Artykuły

Reportaż "Kalejdoskopu": w kulturze płacą gorzej niż w supermarketach

- To upokarzające, że po 17 latach nauki zarabiamy mniej niż pracownicy Biedronki po dwudniowym przeszkoleniu - mówi jedna z bohaterek reportażu Piotra Groblińskiego nawiązującego do śląskiej akcji protestacyjnej "Dziady kultury". Agnieszka zajmuje się promocją w jednym z łódzkich teatrów. Zatrudniona na trzy czwarte etatu zarabia nieco ponad 1,2 tys. zł netto. Skończyła polonistykę i kulturoznawstwo z medalem za chlubne studia - pisze irk w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Na stronie internetowej łódzkiego miesięcznika "Kalejdoskop Kulturalny Reymont" został opublikowany reportaż Piotra Groblińskiego "Noc dziadów z kulturą". Publicysta, poeta i pracownik Łódzkiego Domu Kultury opisał w niej trzy kobiety pracujące w łódzkich instytucjach kultury. Mimo dobrego wykształcenia, pracowitości oraz długiego stażu pracy ich zarobki wahają się od 1,2 tys. do 1,7 tys. zł. - To są takie stawki, o których śmiesznie rozmawiać. Dostawałam na studiach stypendium ministra, które było wyższe niż moja obecna pensja - mówi jedna z nich.

Bez dzieci, bez mieszkania, z dyplomami

Agnieszka zajmuje się promocją w jednym z łódzkich teatrów. Zatrudniona na trzy czwarte etatu zarabia nieco ponad 1,2 tys. zł netto. Skończyła polonistykę i kulturoznawstwo z medalem za chlubne studia. Była na rocznym stypendium w Hiszpanii. Pisała nawet doktorat, ale straciła do niego cierpliwość.

Teraz ma 30 lat i "wciąż mieszka z rodzicami, którzy ją właściwie utrzymują. Ze swojej pensji pokrywa koszty związane z samochodem, kupuje sobie ubrania, płaci za wakacje, książki oraz drobne przyjemności i konieczności. Nie stać jej na samodzielność mimo podejmowania dodatkowych prac zleconych, na przykład robienia korekt, opracowywania wywiadów czy pracy przy wydarzeniach kulturalnych" - pisze Grobliński.

Długi po wakacjach

Drugą bohaterką tekstu jest Zosia (imię zmienione), pracownica małego domu kultury, gdzie m.in. prowadzi zajęcia teatralne dla młodzieży i organizuje imprezy dla dzieci. Pracuje w dwóch miejscach w godz. 8-19 (lub 21), a w soboty w godz. 10-18. Po 14 latach pracy jej pensja wynosi 1,5 tys. zł na rękę.

Grobliński opisuje jej sytuację: "Mieszkania wynajmuje, przeprowadza się średnio raz do roku. Czasami opiekuje się mieszkaniem znajomych, którzy wyjeżdżają na dłuższy czas. Wtedy jest taniej, ale opłaty i tak zjadają pół pensji, drugie pół idzie na ubrania, dojazdy, dentystę, czasem książkę, kino, karmę dla kota. Trzecie pół pensji (to dodatkowe, z drugiego miejsca pracy) idzie na jedzenie. Żeby pojechać na wakacje (w tym roku miała tydzień wolnego), musi się zadłużyć, potem nie może tego spłacić. Wieczorem prawie natychmiast zasypia. Czasem się z kimś spotka, chociaż coraz rzadziej".

Nieudacznicy czy ofiary?

Autor pointuje swoje rozmowy następująco: "Często słyszy się opinię, że humaniści co prawda mało zarabiają, ale za to mają szersze spojrzenie na świat, bogatsze życie duchowe. Coś za coś. Tyle tylko, że zaczynam wątpić w słuszność tej tezy. Bo jaką wiedzę o świecie ma ktoś, kto pracuje po 12 godzin dziennie, nie ma na nic czasu, a cały rok spłaca krótki wakacyjny wyjazd? W tych historiach odnajdywałem własne problemy i dylematy, dlatego stawiam pytanie w pierwszej osobie: Jesteśmy nieudacznikami, którzy nie potrafią upomnieć się o swoje, czy pięknoduchami utrzymywanymi przez rodziców lub współmałżonków? Ofiarami polityki kulturalnej czy może złudzeń dotyczących wykształcenia?".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji