Artykuły

Co dalej z Teatrem Studio

Aktorzy boją się przekształcenia Studia w dom produkcyjny bez stałego zespołu, specjaliści z SGH piszą korporacyjną strategię dla teatru - o sytuacji Teatru Studio w Warszawie pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

W Teatrze Studio narasta konflikt między dyrektorem naczelnym, dyrektor artystyczną i zespołem. Przebywająca na długim zwolnieniu lekarskim dyrektor Agnieszka Glińska, która odpowiada za sprawy artystyczne, jest zastępczynią Romana Osadnika, powołaną przez niego zgodnie ze statutem teatru po zasięgnięciu opinii prezydenta miasta.

Konflikt rozgorzał kilka dni temu, po rezygnacji przez Osadnika z premiery "Cwaniar" Sylwii Chutnik w reżyserii Glińskiej. Spektakl miał być koprodukcją z krakowskim festiwalem Boska Komedia.

Z punktu widzenia każdej instytucji kultury rezygnacja z przyznanych już teatrowi na premierę 100 tys. zł (od Boskiej Komedii) jest zaskakującym posunięciem. Co więcej, adaptacja powieści popularnej pisarki w koprodukcji z jednym z najważniejszych festiwali w Polsce zapowiadała się na główne wydarzenie tego sezonu w Teatrze Studio. - Nigdy się nie zdarzyło, aby ktoś się wycofał z koprodukcji z Boską Komedią - dziwi się Bartosz Szydłowski, dyrektor festiwalu.

Glińska - przy skompletowanej obsadzie i przygotowanej adaptacji - miała skończyć spektakl w pięć tygodni, po powrocie ze zwolnienia lekarskiego. Z punktu widzenia praktyki teatralnej jest to wykonalne. Szydłowski: - Dyrektor Osadnik informował mnie o obawach co do dyspozycyjności Agnieszki Glińskiej. Ja jednak byłem z nią w kontakcie i nigdy w czasie rozmów nie pojawiła się wątpliwość czy zagrożenie dla realizacji. Artyści przecież różnie pracują. Jednak Osadnik odwołał premierę "z przyczyny wpływu tzw. siły wyższej". A Glińska udała się na kolejne zwolnienie.

Jaki to ma być teatr?

Aktorzy przekonują, że nie chodzi o jedną odwołaną premierę, tylko o to, czy Studio będzie nadal teatrem repertuarowym ze stałym zespołem aktorskim, czy - jak się obawiają - domem produkcyjnym działającym w systemie projektowym, bez etatów aktorskich.

Osadnik: - Dziwię się, skąd taki pomysł. Mam z miastem podpisany na pięć lat kontrakt na prowadzenie teatru repertuarowego, z zespołem artystycznym. Zobowiązałem się do realizacji konkretnej liczby premier. Nikogo nie zwolnię. Jestem zaskoczony całą sytuacją.

Kim jest Roman Osadnik? Karierę zaczynał w Operze Śląskiej w Bytomiu. W latach 1997-2000 pracował w Teatrze Rozrywki w Chorzowie, najpierw jako menedżer, potem wicedyrektor. Ze śląskiej sceny muzycznej przeszedł na stanowisko dyrektorskie w prywatnym Teatrze Polonia Krystyny Jandy. Stamtąd w roku 2011 trafił do Teatru Studio, który przeżywał wówczas wieloletnią zapaść. Zaangażowana przez Osadnika (podobno z rekomendacji stołecznego biura kultury) Glińska nadała teatrowi nowy charakter, uczyniła go miejscem, w którym się bywa. Powstały tu bardzo dobrze przyjęte spektakle, jak "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" Doroty Masłowskiej w reżyserii Glińskiej czy "Ożenek" Nikołaja Gogola w reżyserii Iwana Wyrypajewa. Entuzjazm widzów wywołały też "Wichrowe Wzgórza" i "Jak zostałam wiedźmą" - pierwszy spektakl dla dzieci według Masłowskiej. Glińska, reżyserka ceniona przez aktorów i mająca swoją publiczność, poza Studiem z sukcesem pracowała w tym czasie m.in. w Teatrze Narodowym.

Osadnik pytany, czy przewiduje dalszą współpracę z Glińską, odpowiada: - Oczywiście, że tak. Czekam na jej powrót ze zwolnienia, chcę razem z nią pracować.

Eksperci z SGH doradzają

Anonimowy przedstawiciel związków opowiada, że w teatrze przeprowadzono niedawno warsztaty mające na celu polepszenie warunków pracy i uregulowanie kompetencji pracowników, w tym obojga dyrektorów (walczyła o to Glińska). Specjaliści od zarządzania z SGH - dr Bartosz Grucz i dr Mateusz Juchniewicz - przeprowadzili serię wywiadów z pracownikami. Dziś aktorzy czują się zmanipulowani. Uważają, że ich głos jest zupełnie nieobecny.

Po warsztatach powstała "Metodyka zarządzania projektami" - 84-stronicowy dokument. Przypomina podręcznik zarządzania. "W przypadku projektów Teatru Studio zastosowano podział na trzy główne fazy: - fazę przedprojektową, - fazę projektową, - fazę poprojektową" - oto próbka stylu opracowania. Diagramy, schematy, ogólne sformułowania nie odnoszą się do istniejącej struktury teatru - nie padają słowa: "aktor", "reżyser", "premiera".

