Dzieło ponad czasem
Prof. Hans Peter Lehmann
Urodził się w 1934 r. W latach 1959-63 był asystentem profesora Carla Eberta w Operze Berlińskiej, od 1963 przez siedem lat asystentem Wolfganga Wagnera w Bayreuth. Do 1980 r. pełnił funkcję głównego reżysera w Monachium, Freiburgu, Norymberdze, Wiesbaden i Ulm. Od 1981 do 2001 r. dyrektor naczelny i reżyser w Operze Hanowerskiej. Autor gościnnych produkcji na całym świecie. Wśród największych osiągnięć wymienia m.in. inscenizacje: "Mojżesz i Aron" Schoenberga (Hanower), "Pierścień Nibelunga" R. Wagnera (Braunschweig, Hanower), "Śpiewacy norymberscy" R. Wagnera (San Francisco, 2001), "Walkiria" R. Wagnera (Monachium, 2002). We Wrocławiu będzie reżyserował pierwszą część "Pierścienia Nibelunga". "Złoto Renu" zostanie wystawione w Hali Ludowej w październiku.
Jak doszło do Pana współpracy z Operą Dolnośląską?
- To długa historia Jej początki sięgają 1981 roku. Byłem wtedy dyrektorem Opery Hanowerskiej, która pozostawała w bardzo dobrych stosunkach z operą w Poznaniu. Podczas wymiany artystycznej między dwoma instytucjami ta współpraca jeszcze się zacieśniła. Do tego stopnia, że w 1999 r. poproszono mnie o wyreżyserowanie "Parsifala" Wagnera. To właśnie tam poznałem Ewę Michnik. W 2001 r. po raz pierwszy trafiłem do Wrocławia. Zafascynowała mnie architektura tego miasta, ludzie, intensywność codziennego życia przypominająca mi nieco Paryż. Kiedy sięgnąłem.. po książkę o Wrocławiu w latach 1944-1945, byłem zszokowany. Zniszczone miasto bardzo przypominało Hanower. Zło wojny dotknęło każdego z nas. Sposób, w jaki Wrocław się z tego podniósł, jest imponujący.
Podobno podczas pierwszej wizyty we Wrocławiu zachwycił się Pan Halą Ludową i stwierdził, że to idealne odzwierciedlenie Walhalli, mitycznej siedziby bogów.
- To prawda. Hala Ludowa pozostaje w tym samym duchu, co dzieło Wagnera. Reprezentuje schyłek XIX w., z jego sztuką i filozofią, wszystkim, co inspirowało twórcę "Pierścienia Nibelunga". Dlatego chcemy wykorzystać specyfikę tego miejsca podczas wystawiania "Złota Renu". Bardzo duży udział ma w tym odpowiedzialny za scenografię Waldemar Zawodziński
Podkreśla Pan rolę scenografii. Jak ważna jest ona w operze?
Scenografia nie jest po prostu stojącą ścianą. W przypadku wrocławskiej inscenizacji "Złota Renu" dochodzi do ciekawego spotkania - dzieła i architektury z tej samej epoki To okazja, której nie można było pominąć. Cały czas podkreślam że realizowanie "Pierścienia" we Wrocławiu jest dla mnie zaszczytem, przyjemnością, ale i wyzwaniem. Tym bardziej, że ostatni raz był u was wystawiany w 1933r.
Nie po raz pierwszy sięga Pan po "Pierścień Nibelunga". Co Pana zachwyca w dziele Wagnera?
- Doniosłość, nieustanna aktualność fundamentalnych ludzkich problemów i głęboka prawda. To dzieło dotyczy każdego z nas, absorbuje każdego myślącego człowieka. Fascynują trzy relacje: człowiek - Bóg, władza - miłość oraz bogactwo - ucisk. Przesłanie filozoficzne Wagnera jest jednoznaczne - to miłość, a nie zniszczenie, jest jedyną rzeczą, która ma siłę przetrwania. Całe dzieło przecinają dwie linie - upadku i chwały. Jedną z nich reprezentują losy Wotana, który rezygnuje z sił twórczych i buduje twierdzę obronną, by utrzymać władzę.
Im bardziej pragnie złota, tym bardziej traci boską moc. W "Złocie Renu" jest jeszcze panem świata, w następnych częściach z boga zamienia się w obserwatora. Z drugiej strony mamy Zygfryda, który wyzwala Brunhildę. Ich losy nie mają jednak nic wspólnego z tanim romansem. Pojawia się problem odpowiedzialności za grzechy rodziców, nieświadomej zdrady. Brunhilda podpala Walhallę, wszystko kończy się katastrofą. Ostatnim elementem jest jednak muzyczny motyw miłości, dominujący w finale. To powściągliwy optymizm, dowód na to, że właśnie miłość, a nie destrukcja pozostaje.
Padło tu wiele słów, ale tak naprawdę wystarczy powiedzieć, że uważam "Pierścień Nibelunga" za największe dzieło, jakie pozostawił po sobie XIX wiek.
Czasy bardzo się zmieniają, a opera i teatr muzyczny nadal trwają. Co sprawia, że ludzie chcą oglądać takie widowiska?
- Po pierwsze prawda, którą ze sobą niosą. Po drugie jakość ludzkich uczuć, ich wielkość i siła "Pierścień" jest tego klasycznym przykładem. Zawiera w sobie wszystkie podstawowe uczucia: tęsknotę, zazdrość, nienawiść, miłość. Wszystkie one dochodzą do głosu. W tej chwili w samej Australii jest pięć realizacji "Pierścienia". Wracam właśnie z Tokio - tam też wystawiają "Pierścień". W Niemczech wystawia się go w 25 miejscach. Dlaczego? Bo porusza uniwersalne tematy. To nie będzie nudne tak długo, jak ludzie będą zainteresowani własnymi sprawami.