Kazimierz Kaczor na emeryturę sie nie wybiera; grywa w "Polityce"
- Sztuka "Polityka", choć była napisana w latach dwudziestych minionego wieku, udowadnia, że mechanizmy nią rządzące nie zmieniają się od setek lat... Mechanizmy zostały te same, są to mechanizmy ludzkiej chciwości, małostkowości, myślenia o własnym interesie i przedkładania go nad interes Polski i rodaków - mówi Kazimierz Kaczor, aktor Teatru Powszechnego w Warszawie.
Kazimierz Kaczor, aktor, który urodził się w Krakowie, a karierę robi w stolicy, gościł w North Shore Center for The Performing Arts w Chicago, gdzie zagrał w sztuce pod tytułem "Polityka" wystawianej przez Teatr 6.piętro. Tam nasi wysłannicy przeprowadzili z nim krótki wywiad.
Panie Kazimierzu, czy raczej, kapitanie Kaczor - bo taki napis ma Pan na koszulce...
- (śmiech) A, to jest koszulka bardzo dobrej jakości, którą dostałem kiedyś na regatach żeglarskich, w których brałem udział.
Tym razem przyżeglował Pan do USA ze sztuką "Polityka", w reżyserii Eugeniusza Korina. Jaki ma Pan prywatnie stosunek do polityki?
- Jeśli mówimy o polityce, to rozmija się ona z moimi marzeniami i oczekiwaniami. Kiedy we wczesnych latach 80. przytrafił mi się epizod współpracy z Solidarnością, to wydawało mi się, że jeżeli uzyskamy wolność, to będziemy już mądrym, wspaniałym i bogatym w doświadczenia narodem. Myślałem, że wystarczy rozwinąć skrzydła wolności i przelecieć nad wszystkimi przeszkodami, głupotami, którzy popełniali rządzący. Wierzyliśmy też, że ta nowa, wolna Polska powstanie szybko, bo tak bardzo tego chcemy. A tu się okazało, że wcale nie jest tak łatwo, i że my, Polacy musimy wykonać tak samo ciężką pracę, jaką wykonały inne narody po wyzwoleniu z komuny. Może jeśli sobie uświadomimy, że nasz kraj budujemy dla naszych wnuków, to będziemy trochę inaczej do tego podchodzić i uznamy, że warto przeżywać to co teraz nam się często nie podoba.
Chyba nie wierzy Pan w bezinteresowność polityków?
- Nie wierzę w ich bezgraniczną bezinteresowność. Wierzę natomiast, że w wielu ludziach, także w politykach, jest coś takiego, jak przedkładanie swego interesu nad dobro Polski. Sztuka "Polityka", choć była napisana w latach dwudziestych minionego wieku, udowadnia, że mechanizmy nią rządzące nie zmieniają się od setek lat... Mechanizmy zostały te same, są to mechanizmy ludzkiej chciwości, małostkowości, myślenia o własnym interesie i przedkładania go nad interes Polski i rodaków.
Naprawdę jest tak beznadziejnie, że dla każdej partii liczy się tylko jej dobro, a nie ojczyzny?
- Nie u wszystkich na szczęście. Znam wielu polityków, których z czystym sercem można nazwać patriotami, którzy kochają Polskę. Chcą ją budować i ulepszać, nawet za cenę tego, że są krytykowani, atakowani przez innych. Takich polityków jest moim zdaniem większość, choć najwięcej mówi się o tych, którzy się potknęli lub mają niezbyt czyste ręce.
Który to już raz zawitał Pan do USA?
- Szósty..., nie, siódmy! Raz byłem rok, następnie z dziewięć miesięcy, a później trafiały mi się przyjazdy sporadyczne, a to z teatrem, a to z kabaretem, no i teraz znowu z teatrem.
Ameryka potrafi jeszcze czymś Pana zaskoczyć?
- W związku z tym, że byłem tu pierwszy raz 30 lat temu, mam skalę porównawczą z życiem w Polsce. Widzę, jak się w USA ludziom powodzi, jak się tu czują i jak są traktowani. Zawsze mi się podobało tutejsze podejście do człowieka - począwszy od stosunku policji do obywateli (i na odwrót). Widać wzajemny szacunek władzy i mieszkańców. Niestety to nie zawsze udaje się w Polsce.
A jaka jest polonijna, współczesna publiczność?
- Od dziesięciu lat niczym się już nie różni od publiczności w Polsce. Wymaga, ale nie wstydzi się też okazać, że sztuka jej się podoba.