Artykuły

Biją Żebrowskim w teatry publiczne

Przy okazji sporu o spektakl "Śmierć i dziewczyna" w Teatrze Polskim we Wrocławiu powróciła kwestia dotowania teatrów publicznych z pieniędzy podatników - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Głos w tej sprawie zabrał Tomasz Molga z portalu Natemat.pl, który wcześniej zajmował się takimi kwestiami jak cofanie liczników w używanych autach z Niemiec czy tajemnice galerii handlowych. Najbliżej tematyki kulturalnej był, kiedy pisał o polskiej wódce, którą pije James Bond w najnowszym filmie o agencie 007. Jak wiadomo, dzisiaj każdy Polak zna się na katastrofach lotniczych i prowadzeniu teatru.

Z afery wokół wrocławskiego spektaklu, w którym obok aktorów dramatycznych występuje dwójka aktorów porno, dziennikarz Natemat.pl wysnuł wniosek, że teatry publiczne są złe, ponieważ wystawiają skandalizujące sztuki za pieniądze podatnika. Tymczasem teatry prywatne nie dostają dotacji, ale grają coraz ambitniejszy repertuar, czego przykładem jest warszawski Teatr 6. Piętro, który niedawno wystawił "Wujaszka Wanię" Czechowa. "Łatwe dopłaty powodują rozpasanie instytucji teatralnych. Jeśli użyć biznesowego porównania, 6. Piętro to start-up, który z rozwagą ogląda każdą zainwestowaną złotówkę. Teatry publiczne szastają forsą, jakby były wytwórniami z Hollywood" - pisze pan Molga i wylicza, że stołeczny Teatr Współczesny zatrudnia na etatach w sumie ponad 100 osób, tymczasem w prywatnym teatrze Żebrowskiego "nawet Piotr Fronczewski i Małgorzata Socha grali na kontraktach".

Nie będę dyskutować o spektaklu "Śmierć i dziewczyna", którego nie widziałem, w odróżnieniu od dziesiątków tysięcy komentatorów zabierających w ostatnich dniach głos w tej sprawie. Wydaje mi się jednak niedopuszczalne używanie afery wrocławskiej jako młota na publiczne teatry, jak również dyscyplinowanie artystów pracujących w publicznych instytucjach za pomocą przykładu prywatnej sceny. Wszyscy, którzy przeciwstawiają bardziej wydajne i rzekomo tańsze teatry prywatne drogim, przejadającym pieniądze podatnika teatrom publicznym, nie zdają sobie sprawy, jak bardzo te pierwsze zależą od tych drugich.

Przyjrzyjmy się najnowszej premierze Teatru 6. Piętro, czyli "Wujaszkowi Wani". Kto tam gra? Mamy w obsadzie dwóch dyrektorów artystycznych teatrów publicznych: Teatru Syrena i Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie, aktorkę z zespołu Teatru Studio oraz trójkę aktorów, którzy do niedawna pracowali w zespołach Teatru Dramatycznego i Teatru Powszechnego. Wszystkich tych artystów ukształtowała dotowana, publiczna scena oraz państwowe, dotowane - a jakże! - szkoły teatralne. Swoją pozycję zawodową, umiejętności, kulturę teatralną zawdzięczają współpracy z wybitnymi reżyserami przy wystawianiu dobrej dramaturgii. W odróżnieniu od repertuaru Teatru 6. Piętro Czechow nie był w ich karierze wyjątkiem. Do tego przez wiele lat teatry publiczne opłacały ich składki ZUS, w paru przypadkach wciąż opłacają, co zapewnia im minimum bezpieczeństwa niezbędne do pracy i rozwoju.

Mam szacunek do tego, co robi Michał Żebrowski i inni przedsiębiorcy teatralni, teatry prywatne są w Warszawie potrzebne. Ale żadna, nawet najlepiej zarządzana prywatna scena nie zastąpi teatru publicznego, który latami buduje zespół i repertuar, rozwija aktorów, wprowadza na afisz nowe sztuki, podejmuje ryzyko artystyczne, ponosi koszty utrzymania infrastruktury, na którą składają się także zespoły techniczne i pracownie, wszystko, co niezbędne do tworzenia dzieła teatralnego. Jeżeli pod pretekstem skandalu obyczajowego zaczniemy niszczyć ten budowany przez 250 lat system, stracimy coś bardzo cennego. I żaden Czechow na żadnym piętrze tego nie naprawi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji