Artykuły

Szcecin. Celińska w Filharmonii Szczecińskiej

Wybitna aktorka wykonuje piosenki Młynarskiego i Kofty, ale także Nosowskiej i Staszczyka. Stanisława Celińska z zespołem wystąpi w szczecińskiej Filharmonii w poniedziałek o godz. 20.

Stanisława Celińska to wspaniała aktorka teatralna, filmowa. Występowała m.in. w spektaklach Krzysztofa Warlikowskiego. W tym roku obchodzi 45-lecie pracy scenicznej. Ale w poniedziałek nam się pokaże jako piosenkarka. Nagrana w tym roku "Atramentowa" to jej druga płyta po rewelacyjnej "Nowej Warszawie".

Historia zaczęła się od "Atramentowej rumby", którą Maciej Muraszko i Marcin Sosnowski napisali z myślą o Stanisławie Celińskiej. Razem z latynoamerykańskim zespołem Los Locos zaprezentowała ją na Koncercie Premier 46. Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w 2009 r. Po tym występie nazwano Stanisławę Celińską polską Cesarią Evorą. Bo tak jak ta diwa z Zielonego Przylądka umie zaczarować publiczność szczerym głosem z paletą emocji, charyzmą i tym, że pomimo wielu przeciwności śpiewa "oj jak pięknie jest żyć" (to cytat z "Pieśni cygańskiej", bonusu na płycie).

Na "Atramentowej" Celińska wykonuje tzw. piosenki z tekstem, takich klasyków jak Wojciech Młynarski czy Jonasz Kofta ("Jej portret" Celińska zamieniła na "Naprawdę jaki jesteś, nie wie nikt"), ale też Katarzyny Nosowskiej ("Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan") czy Muńka Staszczyka, który specjalnie dla niej napisał "Wielką słotę". Ta ostatnia jest rozmową, w której synek prosi, żeby wróciła do domu, a ona przeprasza, że pije. Piosenka jest poruszająca, bo artystka otwarcie przyznawała się w wywiadach, że miała problemy z alkoholem.

Kiedy dostała słowa od Staszczyka, zadzwoniła do lidera T.Love przerażona: - No dowalił mi pan. - A co, o pierdach chce pani śpiewać? - spytał Muniek.

"Bo picie wódy to nie jest dobra rzecz, ja sama dziś to wiem, ty też to w końcu wiesz. Syneczku, mój drogi przepraszam, nie mogłam inaczej, bo picie wódy to nie jest dobra rzecz" - śpiewa Celińska w duecie ze Staszczykiem.

Bilety 140 - 100 zł.

***

Rozmowa ze Stanisławą Celińską

Remigiusz Grzela: Twoja nowa płyta, "Atramentowa", jest wyciszona, dyskretna, jakbyś odrzuciła aktorstwo. Walczyłaś ze sobą?

Stanisława Celińska: Kompozytor Maciej Muraszko pilnował, aby aktorstwo ze mnie nie wyłaziło. Sama też chciałam siebie poskromić. Nagrywaliśmy w Pleszewie, mieliśmy dużo czasu, słuchaliśmy kolejnych wersji i szukaliśmy odpowiedniej barwy głosu i odpowiedniego człowieka. Chciałam, aby ta płyta w czasach pośpiechu i chaosu pozwoliła nam wszystkim zatrzymać się na chwilę, zapytać o Boga, o miłość, o samotność. A nawet o tym porozmawiać, szeptem.

Co to znaczy, że szukałaś w sobie odpowiedniego człowieka?

- Jestem temperamentna. Na scenie lubiłam mocno zaznaczać swoją obecność. Często śpiewałam mocne pieśni. Na początku kariery wygrałam festiwal w Opolu piosenką "Ptakom podobni". Później, po różnych moich problemach, wróciłam też mocnymi pieśniami - "Songiem sprzątaczki", "Stopklatką". Pewnie chciałam zaznaczyć swój powrót, powiedzieć: "Słuchajcie, jestem, żyję". Ponieważ mam taką siłę, więc ją z siebie wyzwalałam. W 2009 roku Maciej przyniósł mi tekst Marcina Sosnowskiego "Atramentowa rumba", nawet trochę się go wystraszyłam. A potem usłyszałam muzykę, która ten tekst łagodzi. Czułam, że muszę zaśpiewać bardzo cicho, wewnętrznie. Wyobraziłam sobie kobietę samotną, która nie może spać, czeka, czy świt nadejdzie, sumuje swoje życie, zastanawia się, co z niego w ogóle zostało. Pojechałam z tą piosenką do Opola. I nagle zaśpiewałam właściwie do siebie. Odważyłam się pokazać siebie inaczej, pokazać nowego człowieka. Takie śpiewanie zaczęło mi się podobać. Sześć kolejnych lat myśleliśmy o płycie. Długo powstawała.

Zdarza ci się płakać, śpiewając?

- Na przykład kiedy śpiewam "Warszawo ma". Mój ojciec grał Chopina. Kiedy miałam trzy latka, zmarł. Ta muzyka została, gra we mnie. Powiedziałam Bartkowi Wąsikowi, że chciałabym cytaty z Chopina albo chociaż klimat jego kompozycji. Zaczął grać akordy. Zaczęłam śpiewać i pomyślałam, że nie dam rady, rozpadnę się. Dzieciństwo, całe nieszczęście, które spotkało moją rodzinę w czasie wojny, wracały. Ciekły łzy, ale pomyślałam: "Trudno, będę śpiewać i będę płakać". I tak się przeważnie dzieje. Świętej pamięci Bohdan Cybulski mówił: "Może być śmiech, mogą być łzy, może być sperma, ale nie zgub "tematu". Więc łzy się leją, a ja śpiewam dalej. Wiem, że dobrze jest wchodzić głęboko w temat, chociaż to bardzo dużo kosztuje (...).

(Cały wywiad na cjg.wyborcza.pl)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji