Artykuły

Andrzej Bartnikowski: Dobrze obsadzone domy na mojej nowej drodze życia

Jest pisarzem i reżyserem. Niedawno został dyrektorem Olsztyńskiego Teatru Lalek, gdzie zrealizował świetne "Dzienniki gwiazdowe". Z Andrzejem Bartnikowskim rozmawiamy o jego planach. - Marzę o momencie, kiedy będę miał przynajmniej godzinę dziennie na to, żeby coś popisać. Mam teraz kilka rzeczy na warsztacie.

Zaskoczył mnie pan świetnymi "Dziennikami gwiazdowymi". A zaskoczył dlatego, że kiedy rozmawialiśmy przed premierą "Opowieści Lasku Wiedeńskiego", które wyreżyserował pan w Teatrze Jaracza, wydał mi się pan człowiekiem poważnym (tak jak i "Lasek..."). A w "Dziennikach..." jest tyle zabawy i fantazji. Jak pan pracował nad tym przedstawieniem?

- Tak już jestem skonstruowany, że nie umiałbym się zamknąć w jednej konwencji czy stylu. Staram się, żeby każda kolejna rzecz, którą robię, pozwalała mi dotknąć czegoś nowego, wzbogacić warsztat reżyserski, zmierzyć się z nie-oswojonymi jeszcze wyzwaniami. Mam alergię na "odgrzewanie kotletów". Co do powagi... Odkąd pamiętam, ludzie na początku zawsze odbierają mnie jako poważnego, potem zaś, w miarę jak się poznajemy, ze zdumieniem stwierdzają, że humor i dystans nie są mi obce. Może po prostu nie lubię humoru na wynos. Niemniej "Dzienniki..." są dla mnie spektaklem poważnym. Używamy, owszem, środków komediowych, z premedytacją rozśmieszamy widza, ale śmiech jest tu środkiem, nie zaś celem samym w sobie. Zresztą nie jest to mój pierwszy spektakl o charakterze - nazwijmy to - komediowym. Kilka lat temu zrobiłem choćby "20 minut z aniołem" w Teatrze Jaracza.

W teatrze lalkowym jest jednak inaczej.

- Początkowo praca nad "Dziennikami..." niczym się nie różniła od tego, jak pracuję w teatrze dramatycznym, który jest moim naturalnym środowiskiem. Jednak już na etapie pierwszym prób sytuacyjnych zorientowałem się, że aktorzy lalkowi w sposób bardziej organiczny operują formą, ruchem, ciałem. Że nie trzeba ich w tę stronę specjalnie popychać. Że często do sensu danej sceny dochodzimy przez formę i ciało, nie zaś analizę intencji postaci. To było bardzo ożywcze i wspaniałe odczucie, trochę jakbym wrócił do swoich korzeni, czyli teatru fizycznego, który uprawialiśmy w Teatrze Żywych Fotografii założonym kilka lat przed tym, zanim dostałem się na warszawską reżyserię.

Czy dlatego zdecydował się pan na start w konkursie na dyrektora OTL, bo dobrze panu poszło z "Dziennikami..."? Czy to był dawny plan?

- Kilka miesięcy przed konkursem dyrektor Zbigniew Głowacki (odszedł w sierpniu na emeryturę - red.) zapytał mnie, czy nie miałbym chęci wystartować. Odpowiedziałem, że nie. Teatr Lalek był przygodą, którą dopiero zaczynałem, perspektywa związania się z nim na dłużej wydawała mi się bardzo abstrakcyjna. Podczas prób rosła jednak moja fascynacja tą formą teatru. Poza tym zakochałem się w zespole aktorskim. I wygląda na to, że z wzajemnością. Jestem cały czas pod ogromnym wrażeniem ich dyscypliny i etyki pracy. To zespół, który na próbach daje z siebie wszystko, bez taryfy ulgowej. Ma ogromny potencjał artystyczny. Dlatego w pewnym momencie przyszła do mnie taka myśl, że chciałbym im pomóc ten potencjał rozwinąć.

Jakie są pana plany jako dyrektora? Mam nadzieję, że nie zepsuje pan tego świetnego teatru?:)

- Chciałbym z jednej strony kontynuować robienie spektakli dla widowni dziecięcej, z drugiej zaś rozwijać zbyt słabo moim zdaniem funkcjonującą scenę dla dorosłych. Poza tym chciałbym zacząć robić spektakle i projekty teatralne, które pozwoliłyby teatrowi wejść w żywy dialog z widownią młodzieżową. Mam wrażenie, że to najbardziej pomijana w Olsztynie grupa widzów. W tym sezonie chciałbym zacząć projekt, który nazwałem Pracownia Polskiej Klasyki. Trzech młodych reżyserów zrealizowałoby trzy spektakle oparte na zapomnianych tekstach z polskiej tradycji literackiej. Pierwszy sezon poświęcony byłby literaturze staropolskiej. Chciałbym, żeby młodzi reżyserzy odkurzyli nieobecne już w naszej świadomości zbiorowej teksty, przepuścili je przez swoją wrażliwość i dzięki temu przywrócili je nam, współczesnym, jako rodzaj lustra sprzed wieków, w którym możemy się przejrzeć.

Ma pan też inne zobowiązania artystyczne, bo nie jest pan reżyserem bezrobotnym. Czy to się da pogodzić z kierowaniem OTL?

- W tej chwili jestem skoncentrowany na realizacji telewizyjnej mojego dramatu "Człowiek bez twarzy", którą sam reżyseruję. Spektakl powstaje w cyklu "Teatroteka". Udało mi się zebrać bardzo ciekawą obsadę. Bardzo jestem ciekaw chociażby spotkania Marzeny Bergmann, którą zaprosiłem do tego projektu, ze Zbigniewem Zamachowskim, który gra postać zwącą się (nomen omen) Autorytet. Próbujemy ten spektakl dość intensywnie już od wakacji. Na początku listopada mamy zdjęcia, potem montaż. Kiedy się z tym uporam, będę mógł zacząć dyrektorowanie w OTL.

Podobno ma pan w sobotę ślub. Kim jest pana żona?

- Ślub odbędzie się w Olsztynie. Moja (już niebawem) żona to Sylwia Karczmarczyk. Jest aktorką związaną od kilku lat z Teatrem Mickiewicza w Częstochowie, ale poznaliśmy się osiem lat temu w Olsztynie, kiedy była jeszcze studentką tutejszego studium aktorskiego. Przyjeżdżam dzień wcześniej, bierzemy ślub, cieszymy się sobą następny dzień, a w poniedziałek wyjeżdżamy - ja do Warszawy na próby, Sylwia do Częstochowy grać spektakl.

Tyle w pana życiu w tym październiku się zmienia. 0 to chodziło? To jest szczęście? Przygoda?

- W astrologii mówi się o dobrze obsadzonych domach.

Czy Olsztyn to jest to w pana życiu? Czy OTL to jest to?

- To się okaże.

A co z pisaniem?

- Marzę o momencie, kiedy będę miał przynajmniej godzinę dziennie na to, żeby coś popisać. Mam teraz kilka rzeczy na warsztacie, ale od wakacji żadnej nie było kiedy ruszyć. Jedna z nich to scenariusz filmowy. Myślę, że po tym, jak już nakręcimy "Człowieka bez twarzy", łatwiej będzie mi znaleźć czas i - że tak powiem - przestrzeń w sobie na to, żeby wrócić do pisania rozpoczętych kilka miesięcy temu tekstów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji