Ogień, iskry i gwiazdy ze świata
Dziś premiera "Zygfryda" - trzeciej części słynnej tetralogii Ryszarda Wagnera. W sumie cztery spektakle w Hali Ludowej obejrzy ponad 10 tys. widzów. Czego mogą się spodziewać?
Monumentalne inscenizacje słynnych oper, musicali i dramatów muzycznych to dla zespołu Opery Dolnośląskiej nie pierwszyzna. To, co kilka lat temu było koniecznością, wynikającą z remontu gmachu przy ul. Świdnickiej, stało się już wizytówką wrocławskiej kultury i magnesem przyciągającym tysiące melomanów z Europy, głównie z Niemiec. Kierownictwo muzyczne operowych superprodukcji zwykle osobiście sprawuje dyrektor Ewa Michnik.
Dlaczego warto zobaczyć i posłuchać "Zygfryda"?
- Bo jest to jedyna w Polsce inscenizacja tej części tetralogii. I pierwsza w powojennym Wrocławiu. Reżyseruje prof. Hans-Peter Lehmann, były współpracownik wieloletniego dyrektora wagnerowskiego festiwalu w Bayreuth Wolfganga Wagnera.
- Bo na scenie pojawią się śpiewacy, którzy na co dzień występują w najważniejszych teatrach operowych świata. W tytułowej roli wystąpią Amerykanin Louis Gentle, który wagnerowskie partie śpiewał już w operach w Berlinie, Wiedniu, Salzburgu i Paryżu, oraz Rosjanin Leonid Zakozajew, angażowany przez nowojorską Metropolitan Opera.
- Bo niektóre fragmenty "Zygfryda" uchodzą za najpiękniejsze, jakie skomponował Ryszard Wagner ("Szmer lasu" w II akcie, miłosny duet pod koniec III aktu).
- Bo pod dyrekcją Ewy Michnik zagra 120-osobowa orkiestra. W zwykłych spektaklach operowych gra skład o połowę mniejszy.
- Bo monumentalnej inscenizacji nie zobaczymy w telewizji. W nieokreślonej przyszłości cały "Pierścień Nibelunga" ma być grany w gmachu opery przy ul. Świdnickiej. Naturalnie w dużo mniejszych dekoracjach.
Gdzie mogą szukać usprawiedliwienia ci, którzy na "Zygfryda" się nie wybiorą?
- Śpiewacy i orkiestra śpiewają i grają do mikrofonów. Choć w Hali Ludowej inaczej się nie da i choć w użyciu będzie najnowocześniejszy sprzęt nagłośnieniowy, dla ortodoksyjnych miłośników opery to nie do przyjęcia.
- Żeby zrozumieć niemiecki tekst, trzeba będzie mocno zadzierać głowy. Tłumaczenie libretta wyświetlane będzie na ekranie zawieszonym wysoko nad sceną.
- Spektakl potrwa aż sześć godzin (z dwiema przerwami).
- Najsławniejszy motyw całej tetralogii, "Cwał walkirii", zabrzmi tylko przez chwilę. Żeby posłuchać go w całości, trzeba było wybrać się na "Walkirię".
- Przed spektaklem na zmotoryzowanych melomanów czeka poszukiwanie miejsca do parkowania. A po spektaklu - korek w okolicach Hali Ludowej i pl. Grunwaldzkiego.
W pierwszym akcie "Zygfryda" bohater tytułowy i karzeł Mime przekuwają szczątki Nothunga - miecza, który należał do Zygmunda, ojca Zygfryda. Śpiewacy obsługiwać będą ogromy miech kowalski, a w kowadło uderzać będą - w rytm muzyki, co wymaga od nich siły i precyzji - ważącymi po kilka kilogramów młotami.