Artykuły

Matka Niemcy

Stoją na scenie. 23 osoby - sześciu aktorów a pozostali to amatorzy - śpiewają. To pewien rodzaj chóralnej śpiewo-mowy, który Marta Górnicka wypracowała ze swoim zespołem. Tak jak w pokazywanych podczas festiwali innych spektakli Chóru Kobiet - "Magnificat" albo "Requiemmaszyna", również tu tony i niuanse przeplatają się tworząc dywan dźwięków. I podobnie jak w orkiestrze, tylko absolutna precyzja prowadzi do oczekiwanego efektu - o "M(other) Courage" w reż. Marty Górnickiej pisze Alexander Kohlmann w Theater Heute.

Tu nie ma miejsca na improwizację czy występy solo. Sama Górnicka stoi podczas całego spektaklu na podwyższeniu wśród publiczności i dyryguje. Wystarczy tylko spojrzeć w tym kierunku, aby poczuć jej siłę. Z grymasami i syczącymi dźwiękami, młoda kobieta realizuje swoje wizje, pomimo wszystkich oporów, które mógłby mieć przeciętny teatr miejski. Strzał. Strzał. Strzał. Tak gęsty i absolutny wydaje się efekt na scenie.

"Matka musi zawsze czemuś służyć" wyrzucają z siebie niektórzy występujący. Inni intonują do tego dźwięki. Jęki. Wszyscy noszą codzienne stroje. To mógłby być tłum na ulicy. Prawdziwy antyczny chór. Taki, który niczym rój zmienia wciąż swój kierunek. Raz wszyscy będą idiotami z Pegidy, syczącymi "My jesteśmy narodem", a później, powoli intonują - "mówimy o tym, o czym inni milczą". Pomiędzy, mowa o matce Niemczech, która zgarnia wszystkich na swój wóz.

Nawet jeśli dyrektor teatru będzie zaprzeczał wydawnictwu Suhrkamp, coś z Brechta kryje się w tym przedstawieniu. Cała scena będzie wozem Matki Courage, z 23 mieszkańcami Brunszwiku podróżującymi po kraju. Chór, niczym echo, powtarza to, co słyszy podczas swojej drogi. "Jeśli zostawimy ich i jeśli nie będzie nas obchodzić zadośćuczynienie dla przegranych, to znaczy, że niczego się nie nauczyliśmy. Ej dlaczego? Ej dlatego!"

Spojrzenie z zewnątrz pokazuje Niemcom, niczym w lustrze, jego błędy. Górnicka nie mówi po niemiecku. Jej teksty musiały najpierw zostać przetłumaczone z języka polskiego na angielski, a potem na niemiecki. Za niemieckim chórem wyświetlany jest tekst po angielsku. Wyłącznie dla dyrygującej reżyserki, dzięki której tego wieczoru niemieckie umysłowe pole bitwy staje się mocno słyszalne. Ona szuka jej podobnych - a przy tym pozwala na scenie stać głośnym jednostkom. Gdy patrzy się na ich twarze, jak maszerują, intonują, pauzują, widzi się Niemców z boku, pomiędzy nimi kilku zbyt dobrze grających aktorów, którzy wcale nie są potrzebni. Marta Górnicka potrzebuje do swojej pracy jedynie amatorów z ulicy, których może wziąć na swój wóz. Nie do pomyślenia, co by było, gdyby opuściła spokojny Brunszwik i dotarła do prawdziwie zapalnych politycznie miejsc, na przykład do Berlina, Monachium albo do zatrutego Pegidą Drezna. Właśnie do Drezna przechodzi w sezonie 2017/18 dyrektor brunszwicki Joachim Klement. Może weźmie ją ze sobą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji