Artykuły

"Księżniczka Turandot"

"Ogórkowy" sezon teatralny okazał się w tym roku dla stolicy okresem najciekawszym. Sprawiły to nie teatry miejscowe lecz odwiedzające stolicę sceny terenowe. Najbardziej interesującym wydarzeniem po łódzkiej "Celestynie" jest dla warszawskich widzów wizyta zespołu z Nowej Huty, któremu entuzjastyczną opinię wystawili już artyści z wiedeńskiego Burgtheatru.

Trudno określić charakter sceniczny "Księżniczki Turandot", uroczego widowiska nawiązującego do najlepszych tradycji ludowej komedii dell'arte, utworu, który łączy zaczerpniętą ze wschodnich baśni tematykę z kolorytem wspaniałej karnawałowej groteski. Inscenizacja i reżyseria Krystyny Skuszanki i Jerzego Krasowskiego wykorzystała naturalne walory utworu, by zademonstrować widzowi bogactwo środków teatralnych, które zastosowane przez świetnego reżysera, wykorzystane przez dobrego aktora tworzą najbogatszą ze sztuk - teatr. Właściwe określenie "zademonstrować" jest tutaj niepełne, zakłada bowiem jakiś dystans między artystą a widzem. Celem teatru z Nowej Huty jest przede wszystkim ten dystans zlikwidować, a przez to widza dla teatru zdobyć. A pod tym względem teatr Skuszanki jest zachłanny i trzeba życzyć innym naszym scenom takiej zachłanności, takiej artystycznej pasji.

Przedstawienie "Księżniczki Turandot" miało olśnić widza nowego, często po raz pierwszy odwiedzającego teatr. Dlatego jest żywe, barwne, aluzyjne, dlatego aktorzy zwracają się wprost do widowni, wprowadzają ją w tok akcji, stosują zdawałoby się karkołomne pomysły sceniczne. Przedstawienie zmienia się czasem w karnawałowy pochód po scenie, najbardziej zbliżając się do groteski, nie gardzi farsą ani nawet satyrą. Inscenizatorzy udowodnili tu, że twórcom przedstawiania wszystko wolno - jeśli chodzi o sięganie do różnorodnych środków artystycznych, ale obowiązuje ich jedno: wewnętrzna jednolitość spektaklu, konsekwencja w stosowaniu różnorodnych chwytów scenicznych. Jednym słowem metoda w scenicznym szaleństwie.

Ale czy twórcom zależało tylko na tym, by wychować widza dla teatru, przyciągnąć go barwnością i feerycznością przedstawienia? Bo jednak "Księżniczka Turandot" w nowohutnickim wydaniu ma jakieś "drugie dno". Nie myślę tutaj tylko o obliczonej na masowego widza aktualizacji, uwspółcześnieniu przedstawienia przez szczegóły w kostiumach (trampki, melonik i muszka cesarskiego ministra, zegarek na ręce astrachańskiego królewicza) czy przez aktualne dowcipy. Ważniejsze wydaje mi się satyryczne aluzyjne ustawienie poszczególnych postaci. Spotykamy i dzisiaj ludzi o pokroju eunucha Trufaldina czy tępego generała Brigelli. Zresztą akcenty satyryczne przedstawienia mogą być również w tym wypadku poszerzone przez wyobraźnię widza, którą inscenizacja rozbudza.

Cechą dobrego przedstawienia jest również to, że żaden z momentów sztuki scenicznej nie istnieje w nim sam dla siebie, nie wybija się na czoło innych. Dlatego wszechobecna na scenie, bardzo syntetycznie, dowcipnie i oryginalnie pomyślana scenografia Józef Szajny nie przytłacza a współtworzy zasadniczą, opartą na różnorodności koncepcję inscenizacyjną.

Nie zawiedli również i aktorzy. A więc kapitalny w geście, masce, wyrazie postaci Barach (Jerzy Przybylski), świetna piątka prologu i epilogu: Pantalon (Edward Skarga), Tartalia (Michał Lekszycki), Trufaldino (Zdzisław Leśniak) i Brigella (Tadeusz Szaniecki). Ciekawym ujęciem roli wyróżniał się bezradny wobec kaprysów córki władca Chin - Altum (Edward Rączkowski). Trudne zadanie miał Witold Pyrkosz w roli Kalafa, postaci najmniej groteskowo, najbardziej realistycznie zarysowanej. Ale i on nie wyłamał się z ogólnej linii przedstawienia.

Dobrze również wypadły role kobiece. Księżniczka Turandot została świetnie zarysowana przez inscenizatorów. Wykonawczyni tej roli Maria Gdowska pokazała okrutną dla swych wielbicieli księżniczkę jako przede wszystkim roztrzepane, uparte dziecko.

Przedstawienie "Księżniczki Turandot", to nie tylko 3 godziny świetnej zabawy, ale doskonała lekcja teatru.

*) Państwowy Teatr Ludowy w Nowej Hucie. Carlo Gozzi - "Księżniczka Turandot". Przekład Emila Żegadłowicza, inscenizacja i reżyseria - K. Skuszanka i J. Krasowski, scenografia - Józef Szajna, muzyka - Stanisław Skrowaczewski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji