Prosta historia
"Wróg ludu" Henryka Ibsena w reż. Jana Klaty w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Michał Centkowski w Newsweeku.
Jan Klata w nowym spektaklu uwspółcześnia odwieczne dylematy zawarte w dziele Ibsena. I choć wciąż hołduje szalonej poetyce kreskówki, "Wróg ludu" w adaptacji Michała Buszewicza to w gruncie rzeczy prosta historia o tym, że świat nie jest piękny, ale i tak warto o niego walczyć.
Pokryte zaciekami kafelki wokół tandetnego, choć kolorowego śmietniska - oto rzeczywistość morskiego uzdrowiska na skraju katastrofy. Tu rozgrywa się konflikt pomiędzy braćmi - miejskim lekarzem oraz burmistrzem (Radosław Krzyżowski). W tle rodzący się kapitalizm, wszechwładna opinia publiczna i prowincjonalne polityczne gierki. Dobro wspólne kontra żądza zysku, kariera kontra wierność sobie.
Scenografia Justyny Łagowskiej zaskakuje dowcipem i pomysłowością. W tym przygodowym moralitecie znakomicie odnajdują się Monika Frajczyk w roli czarująco naiwnej córki doktora Stockmanna oraz Małgorzata Zawadzka jako żona skupiona na codziennej walce o byt. Przede wszystkim jednak to aktorski popis Juliusza Chrząstowskiego. Jego Stockmann to idealista, buntownik, ale i gówniarz, egoista, pyszniący się swoim moralnym triumfem. W scenie improwizowanej rozmowy z krakowską publicznością stawia prowokacyjne pytania o powinności teatru i zwyczajną ludzką przyzwoitość. A wszystko to w mieście, "gdzie każde wstanie z krzesła uważa się za początek rewolucji".