Artykuły

Izadora Weiss: Starałam się wiernie przełożyć dramaturgię na ruch tancerzy

Szalona miłość, zdrada, zemsta, śmierć - Izadora Weiss, choreografka i dyrektor Bałtyckiego Teatru Tańca, przygotowała właśnie kolejną premierę - tym razem przeniosła na scenę taneczną "Fedrę", klasyczny dramat Racine'a. Z artystką rozmawia Przemysław Gulda z Gazety Wyborczej - Trójmiasto.

Przemysław Gulda: Po szekspirowskiej "Burzy" postanowiła pani przetłumaczyć na język teatru tańca kolejny dramat sprzed kilku wieków. Skąd ten pomysł? Dlaczego właśnie Racine?

Izadora Weiss: To przejmująca historia Fedry, której los ofiarował ten najważniejszy dar, jakim jest wielka miłość. To taka miłość, jaka zdarza się jeden jedyny raz w życiu i przynosi albo pełnię szczęścia, albo śmiertelną tragedię, jeśli zostanie poświęcona niewłaściwej osobie. Rzecz w tym, że nie mamy wpływu na jej wybuch w naszym sercu. Przychodzi, kiedy chce i wybiera kogo chce. Tutaj spadła na kobietę zamężną prawdopodobnie z powodów politycznych, w więc odbywającą swoją małżeńską służbę w łożu człowieka, którego nie kocha, chociaż darzy go szacunkiem i być może lękiem. Nagle ofiarowuje niemożliwą do spełnienia miłość chłopcu nie tylko obojętnemu wobec niej, ale wręcz pełnego nienawiści do niej jako macochy. Jej szlachetna natura trzyma te uczucia na uwięzi, ale miłość bywa silniejsza niż wszystkie zakazy i rozsądek. Odtrącona i upokorzona składa mężowi fałszywe świadectwo przeciwko Hipolitowi. Tezeusz skazuje syna na śmierć, a ta - nienasycona - pociąga za sobą inne ofiary, w tym Fedrę, dla której jest wybawieniem. Może więc niewłaściwa miłość powinna wybrać śmierć, zanim sprowadzi serię nieszczęść na innych? To jedno z pytań arcydzieła Racine'a, które fascynuje mnie najbardziej.

Ile zostanie w pani spektaklu z racine'owskiej struktury narracyjnej, a na ile poszła pani w stronę wyekstraktowanych z tej opowieści emocji bohaterów?

- Niemożliwe jest zachowanie struktury poetyckiego dramatu w teatrze bez słów. Język tańca ma inne skróty i metafory. To, co wspólne, to emocje postaci i ich tragiczny wymiar. Zawsze dbam o klarowność opowieści. Racine po mistrzowsku włada dramaturgią. Starałam się ją wiernie przełożyć na ruch tancerzy. Ważną rolę gra u mnie grupa obserwująca wydarzenia i występująca tu w roli, jaką w dramatach antycznych pełnił chór. Tego nie ma u Racine'a i nie ma tak rozbudowanej postaci Teramenesa, który w naszym spektaklu ma ważne zadanie równoważenia samotnego szaleństwa Fedry.

Znów - podobnie jak w "Burzy" - zdecydowała się pani na użycie w spektaklu muzyki Mahlera, co jest w niej tak pociągające dla reżysera spektakli teatru tańca?

- Nie potrafię tego wytłumaczyć racjonalnie. To wspaniała muzyka, która działa jak narkotyk. Po pierwszej i piątej symfonii, których użyłam w "Burzy", ta dziesiąta jest jak wspinaczka na sam szczyt.

Skąd decyzja, żeby "Fedrę" pokazywać razem z "Burzą"? Na ile te przedstawienia "grają" ze sobą?

- To właśnie muzyka o tym zdecydowała, że te dwa spektakle uważam za jedną całość.

Spektakl jeszcze przed premierą został zaproszony do Londynu. Jak to się stało? Czy planuje pani inne występy poza macierzystą Operą Bałtycką?

- Od pewnego czasu trwają pertraktacje z Dance Consortium o występach BTT na najważniejszej scenie tańca w Londynie i dużym tournée po Wielkiej Brytanii. Projekt jest skomplikowany i starannie przygotowywany przez obie strony. Jednym z punktów tych przygotowań była wizyta krytyków brytyjskich na premierze "Burzy". Ich zachwyt i znakomite recenzje spowodowały, że zaproponowano nam pokazanie nowej premiery w teatrze "The Place" zanim wystąpimy w Londynie z "Burzą". Kilku krytyków i menedżerów angielskich przyjechało na nasz występ w Teatrze Wielkim w Warszawie, żeby lepiej poznać zespół, o którym zaczyna się mówić na świecie. Stojąca owacja warszawskiej publiczności na moich spektaklach "Fun", "Śmierć i dziewczyna" oraz "Body Master" przekonała Anglików, że fenomen Bałtyckiego Teatru Tańca spotyka się nie tylko z zachwytami zachodniej krytyki, ale jest wspaniale przyjmowany przez widownię. Świetna recenzja w "Sunday Times" z naszego występu na VII Festiwalu Tańca, organizowanym przez dyrektora Baletu Narodowego, Krzysztofa Pastora, zwróciły na Teatr jeszcze większą uwagę londyńskiej publiczności i wzmogły jej zaciekawienie. W nadchodzącej przyszłości mamy wiele planów wyjazdowych. Na przykład we wrześniu jesteśmy zaproszeni do Chin. Rozmawiamy o występach w Finlandii i w Petersburgu. Wszystkie te plany są uzależnione, jak zawsze, od możliwości finansowych. Opera Bałtycka nie ma w budżecie środków na nasze wojaże. Musimy je pozyskać z innych źródeł. Dlatego zawsze mówię o tych planach bardzo ostrożnie.

***

Spektakl teatru tańca "Fedra" będzie można zobaczyć premierowo na scenie Opery Bałtyckiej (Gdańsk, al. Zwycięstwa 15) w sobotę, 7 listopada o godz. 19, bilety: ulgowe - 30-50 zł, normalne - 45-70 zł. Następne spektakle: niedziela, 8 listopada, godz. 17, bilety: ulgowe - 30-50 zł, normalne - 45-70 zł, wtorek, 10 listopada, godz. 19, bilety: ulgowe - 25-50 zł, normalne - 40-60 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji