Artykuły

Mgła mogła pokrzyżować... inaugurację Interpretacji

"Wujaszek Wania" Antoniego Czechowa w reż. Lwa Dodina z Dramatycznego Teatru Małego w St. Petersburgu na XVII Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje" w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Artyści z Sankt Petersburga zamiast w Katowicach wylądowali w Warszawie. Na szczęście zdążyli jednak do nas dotrzeć na czas. I zagrali pięknie!

Bardzo czekaliśmy na "Wujaszka Wanię" z Dramatycznego Teatru Małego w St. Petersburgu, który miał zainaugurować tegoroczny Festiwal Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje" w Katowicach. I spektakl, i jego reżyser - Lew Dodin wciąż budzą przecież uznanie widzów w całej Europie. Przedstawienie zaplanowano na sobotę, próbę - wieczorem poprzedniego dnia. Tymczasem w piątek rano dowiedzieliśmy się, że artyści, owszem, są już w Polsce, ale nieoczekiwanie znaleźli się w Warszawie, bo tam, z powodu mgły przekierowano ich samolot. Nie bez kozery pisaliśmy jednak o operatywności organizatorów katowickiego festiwalu. W trybie awaryjnym załatwili wszystko w kilka godzin - i miejsca w hotelu, i transport. Sytuacja wróciła do normy. Inauguracja "Interpretacji" odbyła się bez przeszkód.

A "Wujaszek Wania"? Cóż, w teatrze nie istnieje coś takiego, jak kanon interpretowania konkretnych dramatopisarzy. Ale gdyby istniał, to przedstawienie Dodina mogłoby uchodzić za najbliższe poglądom Czechowa na jego własną twórczość. To on pisał przecież w listach i artykułach, że jego dramaty nie są tragediami, lecz kliszami ludzkiego życia, w którym trauma ma dokładnie tyle samo miejsca, co śmiech. I to wszystko w spektaklu Dodina jest, choć skrzętnie skrywane pod wszechogarniającą bezradnością bohaterów. W każdym razie ja będę już chyba zawsze porównywać przedstawienie z Sankt Petersburga z każdą nową inscenizacją utworów Czechowa.

Na pozór mamy na scenie spektakl tradycyjny, oparty na wybrzmiewaniu niuansów tekstu i mistrzowskiej grze aktorów. Najważniejsza jest jednak jego nieuchwytna, emocjonalna aura. Skromna scenografia, kilkanaście rekwizytów, stroje z epoki i brak efektów specjalnych, może poza deszczem monotonnie spływającym po szybach. A w tej przestrzeni ludzie, którzy, także młodzi, ciągle oglądają się za siebie z poczuciem zmarnowanego czasu. Czas jest zresztą jednym z bohaterów. Reżyser i aktorzy precyzyjnie operują ciszą, która jest jednym z najtrudniejszych instrumentów inscenizacyjnych, a tu niemal fizycznie gęstnieje w momentach przełomowych. I choć o skowycie duszy, uwięzionej między marzeniami a prozą życia, mówi każda z postaci, to nie jest to spektakl pesymistyczny. To po prostu piękna i mądra opowieść o tych, którzy przyjmują swój los takim, jakim jest. Nie bez buntu, ale jednak...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji