Artykuły

Aktorstwo to trudny, ale i niezwykle wdzięczny fach

"Śmieszny staruszek" w reż. Ewy Wyskoczyl w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Na deskach Teatru Śląskiego w Katowicach co kilka tygodni wydarza się rzecz niezwykła. Przez ponad godzinę Bernard Krawczyk, nestor katowickiej sceny, snuje naszpikowany skrajnymi emocjami i wyczerpujący monolog pewnego zagubionego staruszka.

Sam aktor oczywiście w żaden sposób nie jest zagubiony. Czasem tylko zanadto się zmęczy i musi odetchnąć. Zdarza mu się zapomnieć raz po raz kilku linijek tekstu. Wtedy to bez skrępowania prosi o pomoc ukrytą w prostokątnej konstrukcji stojącej na boku sceny panią inspicjent, która ekspresowo podrzuca mu właściwe słowa, by mógł grać dalej. A w działaniach aktorskich czasem wesprze go reżyser Ewa Wyskoczyl.

Spektakl przerywany

To właśnie dzięki jej prostemu, lecz w owej prostocie znakomitemu pomysłowi, polegającemu na częściowym odsłonięciu sytuacji teatralnej, artysta bez zbędnego ambarasu może zawołać inspicjenta, a reżyserka ma możliwość zwrócić mu uwagę, że gra zbyt szybko i powinien zwolnić tempo.

Jest zatem tak: widz przychodzi na spektakl. Na scenę wchodzi aktor, którego zadaniem jest wcielić się w podejrzanego o molestowanie nieletnich dziewczynek mężczyznę, którego przekonujący portret za pomocą intrygującego monologu stworzył Tadeusz Różewicz. Chodzi oczywiście o "Śmiesznego staruszka".

Udana rola staruszka

Na naszych oczach Bernard Krawczyk odgrywa szaleńczą spowiedź starca. Raz jest to gonitwa wypowiedzianych na pojedynczym oddechu myśli, strumień świadomości, który aktor wylewa na zewnątrz. Innym razem przełamuje tę sztuczną sytuację "wydarzania się" spektaklu tu i teraz, zdziera maskę staruszka, staje się na powrót aktorem, który jedynie wciela się w rolę. Dzieje się tak właśnie w chwilach przestojów, kiedy ten ponad 80-letni już aktor zapomni linijkę tekstu, chce wziąć łyk wody czy usiądzie na chwilę, by nabrać siły, poprosi o pomoc reżyserkę.

Chęć do występów nie opuszcza aktora od lat

Myślę, że to świetne rozwiązanie problemu, z którym - siłą rzeczy - każdy dojrzały wiekowo artysta występujący na scenie musi się kiedyś zmierzyć. Kiedy ciało nie jest już tak silne, a pamięć nie tak dobra jak kiedyś, trzeba radzić sobie wspierając się innymi ludźmi. Szczególnie, kiedy ma się jeszcze ochotę, by grać tak poważne role, bo nie chodzi tu przecież o żaden epizod.

A tej Bernardowi Krawczykowi nie brakuje. Aktor mógłby przecież w spokoju siedzieć sobie na kanapie i pić herbatę, nie robiąc nic. Zapracował swoimi wielkimi rolami teatralnymi i filmowymi na nazwisko i pamięć w panteonie śląskich artystów. Ale nie. On sceny potrzebuje jak tlenu do oddychania. I to widać w każdym jego działaniu. Mimo że kosztuje go ono wiele wysiłku, który też widać.

Aktorstwo to wysiłek

Niemniej, wydaje się być tą rolą spełniony i uszczęśliwiony. My zaś, oglądając wysiłek aktora, uświadamiamy sobie, że być aktorem to wcale nie taka prosta sprawa. Że aktorstwo to - prócz pięknie podanego słowa - przede wszystkim ciało. Bernard Krawczyk obnaża się tu przed nami, ale w sposób symboliczny.

Pokazuje, że jest już w podeszłym wieku i nie zawsze to ciało jest mu posłuszne. Ale jednocześnie wspólnie z panią reżyser znalazł sposób, by w jakimś stopniu je przechytrzyć. Szacunek za powzięcie decyzji o zagraniu tej roli, panie Bernardzie.

Spektakl "Śmieszny staruszek" ponownie można będzie zobaczyć dopiero w styczniu, ale tylko dwukrotnie. Warto więc już teraz zarezerwować bilety teraz. Szkoda byłoby przegapić to wydarzenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji