Rodrigo Garcia zabierze cię w podróż do piekła. Posłuchaj go
"Versus" Rodriga Garcii w reż. Jędrzeja Piaskowskiego w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Jeśli na tym spektaklu zrobi ci się w pewnym momencie niedobrze, to znaczy, że wszystko z tobą w porządku, drogi widzu. "Versus" Rodriga Garcii, pokazany w ten weekend w Teatrze Nowym, powstał właśnie po to, by zburzyć twój mieszczański spokój. - Piekło pokazane na scenie nigdy nie będzie piekłem rzeczywistości - przypomina aktorka Antonina Choroszy, grająca postać Matki.
Zmęczył i zmaltretował mnie psychicznie. Ale sądząc z reakcji widzów siedzących dookoła, nie tylko mnie. Na widowni podczas spektaklu można było dostrzec nerwowe uśmiechy, podniesione brwi i zbiorowe pocieranie czół. Na koniec zapadła konsternacja: klaskać, nie klaskać? Może po prostu spuścić głowę wychodząc? Uciekać! To na pewno.
Reżyser i dramatopisarz-skandalista - Rodrigo Garcia, młodziutki reżyser Jędrzej Piaskowski, który wziął na warsztat tekst Garcii, i troje aktorów - Antonina Choroszy, Paweł Hadyński i Nikodem Kasprowicz przez półtorej godziny opowiadają na scenie historię pozornie zwykłej, dość nudnej rodziny. Matka taszczy siatki z zakupami i wykładając na stół marchewkę, opowiada nam o różnicach
Teatr Nowy pokazuje na scenie to, co ukryte w czterech ścianach między miłością, potrzebą towarzystwa ludzkiego a pociągiem seksualnym. Syn pielęgnuje swój domowy ogródek za pomocą spryskiwacza do kwiatów, a ojciec wracający na kolację przypomina trochę gościa, który przybył z dalekiej podróży. Pogryzając popcorn ze wspólnej miski, trzyosobowa rodzina ogląda z jednej kanapy brutalne migawki telewizyjnych wiadomości, wymienia absurdalne uwagi, buduje stateczki z papieru.
A potem następuje niespodziewana zmiana dekoracji. Dźwięki sączącej się z radia muzyki klasycznej zastępuje ostra rąbanka techno, kurtuazyjna wymiana zdań zamienia się w bluzg, ojciec w oprawcę, a dziecko w ofiarę. Przez kilka nieznośnie długich minut oglądamy na scenie gwałt.
I wszystko się raptem rozsypuje. Aktorzy wychodzą z ról i już nie wiadomo, czy wciąż grają, czy przeprowadzają na widzach jakiś zbiorowy test na wytrzymałość. Antonina Choroszy opowiada, jak powstawał spektakl. Że podczas prób razem z reżyserem szukali. Że wciąż szukają, bo przecież nie są w stanie ponieść aktorsko historii, o której opowiadają. Tysięcy podobnych historii. - Piekło pokazane na scenie nigdy nie będzie piekłem rzeczywistości - przypomina aktorka.
W jednostajnym, monotonnym przekleństwie, które leje się ze sceny, błagalnie szukamy chwili ciszy. Na ratunek przychodzi poezja, która u Garcii pojawia się znienacka. Wykwita jak kwiaty na wideoprojekcji.
Nie wiem, czy "Versus" zbulwersuje kogoś tak jak "Golgota Picnic". Tamten spektakl Garcii, odwołany podczas festiwalu Malta w 2014 r., stał się symbolem współczesnej cenzury w sztuce. Czego się wtedy wystraszyliśmy? Do dzisiaj nie wiadomo.
Teraz Teatr Nowy pokazuje na scenie to, co ukryte w czterech ścianach. "Versus" opowiada jednak nie tylko o wynaturzeniu, a także o znieczulicy. I innych naszych małych grzeszkach.