Artykuły

Dwa razy o miłości

"Zapiski tego, który zniknął" Leoš Janácek/"Sonety Szekspira" Paweł Mykietyn w reż. Łukasza Kosa w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Jacek Hawryluk w Gazecie Wyborczej.

"Zapiski/Sonety" to druga, po "Curlew River" Benjamina Brittena, premiera "Terytoriów", nowego cyklu Teatru Wielkiego - Opery Narodowej. Na Scenie Kameralnej powstaje dźwiękowe laboratorium opery, baletu i muzyki wokalnej XX i XXI wieku.

"Terytoria" mają pokazywać klasykę współczesności, wiążąc ją z tym, co aktualne, palące, kontrowersyjne, a nawet skandalizujące. Jak dotąd cykl nadrabia zaległości, prezentując dzieła Brittena i Janáeka chętnie grywane w całej Europie, a w naszych teatrach i salach koncertowych niemal nieobecne (w Teatrze Wielkim nigdy nie wystawiono żadnej opery morawskiego kompozytora).

Nowy spektakl TWON nie jest jednak operą. To połączenie dwóch cykli pieśniowych, które dzieli blisko 80 lat: "Zapisków tego, który zniknął" (albo "Notatnika zaginionego") Leoša Janáeka (1917/1919) oraz "Sonetów Szekspira" Pawła Mykietyna (1999/2000). Oba powstały z inspiracji miłością: prawie 60-letni Janáeek tworzył "Zapiski", zakochany w młodszej o 30 lat Kamili Stösslovej. Paweł Mykietyn komponował "Sonety" dla swej żony Kasi. Zestawienie dwóch tak odrębnych cykli pieśniowych - pozbawionych tradycyjnie rozumianej akcji - i ułożenie z nich spektaklu jest ogromnym wyzwaniem. A jednak warszawskie przedsięwzięcie, w reżyserii Łukasza Kosa z udziałem Leszka Mądzika (szefa sceny plastycznej KUL), okazało się udanym "eksperymentem", w którym na szczęście najważniejsza pozostaje muzyka.

Jego autorzy starają się uzupełniać słowo i muzykę subtelnościami, niuansami inscenizacyjnymi, grą skojarzeń, aluzji, niedopowiedzeń, pozostawiając wiele miejsca naszej wyobraźni i intuicji.

W "Zapiskach", powstałych na podstawie wierszy Ozefa Kaldy, mamy romans rolnika Janiczka i Cyganki Zefki, historię zakazanej miłości, która popchnęła bohatera do opuszczenia domu rodzinnego i poszukiwania swoistego "wyzwolenia". Miłość, która zdolna jest do największych poświęceń i wyrzeczeń. Kos z Mądzikiem przekazują tę historię jako opowieść o uniwersalnym znaczeniu, piękną i zarazem pełną tajemniczości (nie do końca udany pomysł przesuwanej platformy z fortepianem, burzącej napięcie cyklu). I choć miłość Janiczka i Zefki jest uczuciem spełnionym, w spektaklu od początku czuć niepokój i trwogę o losy kochanków, nawet gdy w zakończeniu Janiczek śpiewa: "Wybaczcie mi, proszę, wybrałem już drogę, z niej dziś ani jutro, zawrócić nie mogę". Czeski tenor Aleš Briscein okazał się znakomitym wykonawcą pieśni Janáeka. Dysponując szlachetnym, pewnym głosem, sterując emocjami i dramatem zawartym w dziele, przede wszystkim "pokazywał" tekst. Znakomicie towarzyszyli mu: Monika Ledzion (mezzosopran) jako Zefka (naturalna, spontaniczna), niewielki chór żeński oraz pianista Maciej Grzybowski

O ile inscenizacja "Zapisków" nieco przytłaczała, o tyle "Sonety Szekspira" Pawła Mykietyna robiły znakomite wrażenie. Skąpani w bieli wykonawcy (Arno Raunig i raz jeszcze Maciej Grzybowski) przypominali androginiczne postaci żywcem wyjęte z Szekspira. Gra luster i ich odbić doskonale pasowała do muzyki, w której kompozytor żongluje polifonicznymi sztuczkami (kanon, echo). Solista - austriacki sopran męski Arno Raunig - po raz pierwszy wykonywał polskie pieśni współczesne. Artysta ma piękny, pełen ekspresji głos, który wabi od pierwszych taktów. Nie było to jednak wykonanie tak doskonałe muzycznie, jak to premierowe z Jackiem Laszczkowskim w Teatrze Collegium Nobilium (Akademii Teatralnej), zaprezentowane podczas nocnego koncertu Warszawskiej Jesieni w 2000 roku. Odnosiło się wrażenie jakby Raunig dopiero poznawał Mykietyna, wgryzał się w strukturę "Sonetów". Stąd momenty słabsze: jak chociażby mało efektowny efekt echa w Sonecie trzecim (Sonet 8) - w partyturze genialna jedność głosu i fortepianu. Chętnie posłuchałbym Rauniga w przyszłym sezonie, gdy bardziej oswoi się z tekstem.

"Zapiski/Sonety" trudno poddać jednoznacznej ocenie. W przypadku tak kameralnych przedsięwzięć symbioza słowa, muzyki i teatru musi być wręcz organiczna. Gdy nie zagra jeden z tych elementów, cała konstrukcja pada. Spektakl bliski jest ideałowi, choć pełne (muzyczne) spełnienie, w co wierzę, dopiero nadejdzie, wraz z kolejnymi przedstawieniami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji