych rękawiczkach.

Nic więc dziwnego, że "Śmierć i dziewczyna" nie schodzi z prasowych jedynek, a mało tego, robi karierę w programach publicystycznych, w których słowo "teatr" pada z tej okazji po raz pierwszy. Z jednej strony, to doskonała okazja, żeby ponapieprzać w PiS, a naprawdę dawno nie było tak doskonałej okazji, taka kompromitacja wicepremiera nie zdarza się bądź co bądź codziennie. Gdy politycy związani z PO zaczęli kilka tygodni temu nakręcać aferę wokół spektaklu, nie był to aż tak łakomy dla mediów kąsek.

Z drugiej strony, być może faktycznie czeka nas lada moment ten zapowiadany od lat Budapeszt w Warszawie. Więc dobrze, że rozmawiamy o tak fundamentalnych sprawach jak konstytucja oraz kształt polskiej demokracji.

Bo jeżeli sprawa Trybunału Konstytucyjnego nie była w stanie zorganizować wokół siebie takiej uwagi, to może ten poczciwy dwustupięćdziesieciolatek, teatr publiczny, będzie miał trochę więcej szczęścia i dostarczy języka do rozmowy o sprawach najważniejszych. Choć, mogę być w błędzie, mam nieodparte wrażenie, że gdy my emocjonujemy się na marginesach artykułu 73 Konstytucji, w którym każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników, wolność nauczania, a także wolność korzystania z dóbr kultury, gdzieś poza naszym polem widzenia kręcą się znacznie grubsze wałki. I być może mleko tak naprawdę dopiero się wyleje.

* Michał Kmiecik, dramaturg, reżyser teatralny (rocznik 1992)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji