Mann i Mikołajska
Tomasz Mann, to powieściopisarz, Halina Mikołajska - to aktorka. Skąd więc to zestawienia w tytule. Bo Mikołajska wystąpiła w Sali Prób Teatru Dramatycznego z aktorskim recitalem montażu "Historii Jakubowych", wydanej przed 33 laty pierwszej części teatrologa "Józef i jego bracia". Montażu tego dokonała Wincentyna Wodzinowska-Stopkowa, i nazwała to "monodramem". Chyba niesłusznie. Tak jak kwestionować można niekiedy przyjętą powszechnie nazwę Teatru Jednego Aktora, zwłaszcza wówczas, gdy rzecz przekazywana przez aktora ma charakter wyraźnie epicki i narracyjny. Wywodzi się ten gatunek z radia, tyle że przekaz głosowy jest tu posiłkowany gestem, grą twarzy, oszczędnym ruchem - a więc środkami tradycyjnej aktorskiej ekspresji.
Sięgnięcie po Tomasza Manna i właśnie jego teatrologię, było przedsięwzięciem bardzo ryzykownym. Ta "summa" wielkiego humanisty jest niewyrażalna w żadnym innym języku - w sensie przenośnym i dosłownym. Autor obszernej, wnikliwej i odkrywczej monografii o twórcy "Czarodziejskiej góry" ("Most nad przepaścią", IW PAX 1963) określa jego teatrologię biblijną jako "monumentalną syntezę antropologiczną" i "literacką transpozycję spotkania psychologii z mitem", której bohaterem jest "homo Dei" w pierwotnym, sakralnym pojęciu tego słowa. Ta nowoczesna transpozycja narodzin i kształtowania się "przymierza człowieka z Bogiem", to manifestacja "nowego humanizmu''. A sam pisarz tak określa istotę swej powieści: "Opowiedziałem w niej narodziny "ja" z mitycznego kolektywu, abramowego "ja", ambitnie żądającego, by człowiek służył tylko temu, co najwyższe, z czego wynika i odkrycie Boga". Z kart powieści promieniuje płynące z tego właśnie źródła radosne przeczucie, a potem dumna świadomość pierwszego w dziejach ludzkości "objawienia się potęgi i wyjątkowości człowieka".
Dzieło Manna stawia też szereg nękających ludzkość od jej zarania pytań nie tylko ze styku na płaszczyźnie Stwórca - Stworzenie, ale również pytania w "laickiej" płaszczyźnie humanistycznej, dotyczące istoty człowieka, człowieczeństwa i ludzkości, ich drogi i celu.
Z tej kosmicznej więc - jeśli chodzi o objętość, o ogrom zawartości intelektualnej, o rozległość penetrowanych obszarów ludzkiego istnienia i działania - epopei, wykrojono liryczno-pasterską historię o wiernej i tragicznej miłości Jakuba i Rachel, którą w przeszło godzinnym recitalu aktorskim przekazała Halina Mikołajska w sposób godny jej talentu, zarówno w ten sposób zmontowany tekst jak i jego interpretacja o bogatej palecie barw i odcieni, angażowały odbiorcę niemal wyłącznie emocjonalnie. Nie było tu miejsca na filozoficzną refleksję, nie daje też spektakl nawet przedsmaku mistycznych przeżyć, jakie są udziałem bohaterów teatrologii Manna, mimo że dla autora religia jest kategorią raczej moralno-cywilizacyjną, niż mistyczną.
Ale jeśli "audycja sceniczna" (jak chciałoby się nazwać tę formę przekazu) wzrusza, jeśli odnajdujemy w niej bliskie naszej wrażliwości i naszemu humanistycznemu sumieniu tony czy nawet ich echa - to znaczy, że wysiłek adaptatorki oraz teatru (H. Mikołajskiej i jej reżyserskiej konsultantki I. Czaykowskiej) jest owocny.