Aktorzy wysłali "Metodykę" do konsultacji organizacjom branżowym. Związek Zawodowy Aktorów Polskich zarzuca, że dokument jest nieznacznie zmienioną wersją książki "Metodyka zarządzania projektami" tych samych autorów z SGH i że nie uwzględnia specyfiki pracy w teatrze repertuarowym. "Gdyby zamiast używać nazwy Teatr Studio, w opracowaniu użyto nazwy Pracownia Architektoniczna Belweder albo Kombinat Nafta-Gaz im. Gudzowatego, to nic by się nie zmieniło" - napisał w oficjalnym stanowisku Julian Mere, przewodniczący ZZAP.

Podobnego zdania jest Unia Teatrów Polskich. Jej prezes Maciej Englert zwraca uwagę, że dokument "dotyczy działania innej instytucji niż teatr repertuarowy, którym jest Teatr Studio". Englert, dyrektor Teatru Współczesnego, przypomina, że "artystyczną instytucję kultury" odróżnia od "instytucji kultury" to, że zatrudnia etatowo zespół wykonawców.

Głos zabrał także ministerialny Instytut Teatralny. Jego dyrektorzy: Dorota Buchwald i Dariusz Kosiński ostrzegają przed dokumentem zamówionym przez Osadnika: "Nie ma w nim mowy o kierowniku /dyrektorze artystycznym i właściwie nie wiadomo, kto miałby o obliczu tego miejsca decydować. Z projektem może wystąpić każdy, a zbiurokratyzowany system kontroli i oceny rozmywa całkowicie jakąkolwiek odpowiedzialność za finalny efekt "projektu". (...) Takie zmiany mogą być początkiem myślenia o komercjalizacji miejskich teatrów w Warszawie".

Obawy Instytutu podzielają zrzeszeni w ZZAP aktorzy Studia: - Podejrzewamy, że są to działania zmierzające do przeobrażenia teatru publicznego w komercyjne przedsiębiorstwo, w którym wartość artystyczna i misja zejdą na dalszy plan. - Wdrożenie zarządzania projektowego to standard europejskich teatrów. "Artystyczny" nie musi oznaczać źle zarządzany - mówi Osadnik.

Jak opowiadają aktorzy, po tym, jak swoje opinie o "Metodyce" wydały organizacje branżowe i Instytut Teatralny, Osadnik zakazał przekazywania dokumentu dalej, powołując się naprawa autorskie. Dyrektor: - Dostałem pismo od wykładowców z SGH. Byli oburzeni, że dokument, który ciągle jest w wersji roboczej i został przedstawiony do konsultacji, krąży po całej Polsce.

Znacznie korzystniej projekt "Metodyki" ocenia Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów (SDT), którego Osadnik jest sekretarzem: "Opracowanie nie wkracza w obszar uregulowany w statucie Teatru Studio. Nie wynikają z niego żadne ustalenia, które mogłyby budzić niepokój o los Teatru Studio jako instytucji publicznej, teatru repertuarowego, czyli zatrudniającego zespół aktorski (...). Ustalanie procedur związanych z organizacją pracy planowaniem działalności, właściwym nadzorem i kontrolą, w celu zapewnienia efektywności, oszczędności i celowości przy wydawaniu pieniędzy publicznych, należy do uprawnień i obowiązków dyrektora teatru, który jednoosobowo zarządza instytucją". Argument z uchwalonego przez radę miasta statutu instytucji wydaje się o tyle nietrafiony, że nie nakazuje Studiu posiadać np. stałego zespołu artystycznego, którego rozwiązania boją się aktorzy. Przewiduje za to np. prowadzenie przez teatr galerii sztuki. Tak jest zresztą we wszystkich statutach miejskich teatrów Warszawy, ujednoliconych w 2012 roku.

Ratusz proponuje mediacje

"Swoją dotychczasową drogą zawodową Agnieszka Glińska dała wyraz głębokiemu przekonaniu, że teatr jest miejscem pracy zespołowej, że to artyści: aktorzy, reżyserzy, scenografowie i inni twórcy tworzą teatr i stanowią o jego wartości i sile" - napisali aktorzy związkowcy ze Studia w liście do prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, apelując o zapoznanie się ze sprawą.

Zareagowało miejskie biuro kultury. "W naszym rozumieniu konflikt w teatrze dotyczy sposobu zarządzania tą instytucją oraz założeń jej reformy, za które odpowiedzialny jest dyrektor naczelny" - oświadczył dyrektor Tomasz Thun-Janowski, który zaproponował także pomoc w przeprowadzeniu "profesjonalnych mediacji pomiędzy stronami".

Dyrektor Biura Kultury zdaje się powyższymi słowami dawać Osadnikowi wolną rękę do ewentualnych zmian. Osadnik uspokaja jednak, że nie chce zmieniać formuły Studia i wciąż czeka na Glińską. - Ze względu na nieobecność dyrektor Glińskiej, związaną z długotrwałym zwolnieniem lekarskim, nie było możliwe podjęcie z nią bezpośredniej rozmowy - dodaje Thun-Janowski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji