Artykuły

Who is afraid of...?

Grana była z powodzeniem również i w Warszawie głośna sztuka Albee' ego: "Who is atraid of Virginia Woolf", która formalnie, choć nie ideowo, patronuje jak naj­wyraźniej Aleksandrowi Ścibor-Rylskiemu w jego "Bliskim Nieznajomym". Autor, podobnie jak Albee, wprowadza na scenę małżeńską parę, daje jej do dyspozycji jeden późny wieczór, barek zaopatrzony w alkohol i zaciekłość w przypominaniu ważniejszych epizodów nieudanego wspólnego pożycia. Robi też z tego udramatyzowaną, ale farsową przede wszystkim zabawę.

On - w "Bliskim Nieznajomym" - to niegdyś "harcerz", potem "bardzo lewicowy", następnie członek konspi­racji, a obecnie uznany już pisarz śred­niego pokolenia, praktycznie ciągle jed­nak na "dorobku" (ileż jeszcze cudzy­słowów będzie w tej sztuce). Ona - zjawia się niebawem i zaczynają wspól­nie, ale pod jej dyktando, rekonstru­ować jego konkretniejszy życiorys. An­toni w młodości to, jak się okazuje, nieśmiały i niezbyt urodziwy chłopak, poddający się bez reszty wpływom matki. Kiedy nieśmiało zaczął wstępować na wytyczane przez naturę ścieżki, co krok ponosił klęskę. Zdobywał jednak minimalne doświadczenie i wtedy przy­padek zetknął go z młodziutką wówczas Magdą, a zaraz potem nastąpiło małżeństwo. On poszukuje w niej matki, ona w nim mężczyzny. On tego nie ro­zumie, ona go takiego nie chce. Kłótnie się powtarzają, nieporozumienia się mnożą. Zaznaczmy tu od razu, że autor nie wierzy jakby w nieśmiałość boha­tera, ani w prawdziwość jego "mat­czynego kompleksu" i tę część jego biografii biorąc także w farsowy cudzysłów. Ale idźmy dalej.

Antoni zdobywa stopniowo zawodowe powodzenie, a jako niezrozumiany w domowych perypetiach Misio podejmuje szereg dalszych "kroków". Że jed­nak nadal natura nie może w nim przemówić pełnym głosem, więc też u kolejnych dziewcząt poszukuje współ­czucia, oparcia, opieki, nieograniczonej wyrozumiałości i partnerki niekończą­cych się wywnętrzeń, a że zdradzana właśnie żona zna go najlepiej, więc też wraca do niej zawsze i opowiada, opo­wiada, opowiada... Jest przy tym farsowo niefrasobliwy, zapewne w myśl za­sady: nie będzie ta, to będzie inna. Żona jednak uświadamia sobie, że ma go już absolutnie dosyć i odchodzi. I wtedy, na ten moment przed zapadnię­ciem kurtyny, autor zdejmuje opasują­cy szczelnie do tej pory bohatera cu­dzysłów, każe mu zamilknąć i po pros­tu tę sytuację przeżywać, a nie ucie­kać od niej, tak jak od wszystkich in­nych w niebotyczne doprawdy gadul­stwo. Cienie autentycznego konfliktu, które jak dotąd krążyły nad sztuką, miałyby od tej przynajmniej chwili szanse scenicznej materializacji, autor jednak najwyraźniej uważa, że to co dotychczas pokazał wystarczy i doku­mentuje to opadającą kurtyną. Nie na­da jednak Antoniemu psychologicznego prawdopodobieństwa ten jeden moment milczenia, tak jak nie stworzy z jego żony żywej postaci fakt, że go rów­nież zdradza - co jako dobry chwyt rekomenduje autor w programie. Czy bać się trzeba Antoniego? Czy jego żo­ny? Czy pewnych systemów wychowa­wczych? Nie sposób tych pytań posta­wić, bo za mało ma się zaufania do bohaterów tej sztuki...

Sprawdził się natomiast w przedsta­wieniu bardzo teatralny i elastyczny schemat "Bliskiego Nieznajomego", re­konstruujący całą akcję stopniowo w kolejnych, szybko następujących po sobie scenkach, jakby w małych świet­nych etiudach aktorskich, odgrywanych na scenie Teatru Kameralnego przez Jadwigę Barańską i Henryka Boukołowskiego sprawnie, ale przede wszyst­kim z dużą neutralnością, werwą i tem­peramentem. Dodajmy do tego dobrą, prawie niewidoczną reżyserię Joanny Koenig, a śmiało rzec będzie można, że zrywające się po opuszczeniu kur­tyny brawa są w znacznej części za­sługą teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji