Teatr czyli świat
Pierwsza opera "Pierścienia Nibelunga" nabiera barw. Próby sceniczne są jak kino akcji - za sprawą prof. Hansa-Petera Lehmana, reżysera październikowej premiery. 10 lat po inscenizacji w Hanowerze pracuje nad operą Wagnera w Hali Ludowej. Scenografię przygotował Waldemar Zawodziński, kostiumy Małgorzata Słoniowska.
Ta opera nigdy nie straci na aktualności - mówi prof. Lehman. - Wagner stawia w centrum uwagi człowieka i jego problemy. W XIX wieku Bernard Shaw sugerował, że Wotan (ojciec i władca bogów) to szef wielkiego koncernu, a Alberich (karzeł, który kradnie pierścień) jest przewodniczącym związków zawodowych. Już wtedy codzienność miała wielki udział w akcji. Ludzkie problemy nie zmieniły się od tego czasu, ani nie zmniejszyło się ich znaczenie - są coraz poważniejsze.
Hans-Peter Lehman urodził się w 1934 r. W latach 1963-1970 był asystentem Wolfganga Wagnera w Bayreuth, potem - dyrektorem naczelnym Opery Hanowerskiej. W grudniu 1999 r. reżyserował "Parsifala" Wagnera w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Spektakl zobaczyła Ewa Michnik, dyrektor opery we Wrocławiu. Przedstawienie zrobiło na niej wielkie wrażenie. Z realizacją wspólnych planów trzeba było jednak jeszcze poczekać.
22 wagony
Do ponownego spotkania doszło w maju 2001 w Hanowerze. Profesor przyjechał do teatru rowerem. - Od razu było widać, że ma świetny kontakt ze wszystkimi pracownikami - mówi Ewa Michnik. Dyrektor wrocławskiej opery miała świadomość, że nie jest w stanie zapewnić Lehmanowi nawet jednej czwartej przeciętnego honorarium niemieckiego reżysera. - Profesor sam postarał się o dotację u władz Dolnej Saksonii - opowiada Ewa Michnik. - Mało tego - obiecał nam dekoracje z Opery Hanowerskiej. Były tego 22 wagony! Transport załatwił Krzysztof Niemiec z zarządu PKP - dawny krakowski meloman. W porozumieniu z Deutsche Bahn dekoracje przyjechały do granicy niemiecko-polskiej, tam zwolnione zostały z opłaty celnej, po czym trafiły do Wrocławia, do nowych magazynów opery.
Władza i miłość
Która postać jest najważniejsza w tetralogii? -Trudno określić rolę dominującą - mówi Hans-Peter Lehman. - Są dwie perspektywy - jedna to odchodzenie bogów z Wotanem na czele. W "Złocie Renu" poznajemy go jako energicznego mężczyznę, w "Walkirii" mówi: "Chcę już tylko jednego - żeby wszystko się skończyło". Druga perspektywa to miłość. W "Złocie" uczucie jest tym, co można wymienić za kruszec. W "Walkirii" jesteśmy świadkami miłości Zygmunta i Zyglindy. W "Zygfrydzie" zarówno główny bohater, jak i Brunhilda są bezradni wobec brzemienia cudzych i własnych win, które ich przytłaczają. Brunhilda wrzuca płonącą gałąź do Walhalli i skazuje bogów na śmierć. A z płomieni, jak feniks, odradza się nadzieja. Jest takie niemieckie przysłowie - "Nadzieja umiera jako ostatnia" - mówi Lehman.
- Czy ma pan swoją ulubioną operę? - Ulubioną? - zastanawia się profesor. - "Złoto Renu" - ulubiona jest zawsze ta, nad którą akurat pracuję.